•42•

967 81 41
                                    

— Pamiętasz co mi obiecałeś? — Brendon wręcz od razu po wejściu do domu nawet nie zdejmując butów wyszczerzył się do młodszego.

— Tak — nastolatek momentalnie uśmiechnął się na myśl o tym co zaraz miało nastąpić. Na szczęście chłopak, tak jak obiecał, pozostał niepijany. Od razu zauważył, że w domu nie ma rodziców, przez co mają pełną dowolność co do różnych zagrań. — A na co masz dziś ochotę?- zagadnął młodszy, powoli rozsznurowując buty, co zaczął robić i starszy. Szczerze powiedziawszy on sam był teraz w stanie zrobić totalnie wszystko dla Brendona. Był tak podniecony, że spełniłby jego każda fantazje byle by tylko móc osiągnąć ten piękny stan orgazmu.

— ja mam na dużo rzeczy ochotę tylko nie wiem, czy im podołasz — uśmiechnął się chytrze. Ryan jeszcze nie zdążył poznać całej gamy skrytych fantazji i erotycznych snów starszego.

— na pewno dam radę — postanowił  podlizać się starszemu — Możemy robić co tylko chcesz —mruknął uśmiechając się zadziornie. Doskonale wiedział, że dominacja kręciła Uriego ponad wszystko, więc gdy tylko ten będzie mógł sprawować władzę będzie najbardziej usatysfakcjonowany.

Brendon szybko przeanalizował parę rzeczy, po czym po prostu podszedł do bruneta i podniósł go tak, że ten oplótł się nogami wokoło jego talii i bioder. Ryan nie spodziewając się takiego ruchu odruchowo pisnął co spotkało się jedynie z rozbawianiem w głosie starszego, który zaczął wnosić go po schodach na górę.

— nie musisz być delikatny — mruknął Ryan, gdy tylko szatyn z wyjątkową precyzją odłożył go na łóżko w swoim pokoju. Na dłuższą metę zaczęła irytować go cała ta otoczka traktowania, w pewien sposób ulgowo sfer seksu przez Uriego. Sam brunet chciał spróbować czegoś jeszcze bardziej pikantnego. Czegoś ponad to wszystko.

— Tylko tak mówisz. — szatyn przewrócił oczami zaczynając rozpinać jego spodnie, by następnie zabrać się za swoje.

— Nie, jestem w pełni poważny. — zaprotestował od razu. — Przestań traktować mnie ulgowo. — skrzyżował ręce.

— Nie traktuje cię ulgowo. — szatyn parsknął śmiechem, jednocześnie rzucając gdzieś na bok zdjęte przed momentem spodnie.

— W takim razie mnie zerżnij. — Ryan w sumie sam nie wierzył, że wypowiada takie słowa.  Brendon zatrzymał się w połowie zdejmowania koszulki i spojrzał na niego dziwnie.

— Co powiedziałeś? — wolał się upewnić, że piętnastolatek naprawdę wypowiedział te słowa, a nie jest to tylko jakaś chora fantazja jego samego.

— Chce krzyczeć i piszczeć, a ty masz nie przestawać. — powiedział to znowu bardzo, bardzo poważnie. Można powiedzieć, że nie myślał racjonalnie, bardziej to podniecenie przez niego przemawiało.

— Jesteś tego pewien? — uniósł brew będąc wciąż zdziwionym. — Naprawdę nie chce, żebyś potem źle się przez to czuł. — trochę niepokoiło go zachowanie młodszego. Wydawał się jakiś nieobliczany, czego mógłby potem żałować.

— Skończ już gadać. — Ryan się niecierpliwił, gdyż teraz był już tylko w bieliźnie i znudzony czekał, aż szatyn również zrobi to samo i przejdzie do rzeczy.

***

— Wczoraj chyba wszyscy sąsiedzi nas słyszeli. — zaśmiał się Brendon patrząc na młodszego po uszy przekrytego kołdrą. Mimo, że było już południe obydwoje wciąż leżeli w łóżku - odsypiali wczorajsze wieczorne „zabawy". Okazało się bowiem, że usnęli dopiero gdzieś około godziny trzeciej nad ranem. — chyba już nigdy nie spojrzę im w oczy — ponownie się uśmiechnął. Co Ryan odwzajemnił, niestety, na jego twarzy był widoczny również grymas bólu.

You belong to me | RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz