•2.11•

322 30 22
                                    

— We should make love not war.

✉️✉️✉️

— Kurwa.. Menda... Dziwka — niski głos wyliczał pokolei wszystkie wyzwiska jakie mógł sobie teraz przypomnieć — jebany pasożyt — wysyczał, czując jak jego język powoli odmawia posłuszeństwa i zniekształca poszczególne literki. Nie, alkohol nie był dobrym doradcą ani przyjacielem... Był zdradliwą kochanką, wychodzącą rano po namiętnym seksie, by zostawić w ciele mężczyzny wielką krwawą dziurę przez obumierające serce...

Chłopak już sam nie miał pojęcia co bolało go najmocniej. Złamane serce czy może zdrada swojego najlepszego przyjaciela? Naprawdę miał wrażenie, że cały świat obrócił się przeciw niemu.

— Ladacznica... — kolejny łyk wylądował w jego ustach. Nie trudził się nawet, by jak cywilizowany człowiek pić alkohol z kieliszka czy chociażby szklanki. Jak zawodowiec siorbał wysokoprocentowy trunek z butelki, co i raz unosząc ją pod niebo.
Gdy ta po kolejnych parunastu minutach została opróżniona, bez zbędnego zastanowienia rzucił nią o podłogę.

— Sucz... Chłopiec do pieprzenia — synonimy jakimi określał teraz Ryana wydawały mu się nie kończyć — zapluty skurwiel — objął taktykę patrzenia się w wyłącznie jeden punkt, by obraz w jego głowie zatrzymał się chociaż na moment, a myśli tak nie wirowały.

Szatyn doskonale zdawał sobie sprawę, że jego obecne poczynania nie mają żadnego sensu, jednak mimo wszystko już od kilkunastu minut nieustannie wymyślał coraz to nowsze przezwiska, rzucając je na wiatr i zapijając alkoholem.

— Dziw... dziwka już była? — zapytał samego siebie i od razu wybuchając śmiechem — to... To.. pasuje do niego najlepiej — dalej się śmiał, zupełnie bez powodu, jak gdyby ten wyraz był nadzwyczaj śmieszny.

Nie mógł określić nawet kiedy histeryczny śmiech przerodził się w szloch.

W końcu ten charakterystyczny dźwięk powiadomienia ze snapchata wybrzmiał w całym pokoju. Mimowolnie Brendon spojrzał spod byka na telefon następnie sięgając po niego.
Na ekranie ujrzał nazwę użytkownika jednej ze swoich *classmatów* koleżanek z wykładów.

Stacy
Szkoda, że nie było cię u Joe...

Stacy
Mam nadzieję, że uda mi się wyciągnąć cię następnym razem

Brendon
W sumie też żałuje, że nie przyszedłem

Szatyn spojrzał z obojętnością na bałagan jaki zrobił wokół siebie.
Zdecydowanie mógł iść. Picie drugi dzień z rzędu nikomu nie służy.

Stacy
No cóż.. to była twoja decyzja!

Stacy
Ale mniejsza z tym opowiedz mi lepiej co u ciebie

Brendon
Chilling with beer

Podpisał załączając zdjęcie siebie na wpół nagiego, bez górnej części garderoby, z nową butelką piwa w dłoni.

W odpowiedzi dziewczyna wysłała mu swoje zdjęcie w dziwnym czarnym plastrze na nosie. Nie był pewny do czego to może doprowadzić, ale zdecydowanie warto było zobaczyć.

Stacy
Nie wiedziałam, że jesteś aż tak wysportowany

Brendon
Pokaż więcej siebie to może też będę mógł też dać ci jakiś Komplement

Napisał, z niecierpliwością czekając na dalszy rozwój akcji.

Nie musiał nawet długo czekać, gdyż już po paru minutach otrzymał kolejnego snapa. Tym razem w nieco lepiej oświetlonym pokoju dziewczyna również prezentowała się bez koszulki, nieśmiało zakrywając swoje prawie nagie piersi, Które swoją drogą były całkiem niezłe, ale dla Brendona, który przez dobre kilka miesięcy praktycznie nie widział żadnych softów dziewczyn, prawdopodobnie całkowita deska okazała się niezła.

Brendon
Całkiem całkiem. A coś więcej?

Tym razem nawet nie wyszedł z aplikacji, będąc aż tak podekscytowanym. Czekał na pojawienie się ten magicznej ikonki, oznaczającej nadejście nowego zdjecia. Również tym razem nie musiał czekać długo, gdyż po chwili ujrzał kolejne powiadomienie. Chyba nigdy nie klikał w żadna wiadomość tak szybko. Musiał przyznac że chyba jeszcze żadna dziewczyna nie uległa mu tak łatwo... Może była pijana, może naćpana, nie miał pojęcia, jednak w tamtym momencie najmniej go to obchodziło. Nie kontrolował w ogóle tego co robi. Po prostu w jednej dłoni trzymając telefon, drugą zaczął rozpinać swoje spodnie, by jego trzecie oko ujrzało światło dzienne. Przez moment w jego głowie narodziła sie myśl, że nie może tego zrobić, bo w końcu co na to Ryan, ale szybko oprzytomniał i przypomniał sobie ważną rzecz.

Jego i Ryana już nie ma...

To nie byli już "oni"...

Nie było ich...

You belong to me | RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz