°63°

564 61 28
                                    

4/4

*Tydzień później*

— Na pewno mamy wszystko? — Ryan po raz kolejny zaczął wertować wzrokiem listę rzeczy które musieli zabrać. Już od kilku dni przygotowywał się do wyjazdu, trując nim głowę swojego chłopaka.

— Tak, na 100%. — Brendon przewrócił oczami, zaczynając irytować się już ciągłymi obawami młodszego. Praktycznie co 10 minut kazał mu sprawdzać ich torbę i co i rusz wpakowywał do niej kolejne niezbędne według niego przedmioty.

— Wziąłeś moją legitymację? — zapytał Ryan, od razu sięgając do torby, gdzie znajdował się portfel Brena. — okej jest. — Odetchnął, zaczynając zastanawiać się o czym mogli jeszcze zapomnieć.

— Dobra Ry wystarczy. — Brendon widząc, że młodszy po raz kolejny sięga po swoją listę zabrał mu ją z dłoni. — O niczym nie zapomnieliśmy, a zapasowe szczoteczki do zębów na prawdę do niczego się nam nie przydadzą — zapewnił go chłopak, zerkając na jeden punkt z listy.

— Nigdy nie wiadomo co się wydarzy — oznajmił Ryan, nie podzielając zdania starszego, co do szczoteczek.

— Wyjeżdżałem na różne wycieczki milion razy i serio nigdy nic nie stało się z moją szczoteczką — powiedział, uśmiechając się do niego przyjaźnie. Lekko bawił go zapał i podniecenie jakim pałał Ryan odnośnie wyjazdu. Rozumiał to i cieszył się jego szczęściem, ale mimo to wiedział, że musi powstrzymywać go przed zapakowaniem wyposażenia całego domu, bo to zapewne on będzie musiał nieść ich torbę, która i tak już ważyła tonę.

— Dobra może i masz rację. — Ryan przewrócił oczami ostatecznie ulegając. Stresował się i jednocześnie nie mógł doczekać wyjazdu. Nigdy wcześniej nigdzie nie wyjeżdżał, przez co 4 dni w Vegas wydawało mu się czymś niesamowitym. Wielokrotnie dziękował za to rodzicom Brena jak i samemu chłopakowi, bo w końcu to wyłącznie dzięki nim mógł jechać.

— Myślę, że musimy po mału się zbierać — oznajmił Brendon, odczytując godzinę ze swojego zegarka. Zbiórka miała być za niecałą godzinę, a oni musieli jeszcze zjeść śniadanie, dojechać do szkoły i przedtrwać szopkę jaką odegra jego mama.

***

— Odezwijcie się chociaż raz — poprosiła Grace, po wycałowaniu obu chłopców. W jej oczach było widać łzy, a ona sama zachowywała się jakby mieli wyjechać na rok, a nie 4 dni. Ryan uważał to za bardzo kochane, za to Brena lekko to irytowało. W tym momencie idealnie została ukazana różnica w ich charakterach. Brunet, nie doświadczając nigdy wcześniej takiej miłości ze strony rodziców zachwycało zachowanie mamy starszego. Czuł się przez to otoczony pewnego rodzaju opieką. Brendon za to, doświadczając tego od narodzin nie widział w tym nic nadzwyczajnego, a wręcz denerwowało go zachowanie swej rodzicielki.

— Okej zadzwonimy, pa. — Szatyn chciał jak najszybciej zakończyć rozmowę z mamą, chcąc udać się już do autokaru, aby zająć jakieś dobre miejsca. 

— To do widzenie. — Ryan uśmiechnął się lekko do kobiety, czując jak starszy łapie go za dłoń i chce żeby już odeszli.

Kobieta ostatni raz pomachała im, obserwując jak ci znikają za wejściem do autokaru.

***

— Myślę, że tego roczny bal będzie najlepszy — oznajmił rudy chłopak, zaczynając nowy temat rozmowy. Podróż trwała już od ponad godziny, a Ryan myślał, że nie wytrzyma przez hałas jaki panował w autokarze. Spodziewał się, że będzie głośno, ale żeby aż tak?

— A z kim tak właściwe idziesz? —  zapytał Brendon, gdyż on jak i reszta chłopaków mieli Billego za prawiczka który nigdy nie znajdzie sobie żadnej dziewczyny.

— Z Emily z 11d — oznajmił dumnie, chcąc pochwalić się blond włosą pięknością, którą zaprosił na bal już jakiś czas temu.

— Wow prawiczek Billy wreszcie zaliczy! — Zaśmiał się Dallon, co za raz po nim zrobiła i reszta, oczywiście po za rudowłosym, który był teraz obiektem kpin.

— Jesteście niezwykle zabawni wiecie? — Prychnął, nie podzielając ich entuzjazmu.

— No nie obrażaj się. — Josh zrobił smutną minę, aby po chwili ponownie się roześmiać.

— Nie da się z wami rozmawiać — stwierdził chłopak, odwracając się, po czym zakładając na uszy słuchawki, skutecznie zakłuszając w ten sposób hałas.

— Dasz mi swój telefon? — zapytał Ryan, zwracając się do Brendona. Nie udzielał się zbytnio w całej tej rozmowie, gdyż lekko stresował się poznaniem nowych osób, jaką był chociaż Billy. Dobrze czuł się tak naprawdę jedynie w towarzystwie Josha Tylera i Brena których uważał za swoich przyjaciół. Nie był pewien, czy do tego grona powinien zaliczyć również Dallona. Niby lubił chłopaka, alepo wszystkim co się wydarzyło czasami nie czuł się przy nim zbyt komfortowo.

— Tak jasne. — Brendon wręcz od razu wyciągnął z kieszeni urządzenie, wręczając je młodszemu — Może obejrzymy jakiś film? — zaproponował, chcąc spędzić trochę więcej czasu z Ryanem, bowiem widział, że ten ewidentnie nie odnajduje się zbytnio wśród tylu osób.

— Okej. — Młodszy przystał na jego propozycje, odpalając Netflixa. Od pewnego czasu wręcz uzależnił się od tej platformy. Zdecydowanie, gdyby miał wybrać 2 rzeczy które mógłby zabrać ze sobą na bezludną wyspę byłby to laptop z dostępem do Netfixa i Brendon. Ale przede wszystkim Netflix.

Po wybraniu jakiegoś filmu brunet oparł głowę o ramię strarszego, wręczając mu przy tym telefon.

— Już mysłałem, że mi tego oszczędzisz. — Zaśmiał się Brendon, mając na myśli trzymanie urządzenia w niewygodnej pozycji.

— Możemy się potem zamienić — zaproponował Ryan, następnie skupiając swoją całą uwagę na poruszających się klatkach filmu.

***

Po upływie kolejnej godziny, Ryan i Brendon kompletnie stracili zainteresowanie filmem, zaczynając ze sobą rozmawiać. Jak się okazało film pt "Rekinado" nie był w cale taki fajny. No bo serio rekiny i tornado? To przecież kompletnie do siebie nie pasuje!

— Zróbmy sobie zdjęcie — wypalił w pewnym momencie szatyn. Chciał utrwalić tą chwilę spędzoną ze swoim chłopakiem w postaci kilkutysięcy pikseli łączących się ze sobą w całość.

— Dobrze. — Ryanowi, słysząc słowa starszego zrobiło się milej na sercu. Od ich 'ślubu' minął tydzień, a on coraz mocniej zaczął zauważać, że rzeczywiście ich relacja staje się coraz głębsza. Było to najprawdopodobniej spowodowane, wyznaniem obustronnej miłości, co nadało pewnego nowego tępa ich związkowi.

Brendon wszedł w ikonkrę aparatu, następnie ustawiając telefon pod odpowiednim kątem, aby za równo światło jak i cienie dobrze ze sobą współgrały, tworząc najlepszy i jak najbardziej wyraźny obraz.

Po kilkukrotnej zmianie póz w galerii pojawiło się kilkanaście zdjęć przedstawiających ich dwójkę.

— Wowowow czy mi się wydaje, czy Brendon robi sobie selfie? — Nagle po autokarze rozniósł się śmiech Josha, nie dowierzającego w to co widzi.

Ryan automatycznie, czując na sobie wzrok wszystkich, zawstydził się lekko, tym samym rumieniąc się.

— To słodkie. — Tyler zganił swojego chłopaka za takie zachowanie —Joshi dlaczego nie robimy sobie słodkich zdjęć? — zapytał.

— Głównie dlatego, że nie jestem fotogeniczny — stwierdził chłopak — chyba, że pozowałbym bez koszulki i inni skupiali by wzrok na mojej klacie. — Wszyscy słysząc jego słowa zaśmiali się.

— Mogę wstawić któreś zdjęcie na instagrama? — zapytał Brendon, przeglądając galerie.

— Tak jasne. — Ryan uśmiechnął się do niego lekko — Tylko takie na którym wyglądam chodź trochę dobrze co ty — Postawił jeden warunek, wystawiając w jwgo stronę palec.

— Dobrze. — Zaśmiał się szatyn, przystając na to. Po chwili oboje byli skupieni na wybieraniu odpowiedniego zdjęcia, śmiejąc się przy tym, gdyż na większości wyglądali jak upośledzeni debile.

You belong to me | RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz