°28°

1K 97 145
                                    

- Brendan - Ryan nie mogąc obudzić już od pewnego czasu szatyna, potrząsnął jego ramieniem chcąc, by ten otworzył oczy jednak gdy to nie poskutkowało po prostu wszedł na jego klatkę piersiowa i patrzył na niego z gory. Było już południe, a  nastolatek musiał jeszcze uczyć się na ważny test, przez co chciał już wracać do domu.

- Heeej - szatyn przeciągnął się otwierając oczy, po czym uśmiechnął się do bruneta mimo rozsadzającego go od środka bólu głowy. Zupełnie nie spodziewał się takiej pobudki  Zakwasy plus kac to nie za dobre połączenie.

- Chciałem się zapytać za ile planujemy wracać. - oznajmił Ryan cały czas patrząc góry na starszego.

- W sumie nie wiem. - wzruszył ramionami, następnie zakładając ręce za głowę - A która godzina? - zapytał, wpatrując się w prawie nagiego nastolatka.

- Parę minut po dwunastej. - oznajmił spoglądając na telefon szatyna, który leżał na szafce nocnej.

- Yhym okej, zaraz możemy jechać tylko daj mi chwile. - zamknął oczy - Głupi kac. - jęknął - Za dużo wypiłem.

- No - brunetowi przypomniało się wszystko co wczoraj mówił szatyn. I zszedł z starszego zaczynając czuć się ciupkę niezręcznie.

- Przepraszam, jeżeli gadałem jakieś głupoty, zapomnij. - dodał chłopak, widząc kontem oka jak młodszy leży po prostu wgapiając się w sufit. Nawet nie trudził się, by przykryć się kołdrą. Ryanowi w sumie zrobiło się ciutkę przykro. To by znaczyło, że nie jest on dla szatyna w żaden sposób atrakcyjny...- co jest? - zapytał wreszcie Brendan,  następnie odwrócił się bokiem tak, że teraz podpierał się na łokciu. Ta cisza ze strony Ryana zaczęła go niepokoić.

- Nie nic. - szybko powiedział młodszy, nie chcąc dać po sobie poznać, że jest w jakikolwiek sposób smutny.

- No przecież widzę, że coś jest nie tak, powiedz. - powtórzył szatyn.

- Ale ja serio mówię prawdę - westchnął Ryan, jednak to też nie przekonało Brendana, bo po chwili mimo ogólnego bólu wszystkiego podniósł się i usiadł na młodszym zaczynając jednocześnie go łaskotać. Nastolatek nie mogąc powstrzymać się od śmiechu zaczął się szarpać zamykając co chwila oczy. Niby próbował zrzucić jakoś z siebie szatyna, ale średnio mu się to udawało. Nagle cały strach przed jakimkolwiek dotykiem ze strony starszego minął, a w zamian wypełniło go uczucie radości i beztroski.

- No przestań już. - wymachiwał rękami  śmiejąc się i próbując złapać oddech.

- Nie dopóki nie powiesz mi o co chodzi . - powiedział Brendan wielce nieprzejęty nie zaprzestając „torturowania" go.

- Na prawdę o nic! - Ryan cały czas się śmiał.

- Eee... - nagle usłyszeli zdziwiony okalany poranną chrypką męski głos- co wy do cholery robicie? - obydwoje spojrzeli w stronę Dallona stojącego jakby niepewnie w drzwiach.

- My? - zbystrzał. Doskonale wiedział, że to nie wygląda normalnie - Nic. - oznajmił Brendan szybko schodząc z młodszego. Tak, to zdecydowanie była najgorsza możliwa odpowiedź.

- Ta, bo niby łaskotanie drugiego chłopaka, będąc jedynie w bokserkach jest najnormalniejszą rzeczą na świecie. - parsknął starszy brunet.

Ogólnie Ryan był w tamtym momencie ultra speszony tak jak w sumie i Brendan, chociaż on nie aż w takim stopniu.

- Co jest? - nagle w progu znalazł się również Jack. Było widać, że dopiero wstał z łóżka po jego roztrzepanych włosach i stroju.

- Właśnie nakryłem Brendana z Ryanem na.. w sumie nie wiem czym - oznajmił rozkładając ręce.

You belong to me | RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz