Następnego dnia Bredona obudził dźwięk budzika, leniwie spojrzał na wyświetlacz telefonu, który wskazywał 6:20, po czym skierował swój wzrok na śpiącego obok niego chłopaka. Jego usta były lekko uchylone, a włosy roztrzepane co dodawało mu niezwykłego uroku.
— Może dziś nie pójdziemy do szkoły — mruknął sam do siebie mając ochotę na spędzenie czasu ze swoją nową "zabaweczką". Tak więc ten pomysł nie wydawał się mu być najgorszy, więc po prostu odłożył telefon ponownie zasypiając.
Ryan obudził się otwierając powoli oczy i patrząc na bok dopiero po chwili uświadamiając sobie, że na serio leży obok Brednona Pieprzonego Urie. Rozejrzał się jeszcze raz wokół siebie przypominając sobie zdarzenia z wczoraj. Chciał sprawdzić godzinę, lecz nigdzie w pobliżu nie było jego telefonu, wiec lekko poklepał starszego w ramię.
— Czego? — zapytał zirytowany zaspanym głosem.
— Która godzina? — zaczął nieśmiało.
— Nie wiem, koło dziewiątej — mruknął starszy nie otwierając nawet oczu - śpij - mruknął poprawiając swoją poduszkę.
— Ale szkoła.... — zaczął mówić zdziwiony Ryan, jednak przerwał mu starszy.
— Dzisiaj nie pójdziemy — zarządził szatyn przewracając się na drugi bok.
— Ale... — drugi próbował jeszcze coś powiedzieć, jednak został zagłuszony
— Śpij — powtórzył ostrzej Urie, przez co Ryan od razu skończył dyskutować, a jedynie zamknął oczy starając się ponownie zasnąć.
Tym razem pierwszy obudził się Ryan. Nie wiedząc co powinien ze sobą zrobić, Brendon jeszcze spał, odwrócił się najdelikatniej jak potrafił w ten sposób, że przestrzeń jaka dzieliła jego twarz od twarzy starszego była tak niewielka, że doskonale słyszał jego równomierny i spokojny oddech. Kiedy spał wyglądał dosyć niewinnie, jak normalny (trochę przystojniejszy aczkolwiek) przeciętny dzieciak. Nie znając go nigdy nie powiedziałby, że mógłby być tym kim jest.
Nagle poczuł potrzebę fizjologiczną, więc jak najszybciej ruszył w stronę łazienki która znajdowała się tuż obok. Kiedy tylko wrócił, Brendon już nie spał, a jedynie podążał za nim wzrokiem.
— Obudziłem cię? — zapytał lekko przestraszony chłopak widząc niewyraźną minę Brendona, przez co nie widział, czy ten jest na niego zły, czy po prostu zaspany — przepraszam — spuścił głowę.
— Nie, nie obudziłeś — odparł zachrypniętym głosem, przetarł oczy i podniósł się do pozycji siedzącej opierając się o ramę łóżka.
— Sprawdzisz która godzina? — zapytał nieśmiało Ross dalej wgapiając się w podłogę bojąc się spojrzeć na starszego.
— 10:38 — powiedział po czym zablokował urządzenie i odłożył je na szafkę nocną. Zaraz po tym spojrzał na stojącego przy drzwiach bruneta.
— A gdzie uleciała twoja wczorajsza pewność siebie, hm? — zapytał ironicznie. Młodszy w dalszym ciągu się nie odzywał bojąc się unieść wzrok. Brendon był pewien, że ten się teraz rumieni. W końcu widząc, że chłopak jest zbytnio zawstydzony, żeby coś z siebie wydusić, usiadł na skraju łóżka — podejdź tu — polecił i już po chwili brunet stał przed nim — usiądź — poklepał swoje kolana i po paru sekundach zastanowienia młodszy usiadł w dalszym ciągu nie odzywają się i wbijając wzrok w swoje dłonie. Brendon złapał za jego podbródek unosząc jego głowę — ładnie się goi — stwierdził przyglądając się ranie na nosie i wardze chłopaka — boli cię jeszcze? — zapytał obracając lekko jego głowę szukając innych obrażeń.
— Nie — odpowiedział Ry zgodnie z prawdą.
— To dobrze, w takim razie nie jest złamany — mruknął dotykając lekko jego nos. Młodszy złączył swoje dłonie zaczynając nerwowo bawić się palcami, gdy Brendon przejechał opuszkami po jego rozciętej wardze.
— Co jesteś taki małomówny, co? — zapytał zdziwiony nieśmiałością młodszego.
— Nie wiem — powiedział młodszy przenosząc wzrok na oczy Brendona, jednak szybko ponownie go opuszczając.
— Jesteś strasznie zmienny — westchnął starszy — mniejsza, chodź coś zjeść — dodał wstając tym samym zsuwając ze swoich kolan młodszego i udał się w stronę wyjścia, na co brunet momentalnie poszedł za nim. Schodzili po schodach w kompletnej ciszy, w końcu Brendon widząc niepewność młodszego odezwał się
— Spokojnie, mojej matki nie ma — uspokoił nastolatka, na co ten cicho odetchnął. Nie to że nie lubił kobiety, ale czuł się już wystarczająco niezręcznie sam na sam z Brendonem
— Mogą być płatki z mlekiem? — zapytał jak na niego miłym głosem otwierając lodówkę.
— Okey — odparł lakonicznie niższy dalej czując się niepewnie w towarzystwie Urie'go.
— Wyciągnij miski — mruknął Brendon — są tam — wskazał na wiszącą szafkę nad blatem. Ryan podszedł do niej i prawie upuszczając dwa naczynia, wyjął je, po czym postawił na stole przed szatynem
— Hej czemu tak się zachowujesz? — zapytał jakby z troską w głosie, co było co najmniej dziwne — chodź — ponownie wykonał ten sam ruch co w sypialni i już po chwili młodszy siedział na jego kolanach — mów — powiedział ostrzej widząc, że Ry nie chce się odezwać.
— Nic się nie stało — powiedział w końcu Ross wbijając wzrok w posadzkę.
— Gdyby tak było, to byś się tak nie rumienił — odrzekł Brendon unosząc lekko głowę młodszego.
— Po prostu — zaczął w końcu, głośno wypuszczając powietrze — dziwnie się czuję po wczoraj — dokończył patrząc Brendonowi w oczy.
— Nie masz powodu — stwierdził drugi z chłopaków. — Musisz się przyzwyczaić — dodał klepiąc go otwartą dłonią po policzku i uniósł się lekko dając Ryanowi znak, żeby zszedł z jego kolan. — Wyjmij łyżki — polecił Bren sam podchodząc do jednej z szafek i wyciągnął z niej płatki, po czym podszedł do lodówki po mleko. — Tam są — wskazał na szufladę.
Ryan w milczeniu wyciągnął dwie łyżki i wrócił na swoje miejsce, widząc jak towwrzysz nalewa mleko do płatków. W końcu i młodszy wypełnił swoja miseczkę zaczynając jeść. Po paru minutach ciszy obydwa naczynia stały puste.
— Musimy wrócić po jakieś ciuchy — powiedział Brendon kończąc jedzenie.
— Ale ja nie mam nic ze sobą — zaczął cicho Ryan nie wiedząc, do czego zmierza starszy.
— Dlatego pojedziemy do twojego domu i je weźmiemy, w końcu mogą ci się przydać — odparł obojętnie.
— Czekaj, co? — zapytał zdezorientowany Ryan unosząc wzrok na starszego.
— Zostaniesz tu przynajmniej parę dni — powiedział wstawiając miseczkę do zlewu. — Poznamy się lepiej — uśmiechnął się znacząco mając na myśli "dogłębne" poznawanie.
— A co ze szkołą i w ogóle...?
— No to kurwa weźmiesz ze sobą książki tak? — burknął lekko zirytowany. — Ja chcę zrobić coś miłego, więc nie wyszukuj problemów — odparł z wyrzutem. — Ewentualnie możesz jeszcze wrócić do ojca.
Ryan właśnie został postawiony przed bardzo trudnym wyborem, gdyż nie był pewny, czy wolał mieszkać z ciągle pijącym i bijącym go ojcem, czy może z kolesiem, którego kaprysy będzie musiał znosić i robić cokolwiek ten będzie chciał. Jednak mimo wszystko niechęć do własnego ojca i pewnego rodzaju ciekawość co do tego, jak to wszystko się rozwinie, była o wiele większa.
— Dobrze... — odparł nie wiedząc do końca jak powinien się zachować — zostanę tu...
— No i zajebiście — westchnął Urie. — Zbieraj się, za pół godziny wychodzimy — odparł kierując się do swojego pokoju, aby zabrać ubrania na przebranie. Ryan lekko oniemiały takim obrotem sytuacji wstał od stołu, umył obie miseczki na wszelki wypadek, po czym również sierował się na górę, założył ciuchy z wczoraj i postawił czekać na szatyna na dole.
— Masz — mruknął beznamiętnie Bren podając brunetowi dwa kartony. — Schowasz do tego rzeczy.
CZYTASZ
You belong to me | Ryden
FanfictionSezon 1 and 2 Gdzie Ryan ma 15 lat i jest szantażowany przez 17 letniego Brendona upokarzającym filmikiem.