°2.18•

253 19 15
                                    

Czy Brendon dalej pamiętał kolor włosów Ryana? Czy zastanawiał się jaki odcień miały oczy? A może nawiedzała go zjawa chłopca bez twarzy przez co ten miał bezsenne noce poprzedzające nudne szare dni? Tego nikomu nie mówił. Starał się nie zdradzać swoich uczuć czy myśli. Przed nikim. Od czasu pocałunku już nawet nie gadał z matką przez telefon. Odrzucał jej połączenia telefoniczne w celu "codziennych ploteczek". Ba, unikał już nawet swojej dziewczyny, którą kwestionował teraz najbardziej w swoim dotychczasowym życiu. Zaczęło przeszkadzać mu dosłownie wszystko z nią związane. Od długich lśniących włosów, za które do niedawna lubił tak ciągnąć i oplatać sobie wokół pięści, po piersi, które teraz wydawały mu się wyłącznie zbędnym tłuszczem, zwisającym z klatki piersiowej.

Co nagle stało się z jego upodobaniem? Czyżby po raz kolejny zmienił orientacje? A może to tylko chwilowy okres, a to miało minąć.

Nie potrafił jednak odpowiedzieć na te pytania. Jedyna rzecz, nie pozostawiająca teraz cienia wątpliwości, jego grzech przepływające przez kciuk sunący po ekranie dotykowym swojego smartfona po koniuszki palców prawej dłoni, muskające jego najwrażliwsze miejsce na ciele. Wykonał dobrze mu znany znak na klawiaturze, powodując tym samym, że galeria, niedostępna dla ludzi z zewnątrz ukazała swoje mroczne wnętrze. Wszedł pierwszy plik jednocześnie, jak na zawołanie, czując krew napływającą do jego przyrodzenia. W duchu dziękował Bogu i siłą nadprzyrodzonym, że akurat dzisiaj jego dziewczyna musiała wyjechać do innego miasta do rodziców, z powodu jakiejś nagłej sytuacji.

Z kamienną miną, na wpół leżąc, wertował kolejne dobrze mu znane, jednak od jakiegoś czasu trochę zapomniane i "zakurzone" obrazy. Pomimo odstępu czasu jaki minął od czasu zapisania zdjęć doskonale potrafił odtworzyć całą sytuacje i okoliczności uwiecznienia tych wspomnień w postaci kolorowych pikseli.

- Boże, Ryan. Co się z nami stało? - prawie wykrzyczał bezustannie, wpatrując się w nieruchomy obrazek na wpół nagiego chłopca. Jednocześnie z przewijanymi zdjęciami przyspieszał ruchy dłonią czując mimowolnie jak jego ciało staje się coraz gorętsze, a z czoła zaczynają skapywać drobne kropelki potu.

Dalej wizerunek Rossa podniecał go jak nigdy. Wręcz nie mógł myśleć o niczym innym. Czasami podczas stosunku ze swoją dziewczyną przyłapywał się nawet na cichym pojękiwaniu imienia chłopca, jednak za każdym razem, maskując to w porę zanim nie przerodziło się w coś okropnego.

Gdy tylko dotarł do zdjęcia, przedstawiającego Ryana w objęciach Brendona, będącym swego rodzaju selfie bez większego zabarwienia seksualnego nie mógł wytrzymać. Nagle mocne skurcze zaczęły zbierać się w okolicach jego krocza, a biała ciecz mimowolnie zaczęła przedostawać się na zewnątrz brudząc tym samym czystą jeszcze pachnącą kołdrę.

Brendon opadł bezsilnie na łóżko teraz już leżąc, mając głowę zakopaną w poduszkach. Jedna rzecz wyrwała go z agonii - dźwięk powiadomienia z messengera.

Tyler:

Chciałem tylko przypomnieć o moich urodzinach i że zapraszam was do mnie do domu w następny piątek. Potem napisze wam o szczegółach.

You belong to me | RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz