✝️80✝️

452 43 19
                                    

My one problem disappear but a new one appeared

:( :( :(

— Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę się dzieje! — Ryan jeszcze nigdy nie był aż tak szczęśliwy. W dzień wyjazdu praktycznie od samego rana promieniował radością, tak więc Brendon chcąc to wykorzystać cały czas dawał mu jakieś nowe zadania.

Gdy ponumerował już wszystkie pudełka z ich rzeczami, uprzednio starannie je porządkując, ponownie ogarnęła go niepohamowana eksytacja. Miał wrażenie, że w jego brzuchu lata milion motyli. Tak bardzo nie mógł doczekać się, aż zobaczy ich nowe, wspólne mieszkanie po raz pierwszy. Z opowieści Brendona wysnuł pewne wyobrażenie tego miejsca, jednak nie miał pojęcia czy zgadza się ono z rzeczywistymi realiami. Brendon, chcąc zrobić mu niespodziankę i jednocześnie trochę go podrażnić nie chciał pokazać mu żadnych zdjęć wnętrza, czy chodźby okolicy. Nie wiedział nawet na jakiej ulicy będą mieszkać. Wszystko pozostało dla niego totalną tajemnicą.

— Bardzo cię kocham... — Jeszcze raz wtulił się w starszego podskakując ze szczęścia i piszcząc jak mała dziewczynka.

— Powtarzasz mi to dzisiaj co 5 minut. — Zaśmiał się z niego starszy, posyłając mu rozbawione spojrzenie. Od dnia urodzin, Ryan jak za sprawą czarodziejskiej różdżki zmienił się o 180°. Zupęłnie jakby to wszystko co wydarzyło się wcześniej nie miało znaczenia. W przeddzień wyjazdu spotkał się ze wszystkimi przyjaciółmi, chcąc się z nimi pożegnać. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że w ciągu niecałego roku jego życie może aż tak bardzo się zmienić. Poznał wielu wspaniałych ludzi, a już dzisiaj miał zamieszkać ze swoja wielką miłością w ich nowym mieszkaniu. Właśnie rozpoczął się całkowicie nowy rozdział w ich życiu. To tylko i wyłącznie od nich zależało jutro i nikt nie mógł tego zmienić.

— Bo dalej nie mogę uwierzyć, że to się dzieje. — Uniósł lekko głowę, następnie pocałował krótko szatyna.

— Brendon! — Nagle, z dolnego piętra rozległ się krzyk Grace.  — Chodź na chwilę! — Doskonale słychać było każde słowo, przez otwarte na oścież drzwi.

— Kontynuuj pakowanie, ja za chwilę wrócę. — Ostatni raz szatyn ucałował chłopca, następnie udał się do swojej rodzicielki.

— O co chodzi? — zapytał, schodząc po schodach i kątem oka widząc swoją mamę, stojącą z kimś przy drzwiach — Mamo? — Gdy tylko w jego polu widzenia znalazły się dwie kolejne osoby, aż pobladł ze strachu. — Czy coś się stało? —  Zmarszczył zaniepokojony brwi, skanując postacie wzrokiem. Pierwsza z nich, wysoka kobieta z włosami upiętymi w schludnego koka i grubymi okularami na nosie wyglądała na niezwykle poważną i oschłą. Zaraz obok znajdował się grubszy policiant, ewidentnie zasmucony powodem wizyty.

— Dzień dobry nazywam się Danielle Johns — przedstawiła się kobieta, wyciągając w jego stronę dłoń.

— Dzień dobry... — Jego głos był niepewny i pęłen obaw. — Możecie wytłumaczyć o co chodzi? — Wzrok chłopaka bładził po twarzach wszystkich, ostatecznie zatrzymując się na swojej mamie.

— Dostaliśmy informację, że może przebywać tu niejaki Ryan Ross ... — Zaczęła kobieta z głosem płynnym do perfekcji.

— A w jakim celu go szukacie? — Przełknął nerwowo ślinę,  mając w głowie najgorsze.

— Chodzi o to, że osoby niepełnoletnie zmuszone są mieszkać z rodzicami do czasu ukończenia 18 roku życia... A kiedy żaden z prawnych opiekunów dziecka nie żyje...

You belong to me | RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz