- Bren, zejdź tu i mi pomóż! - usłyszeli kobiecy lekko ochrypnięty głos, parę minut po tym, jak Dallon opuścił dom. Brendon usłyszawszy to bez słowa po prostu wyszedł z pokoju, pośpiesznie schodząc po schodkach i podchodząc do brunetki gdy tylko ją zobaczył.
- Daj to - powiedział chłopak troskliwie przejmując od zmęczonej kobiety zakupy i stawiając je na blacie.
- Jest Ryan? - spytała nieco podejrzliwie skanując go wzrokiem, następnie rozejrzała się nieznacznie po pomieszczeniu w poszukiwaniu chudego bruneta.
- Tak - wymamrotał zaczynając wypakowywać warzywa z torby i chować je do lodówki. - Jak ci minął dzień? - zapytał, wiedząc, że musi zacząć dobrze rozmowę, którą miał zamiar teraz przeprowadzić.
- Całkiem, całkiem. Niedługo wyjadę na szkolenie z pracy, ale to za jakiś czas - mówiła również rozkładając produkty po szafkach. - Nie było dzisiaj takiego ruchu... Czekaj - zatrzymała się nagle. - Ty czegoś chcesz - przejrzała syna nie wierząc w jego bezinteresowność.
- Co? Nie - oburzył sie Brendon. - Po prostu chciałem się dowiedzieć, jak ci minął dzień - wzruszył ramionami, przyglądając się bakłażanowi, którego trzymał w dłoniach. - To do lodówki? - zapytał wskazując na warzywo.
- Tak - mruknęła kobieta. - Bren, jestem twoją matką już ponad osiemnaście lat i doskonale wiem, że czegoś ode mnie chcesz, więc proszę, mów teraz - odwróciła się do niego przodem gdy ten zamknął lodówkę.
- No dobra, wygrałaś - poddał się. - Bo w sumie to jest sprawa - zaczął niepewnie, nie wiedząc czego może się spodziewać po drugiej stronie.
- Słucham? - kobieta zaczęła się zastanawiać, jaką prośbę będzie miał tym razem jej potomek.
- Bo w sumie, to Ryan pomieszka tu przez parę dni - powiedział na jednym wdechu. - Okey? - zapytał po chwili widząc jej niewyraźną minę, z której nie do końca mógł wyczytać reakcję na tą wiadomość.
- Ym... - zastanowiła się chwilę, przez co chłopak zaczął lekko panikować! w obawie, że matka jednak się nie zgodzi, a wtedy jego cały plan pójdzie w pizdu. - No raczej okey, pod warunkiem, że mamy dosyć miejsca, ale musiałabym pogadać z jego rodzicami i przede wszystkim dlaczego? Coś się stało? - zaciekawiła się.
- Sprawy rodzinne... - zaczął rozpakowywać kojeną siatkę zakupów, próbując mówić krótko i zwięźle, nie chcąc wchodzić w - jego zdaniem zbędne - szczegóły.
- Czyli? Jeżeli uciekł z domu, to nie chcę narobić sobie kłopotów u innych rodziców. Ucieczka nie jest dobrą drogą. Chyba od razu pójdę porozmawiać o tym z Ryanem -kobieta mowiła szybko, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
- Jego ojciec pije - wypluł szybko Brendon, widząc po chwili lekko zmieszaną minę rodzicielki. W obecnej sytuacji ostatnie, co chciał usłyszeć, to rozmowa Grace Urie z Georgem Ryanem Rossem III.
- O mój Boże, to dlatego on miał... - błyskawicznie łączyła wszystkie fakty, jednocześnie tracąc poprzedni zapał do rozstrzygania nastoletnich problemów.
- Tak... - Brendon mimo wszytko nie wydawał się być wielce tym wzruszony, czy przejęty. - Czyli się zgadzasz? - wolał się upewnić.
- Tak... - pokiwała głową. - Tak, oczywiście - dodała po chwili.
- Czyli mogę już iść? - zapytał nastolatek, odkładając ostatnią rzecz z siatki na miejsce.
- Tak, idź, ale przyjdźcie za godzinę na obiad - mruknęła kobieta, widząc kątem oka, jak chłopak opuszcza kuchnię i znika za ścianą. Zaczynała na spokojnie wszystko sobie układać w głowie. Wciąż miała przed oczami Ryana z podbitym okiem. Wcześniej myślała, że było to za sprawą jakiejś bójki, jak to się zazwyczaj zdarza w szkole, jednak nie sądziła, że jest on ofiarą przemocy domowej.
CZYTASZ
You belong to me | Ryden
FanficSezon 1 and 2 Gdzie Ryan ma 15 lat i jest szantażowany przez 17 letniego Brendona upokarzającym filmikiem.