Od razu po przebudzeniu Ryan przypomniał sobie wszystkie wydarzenia z wczorajszego wieczoru, przez co cały smutek uderzył w niego po raz drugi, równie mocno co poprzedniejszego dnia. Sam, którego powoli zaczął uważać za przyjaciela okazał się równie źle nastawiony do niego co wszyscy. W sumie mógł się domyślić. W końcu kto chciałby się zaprzyjaźnić z kimś takim jak on? Zaczął martwić się również, czy ludzie ze szkoły będą wypominać mu to, że chciał się zeszmacić i znaleźć sobie sponsora. Nie wiedział czego ma się spodziewać. Przeszedł już tak strasznie dużo. Dlaczego życie tak bardzo go karało? Czasami naprawdę zastanawiał się co wogóle go przy nim trzyma. Z rozmyśleń wyrwał go jednak dźwięk pukania do drzwi.
- Proszę. - powiedział, domyślając się, że to Brendon. Dziwiło go zachowanie starszego. Dlaczego niby chłopak tak bardzo się zmienił? Była to osoba, która strasznie go zraniła, ale z drugiej strony była prawdopodobnie jedyna osoba, która chciała mu w jakikolwiek sposób pomóc. Miał do niego mieszane uczucia.
- Jak się czujesz? - zapytał od razu zamykając za sobą drzwi bojąc się, że rodzice mogą coś usłyszeć. Przez moment wpatrywał się w młodszego, nie wiedząc, czy może się przysiąść.
- Całkiem nieźle. - powiedział Ryan, zdobywając się na sztuczny uśmiech co Brendon jednak zauważył.
Westchnął więc siadając na brzegu łóżka, żeby przypadkiem nie naruszyć granicy komfortu Ryana.Przez chwilę siedzieli tak w ciszy, aż w końcu Brendon odezwał się ponownie.
- Wiem, że mnie nienawidzisz i, że raczej nie zmienisz nastawienia do mnie, ale uwierz mi, że możesz na mnie liczyć. - zapewnił patrząc na bruneta, który jednak nie będąc na tyle silnym psychicznie i wgapiał się w kołdrę, którą był wciąż przykryty. Nie mógł spojrzeć szatynowi w oczy i to nie dla tego, że się go bał, bardziej wstydził się przed nim tego, że dowiedział się, że chciał się on zeszmacić dla jakichkolwiek pieniędzy. - Pomogę ci, jeżeli tylko będziesz tego chciał. - kontynuował więc Brendon nie słysząc od niego żadnego słowa-Możesz tu zamieszkać, wiem, że po tym, co zrobiłem raczej nie chcesz mieć ze mną czegokolwiek wspólnego, ale nie będziesz musiał się do mnie nawet odzywać, pogadam z rodzicami na pewno się zgodzą, będziesz spał w tym pokoju z dala ode mnie. - kontynuował chcąc go przekonać.
- Nie mogę Brendon... -odezwał się Ryan przerywając mu i zdobywając się na krótki kontakt wzrokowy.
- Naprawdę wiem, że to wszystko, co ci zrobiłem jest niewybaczalne, ale myślisz, że długo wyżyjesz chcąc mieszkać z ojcem? - zapytał- Okey idzie lato jest coraz cieplej, wiec nie jest aż tak źle, ale co w zimę? Nawet sam koszt za ogrzewanie jest duży, a w dodatku przecież widziałem, w jakim stanie jest ten dom, nie poradzisz sobie - westchnął.
- Poradzę- zaprzeczył szybko. Nie chciał polegać na innych, gdyż ci zawsze w każdej chwili mogli go zawieźć- zawsze radziłem, tylko teraz zjawiłeś się ty i mi wszystko popsułeś - dodał marszcząc brwi.
- Jeżeli radzeniem sobie nazywasz dawaniem dupy za hajs to powodzenia - Brendon od razu po wypowiedzeniu tych słów stwierdził, że przesadził. W oczach Ryana znowu płonął wstyd. - Wyglądasz jakbyś nie jadł nic od kilku dni, masz wory pod oczami i zapadnięte policzki. Założę się, że wystają ci już żebra..., wyniszczasz się Ryan, jeszcze chwila i zachorujesz na coś poważnego albo gorzej. - zmienił temat. Ten jednak wciąż siedział cicho, no ale cóż Brendon miał rację czuł się strasznie wyczerpany, chociaż chyba już zdążył przywyknąć do głodu i słabych warunków zamieszkania.- Daj sobie pomóc. - mówił dalej - proszę cię - nalegał. Czuł, że musi mu pomóc - przynajmniej na jakiś czas aż znajdziemy jakieś rozwiązane.
Ryan ponownie na niego spojrzał, w sumie nie wiedząc co powiedzieć. Znowu miałby zamieszkać u swojego oprawcy, nie miał jednak innego wyjścia. Tak naprawdę od tego wyboru mogło zależeć jego życie i doslonale zdawał sobie z tego sprawę, a jednak, mimo wszystko chciał żyć.
CZYTASZ
You belong to me | Ryden
Hayran KurguSezon 1 and 2 Gdzie Ryan ma 15 lat i jest szantażowany przez 17 letniego Brendona upokarzającym filmikiem.