°2.9°

368 40 28
                                    


— Bunny... You re too good for that...

🐰🐇🐰

— Na pewno nie chcesz z nami wracać? — zapytał Tyler, chcąc ostatecznie upewnić się decyzji Ryana. Strasznie martwił się o przyjaciela, widząc w jakim ten jest stanie. Jeszcze niedawno wydawało mu się, że wszystko zaczyna się na nowo układać, jednak cała ta sytuacja z Brendonem, ewidentnie odbiła się na jego psychice. Nie miał pojęcia dlaczego szatyn nagle urwał kontakt za równo z Ryanem, jak i z resztą swoich znajomych, zostawiając ich z mnóstwem pytań bez odpowiedzi, jednak mimo to, zaczął mieć go za jeszcze większegk dupka niż wcześniej.

— Dall miał mnie podwieźć — mruknął niechętnie. Nie za bardzo chciał gadać z kimkolwiek, ale fakt, że Dallon sam zaproponował podwózkę był całkiem wygodnu. Naturalnie domyślał się co mogło być przyczyną tej propozycji, więc tym bardziej nie mógł odmówić. Wiedział, że musi z nim porozmawiać i wyjaśnić parę spraw, właśnie dlatego, gdy tylko dostrzegł dobrze znane mu niebieskie BMW bez zawahania podszedł do drzwi, wsiadając na miejsce pasażera tuż obok kierowcy.

— Cześć. — Zdał się na lekki uśmiech i kontakt wzrokowy ze starszym, jednak trwający tylko chwilę, następnie skupiając swój wzrok na szybie przed sobą.

— Jak było w szkole? — zapytał Weekes, chcąc rozpocząć jakiś temat.

— Okay. — Nastolatek wzruszył ramionami, dalej mając wzrok odwrócony w inną stronę niż twarz rozmówcy.

— Może wpadniesz do mnie? — wystrzelił nagle Dallon — porozmawiamy... Obejrzymy netflixa czy coś... Mam też pizzę mrożoną. — Zawahał się przed położeniem mu dłoni na udzie. W ostatniej chwili stwierdził jednak, że byłby to nieodpowiedni gest. Tym bardziej mając na uwadze fakt, że nie był pewny czy związek Ryana i Brendona to już przeszłość. Niby wszystko wskazywało na to, że tak, ale mimo wszystko wolał teraz nie naciskać na młodszego.

— Dobrze. — Brunet pokiwał głową, wiedząc, że i tak byłoby to nieuniknione. Zresztą on sam odczuwał potrzebę aby wyjaśnić wszystko co między nimi zaszło.

***

— Bren nadal sie nie odzywa? — zapytał Dallon, wchodząc do salonu tuż za Ryanem.

— Nie odbiera, nie odpowiada na smsy, nic, a przecież widzę, że jest aktywny... — mruknął niechętnie.

— Nie przejmuj się nim, na pewno mu przejdzie. Może ma okres. — Położył mu dłoń na ramieniu, jednak widząc minę Ryana, zdał sobie sprawę, że nie jest on skory do żartów — to co chcesz obejrzeć? — zapytał, zmieniając szybko temat, nie chcąc narazić się chłopakowi.

— Obojętnie, byle by bez miłości — oznajmił beznamiętnie siadając na kanapie.

— Oh... Okay.. — Pokiwał głową ze zrozumieniem. — Może jakąś komedie aby poprawić ci humor co? — Przewijał kolejne filmy, dochodząc do danej kategorii.

— Może być. — Wzruszył ramionami, wpatrując się w ekran przed sobą, w milczeniu czekając na rozpoczęcie filmu.

Kolejne parędziesiąt minut Dallon mógł określić jako najbardziej niezręczne w jego życiu. Przeminęły bez ani jednego słowa, bo ani jedna ze stron nie odważyła się odezwać. On sam parę razy starał się podjąć jakiś temat, jednak żaden nie wydawał się być wystarczająco dobry, by w ogóle wyciągać go na światło dzienne, a kiedy już zebrał się w sobie, aby poruszyć temat ostatniej imprezy, nie było mu dane zacząć, gdyż nagle przerwał mu dzwonek telefonu.

— To on! —  Ryan ożywił się nagle, patrząc na wyświetlacz urządzenia. Jego serce zaczęło bić tak mocno, że miał wrażenie, że zaraz wyskoczy z piersi. — co mam robić?

- No nie wiem.. może najlepiej.. odebrać? - mruknął niechętnie Dallon, nie będąc zadowolonym faktem, że Brendon zdecydował się odezwać akurat teraz.

— Tak masz racje.. Odbiorę — powiedział  już nieco spokojniej, następnie wdychając głośno powietrze. Jeszcze przez krótką chwilę zanim w końcu ostatwcznie odebrał telefon, gapił się na wyświetlacz nie mogąc uwierzyć, że to dzieje się na serio. — Hallo Bren? — Zapytał od razu zaniepokojony,  chcąc się upewnić czy to aby na pewno osoba, którą tak bardzo od dłuższego czasu chciał usłyszeć. Jednak ku zdziwieniu nie usłyszał głosu swojego chłopaka, a jedynie szum, przerywany co chwila jakimś  bełkotem. — Bren? — powtórzył zaniepokojony, wstając z kanapy, by odejść kilka kroków dalej od widocznie zaciekawionego przebiegiem rozmowy Dallona.

— Tak.. to.. to ja — Dopiero teraz, ciut wyraźniej usłyszał głos swojego ukochanego, jednak wydawał mu się być on jakiś sztuczny.

— Brendon wszystko dobrze? — On sam był coraz bardziej przestraszony. Może coś mu się stało??

—  Wręcz świetnie - oznajmił wyraźniej, a przez słuchawkę było słychać jeszcze jak ten głośno przełyka ślinę. - Jestem w Vegas, mam mnóstwo świetnych koleżanek, a najważniejsze.. - Kolejna przerwa, przerywana donośnym przęłknięciem śliny - Najważniejsze, że nie ma tu ciebie - dokończył, następnie zaczynając śmiać się jak głupi.

— Słucham ? — Brunet znarszczył brwi, nie będąc pewnym czy dobrze rozumie. — Powtórz co mówisz.... — Poprosił zaniepokojony, w głębi duszy licząc, że się przesłyszał. - Brendon ja.. - nie dokończył, gdyż w tym momencie usłyszał ten charakterystyczny dźwięk rozłączenia połączenia. Przez chwile trwał w milczeniu nasłuchując, licząc, że może jakimś cudem Brendon odezwie się ponownie, mówiąc, że to wszystko to żart. Jednak tak się nie stało. Żadne następne połączenie nie przyszło ani nawet jedna wiadomość tekstowa.  Najwyraźniej musiał stać w miejscu dłuższą chwilę, iż w końcu Dallon podszedł do niego i objął bez większego uprzedzenia.

— Nie przejmuj się tym idiotą— poprosił, widząc jak oczy Ryana zaczynając się szklić. 

— Chyba ze mną zerwał... — wyszeptał jedynie brunet, samemu nie zdając sobie do końca sprawy z tego co mówi.

— Bardzo mi przykro bunny*... — Położył dłoń na jego głowie. — Nie zasługujesz na to... - Nieprzerwanie gładził go po plecach, trwając w bolesnej ciszy.

— Już nie mam nikogo... — Ryan patrzył się w pustkę, specjalnie unikając oczu starszego. — Nikogo. — Miał wrażenie, że zaraz się rozpłacze, jednak czuł, że nie może. Musiał być silny i jakoś uporać sobie z tym co się stało.

— Bunny... przecież masz mnie. - Jego dłoń wylądowała na policzku młodszego delikatnie muskając opuszkami palców gładką fakturę jego skóry.— Ja nigdy bym cię nie zostawił. Nigdy — powtórzył, unosząc lekko jego podbródek, tak by młodszy patrzył mu w oczy. 

— zrobię wszystko byś poczuł się lepiej. — Ryan słysząc te słowa wzdrygnął się lekko. Brendon nie miał prawa go tak ranić.. po prostu nie mógł. Nie chciał żeby ten kiedykolwiek widział, że cierpi. To on powinien, a Ryan doskonale wiedział co zrobić by tak się stało.

— Podobam ci się Dall? — zapytał zupełnie bez kontekstu, wpatrując się przenikliwie w oczy starszego.

— Co? O czym ty mówisz? — W jednej chwili poczuł jak jego dłonie zaczynają się srogo pocić. To pytanie ze strony Ryana kompletnie go zaskoczyło i zdezorientowało.

— Jestem dla ciebie atrakcyjny? Tak czy nie? - zapytał niecierpliwie, oczekując prędkiej odpowiedzi.

— To znaczy masz coś w sobie, przez co myśle, że nie jeden hetero koleś zaczął by się ślini na twój widok i..

— Ale czy jestem atrakcyjny dla ciebie?

Nie!

Wszystko w głowie Dallona krzyczało teraz by nie wyjawiać prawdy. Nie sądził jednak jak oczywiste to było. Przecież przespał się z Ryanem, nie mógł teraz zaprzeczać, że nic do niego nie czuje.

— Tak... — Miał wrażenie, że po tych słowach czas zwolnił. Sekundy przemieniły się w godziny, a on sam z zapartym tchem czekał na odpowiedź Ryana, modląc się, czy to co wyjawił nie zniszczy wszystkiego co ich dotąd łączyło.

— Okay — z jego głosu nie dało się odczytać żadnych emocji ani negatywnych ani tych pozytywnych. — Kiedy wrócą twoi rodzice?

*Wybaczcie, że nagle w środku książki angielskie słówko, ale no jestem po prostu zakochana w nim, a po polsku brzmi to o wiele gorzej...

You belong to me | RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz