°21°

1.1K 102 48
                                    

Możliwe, że dzisiaj pojawi się jeszcze jeden rozdział.. albo dwa. A jeżeli nie dzisiaj to jutro. Endżojujcie się moi drodzy.

- Nie chcę iść dzisiaj do szkoły. - oznajmił Ryan nie mając najmniejszego zamiaru, ustąpić i się przemóc. Szatyn stał jedynie obok niego, niezbyt wiedząc co powinien zrobić w takiej sytuacji.

- No przestań, nic takiego się nie stało. - starał się jakoś go przekonać.

- Stało. - powiedział Ryan, patrząc na niego przelotnie.

- Obiecuje, że nikt nie powie nic niemiłego. - oznajmił Brendon.

- Nie zapewnisz mi tego- stwierdził brunet - w nocy musiałem wyłączyć telefon, bo wszyscy zaczęli do mnie wypisywać, w szkole też będę tematem numer jeden. - szczelniej okrył się kołdrą, dając tym samym szatynowi znak, że nie ma zamiaru ruszyć się z miejsca.

- Okej, zostań. - westchnął Brendon, zdając sobie sprawę, że Ryan nie zmieni zdania. W sumie nie dziwił się mu po tym, co przeżył... - Tylko mam dzisiaj trening więc przyjdę później. - poinformował go w razie czego - nie bój się schodzić na dół okej? - zapytał wiedząc, że ten jest strasznie wstydliwy i nie wyszedłby z pokoju, ze świadomością, że ktoś z państwa Urie może zaraz wrócić do domu. - moja mama będzie pewnie chwilę przede mną, a tata wieczorem - dodał.

- Dobrze. - pokiwał głową nawet nie patrząc na szatyna.

- To ja idę. - nie słysząc odpowiedzi z drugiej strony po prostu zaczął wycofywać się do wyjścia. - gdyby coś się stało to pisz. - mruknął i wyszedł z pokoju.

***

- No nie powiesz mi, że to nie była epicka akcja - zaczął blondyn, ten sam który tak brutalnie ośmieszył Rossa - Warto było przyjść, co nie!? - zaśmiał się poprawiając swój plecak na ramieniu.

- Słaba.- oznajmił Brendon cały czas patrząc przed siebie. Chciał, by Luke się od niego odwalił, jednak nic nie pomagało.

- No przestań.- stuknął go ramieniem jakby już od dawna się przyjaźnili, a co najmniej byli dobrymi kumplami, lecz oczywiście tak nie było. - szczyl dostał to, na co zasłużył. Nie moja wina, że chciał dawać obcemu typowi dupy. - prychnął.

- A skąd wiesz, że chciał?- zapytał Brendon znając trochę inną wersję wydarzeń i dodatkowo wiedząc o problemach Ryana.

- Przecież on poleci na każdego kutasa, byle by tylko dostać trochę pieniędzy.- wyrzucił te słowa jakby z odrazą - Dziwka. - dodał pod nosem. - Nie szanuje takich ludzi. - złośliwy uśmieszek znowu zagościł na jego twarzy.

Brendon z całych sił starał się teraz go nie uderzyć, mimo, że był w tym momencie naprawdę bardzo zły.

- Możesz tak o nim nie mówić? -poprosił w miarę grzecznie, chcąc przynajmniej zachować pozory jakiegokolwiek opanowania.

- Niby czemu? - zdziwił się na jego słowa- Mówię tylko prawdę. Pewnie nawet teraz liże jakiegoś chuja, w zamian za jakieś ciuchy.- wybuchnął śmiechem na swój słaby żart. W tym momencie starszy wciągnął mocno powietrze nosem i na moment zamknął oczy. Nawet nie zauważył, kiedy jego pięść sama uniosła się w górę, by następnie nabrawszy siły zatrzymać się na nosie chłopaka.

- Kurwa- krzyknął zdezorientowany blondyn, łapiąc się za bolący nos. - co jest?- spojrzał na szatyna, który teraz rozmasowywał sobie kłykcie i ocierał z nich krew.

- Nie mów o nim, że jest dziwką - oznajmił Brendon już z większym opanowaniem.

- Co ty masz do tego?- dalej nerwowo starał się zatamować krew robiąc ucisk z palców.

You belong to me | RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz