•30•

1.4K 98 39
                                    

Patrzcie na te czarne kropki oznaczające seksy ludzie.
- Chodź tutaj. - Brendon czując palący ogień w majtkach *genialnie to brzmi xd* usiadł na łóżko rozkraczając nogi i jednocześnie czekając, aż młodszy do niego podejdzie. Ten dalej nie będąc pewnym czy powinien, nieśmiało zaczął się zbliżać do jego postaci. Nic nie mógł poradzić na to, że tak bardzo pragnął bliższego kontaktu. Chciał, by ten znowu go dotknął, całował, doprowadził do orgazmu. Brakowało mu tego od pewnego czasu. - Mój kotek jest strasznie nieśmiały. - zachichotał  na sam fakt nazwania Ryana przez siebie „jego kotkiem".

- Bo to dosyć dziwne. - młodszy zagryzł wargę, jednocześnie zatrzymując się między nogami starszego i patrząc na niego z góry. Ten jedynie poklepał swoje kolana sygnalizując tym samym, by młodszy na nich spoczął, tak więc chłopak od razu to zrobił siadając na nich okrakiem.

- Ale chcesz tego prawda?- zapytał, a każde jego słowo wręcz hipnotyzowało chłopca. Nie mógł się oprzeć starszemu. Stracił nad sobą jakąkolwiek kontrole i najzwyczajniej w świecie zdawał się na obiekt swoich westchnień.

- Tak. - wyszeptał, obejmując jego szyje, iż tylko na tyle było go teraz stać. Nie potrafił wydusić z siebie nic więcej, a dłonie starszego umiejscowione teraz na jego pośladkach w najmniejszym stopniu nie pomagały. Przez moment wpatrywali się w siebie bez słowa jedynie oddychając ciężko. Zdawali sobie sprawę z tego, że było już późno, a rodzice szatyna spali więc musieli być nadzwyczaj cicho.

- Jesteś uroczy. - Brendon swoim kciukiem przejechał po wargach nastolatka na których znajdowała się resztka farby.

Ryan Nie kontaktował. Jedynie tępo wgapiał się w piękne, duże ciemnobrązowe tęczówki z zafascynowaniem obserwując ich ruch. Widocznie starszego zaczęło to bawić, bo po raz kolejny zaśmiał się pod nosem. Nie myśląc długo przeniósł jedną z dłoni, ówcześnie przejeżdżając nią po praktycznie całym ciele chłopaka  na tyle głowy Rossa, pod palcami czując przyjemną fakturę jego włosów. Zbliżył swoje usta do szyi młodszego muskając językiem jego bladoróżową skórę. Zassał się tam, chcąc w pewien sposób oznaczyć młodszego, aby inni na odległość widzieli, że ten chłopiec należy do niego. Zależało mu na nim jak na nikim innym przedtem. Nie widział po za nim świata. Tym bardziej chciał mieć go na wyłączność. Teraz mógł cieszyć się jego widokiem i to na swoich kolanach.

Po chwili przeniósł usta, tym razem wpijając się swoimi wielkimi malinowymi wargami w te drobne młodszego. Z początku delikatnie muskał je, by po paru chwilach pogłębić pocałunek, a czując, że Ross dobrowolnie rozszerza trochę buzie wpełznął do niej swoim językiem.

Ryan czuł w całym ciele dreszcze, lecz szczególnie dobrze reagował jego siusiak, który wręcz wyrywał się ze spodni i bokserek. Tak dawno nie czuł tego przyjemnego uczucia spełnienia, jakie osiągał parę razy za sprawą Uriego. Sam nawet nie wiedział jak zasygnalizować starszemu, że chce czegoś więcej, tak samo zresztą jak starszy. Czy to było nie na miejscu? Może brunet był w tej chwili zbyt napalony i nie myślał racjonalnie? Tak to chyba była najlepsza odpowiedź.

Brendon natomiast zupełnie nie miał zamiaru się spieszyć. Zbyt szybko mógł to wszystko zepsuć. Teraz liczyło się dla niego to, że jest tak blisko z Ryanem. To w 100% mu wystarczało. Mimo ciemności, jaka panowała w pokoju, doskonale widział twarz młodszego między kolejnymi pocałunkami. Wyglądał na zadowolonego i to bardzo. Szatyn wziął to za dobry znak, a nie słysząc żadnych sprzeciwów z drugiej strony po raz kolejny przyssał się do jego skóry tym razem jednak w innym miejscu jego szyi, o wiele wyżej niż poprzednio. Nie przejmował się tym czy Ryan będzie miał to jak zakryć. Kompletnie o tym zapomniał, tak samo w sumie jak Ross.

Cały czas słyszał ciche, nieśmiałe posapywania i jęki z drugiej strony. To był kolejny dowód na to, iż młodszemu ani trochę nie przeszkadzała czynność wykonywana przez chłopaka. Tak więc nie widząc przeszkód złapał za róg jego koszulki, następnie na oślep zaczynając ją podwijać, aż do momentu, gdy na wierzch wyszły obydwa jego sutki.

You belong to me | RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz