°32°

944 105 29
                                    

  - Chodźmy do mojego pokoju. - zaproponował szatyn, gdy zabrakło im już powietrzna.

- My eee...- Ryan zawiesił się na moment, jednak nie zdążył nic powiedzieć, bo został bezwolnie podniesiony z łóżka i zaniesiony na rękach w kierunku innego pomieszczenia.

- Mam wygodniejsze łóżko. - wyjaśnił właśnie tam go odkładając, jak najdelikatniej potrafił, normalnie jakby nastolatek był porcelanową laleczką.


- Czyli to chyba oznacza, że coś do mnie czujesz. - pokazał swoje białe zęby jednocześnie przysiadając się obok młodszego.

- Zimno mi. - Ryan przygryzł wargę starając się zmienić temat. - Pójdę się ubrać w coś cieplejszego. - wyjaśnił pokrótce chcąc uniknąć teraz rozmowy z szatynem i wstać z łóżka, lecz ten go zatrzymał.

- Zaczekaj dam ci coś swojego. - zaoferował się i nie czekając na odpowiedź pognał do szafy, znajdującej się parę metrów dalej, po czym wyjął z niej pierwsza lepszą bluzę, następnie podając ją nastolatkowi.

- Dzięki. - uśmiechnął się szczerze, bo w sumie się nie spodziewał. Od razu po założeniu jej poczuł przyjemny zapach wody kolońskiej szatyna. Chyba jednak musiał zbyt widocznie zafascynować się nim, iż usłyszał obok cichy śmiech tłumiony ręką.

- Czuć moimi perfumami. Wiem. - przyznał - Podobają ci się. - raczej stwierdził niż zapytał, przez co Ryan poczuł wchodzący rumieniec na jego policzkach. - Uroczo wyglądasz. - dodał, widząc właśnie przed sobą nastolatka z grzywką opadającą na jedno oko. Ryan nie wiedział co ma odpowiedzieć, przez co jeszcze bardziej się zarumienił i nerwowo przygryzł policzki.

Naprawdę sytuacja, w której się teraz znajdował strasznie go zawstydzała, ale tak w dobry sposób.

- Chcesz... - Ryan zaczął uciekać wzrokiem od szatyna - się znowu całować?- wydusił z siebie. Nie wiedział jak ma o to dokładnie zapytać i czy może po prostu to zrobić. Brendon nic nie odpowiedział, a jedynie zaśmiał się pod nosem przysuwając się do niego bliżej. W końcu wpił się w niego ustami.

Ryan po raz kolejny myślał, że nie wytrzyma z przyjemności. Dotychczas sądził, iż zwykły pocałunek jest czymś nudnym, wymuszonym, ale bardzo się mylił. Chciałby żeby to nigdy się nie kończyło. Mógłby trwać tak w wieczność. Wszystkie pozytywne emocje napływały w jednym momencie w jedno miejsce, a dokładnie jego krocze, przez co pragnął jego ust coraz bardziej.

- Bren możesz pomoc mi z telewizorem, bo coś nie dzia... - spomiędzy tego wszystkiego wyrwał go kobiecy głos. Grace zaniemówiła w połowie słowa, a obydwoje nagle oderwali się od siebie jak poparzeni- Przepraszam, mogłam zapukać - powiedziała szybko kobieta, chcąc się usprawiedliwić, jednak mimo wszystko nie będąc wielce zażenowaną.

- Mamo... - jęknął szatyn niezadowolony, że ta przerwała tak ważny moment.

- Widzę, że jesteś zajęty, ale mógłbyś mi pomóc. Pilot od telewizora szwankuje. Nie wiem czego to wina- zmarszczyła brwi kompletnie nieprzejęta tym, iż właśnie rozwaliła świetnie zapowiadającą się grę wstępną. Brendon wiedząc, że ze swoją rodzicielką nie wato dyskutować, posłał młodszemu przepraszające spojrzenie i udał za swoją wyrodną matką jednocześnie zostawiając w pokoju nastolatka.



- No co? - nie wytrzymał w końcu czując na sobie wzrok mamy i widząc jej lekki uśmiech katem oka. Czekał tylko, aż ta jakoś skomentuje to co zobaczyła.

- Wiedziałam, że będziecie razem. - zachichotała na ten swój maminy sposób.

- W sumie to teoretycznie jeszcze nie jesteśmy - starał się ukryć lekki uśmiech.

-To, czemu się całowaliście?- zdziwiła się - zresztą wydaje mi się, że ostatnio Ryan nie spał w pokoju gościnnym.- napomknęła znacząco.

- Jesteś zdecydowanie zbyt ciekawska - oznajmił szatyn - zresztą powiedziałem, że teoretycznie nie jesteśmy jeszcze - podkreślił to słowo - razem. - dodał.

- Mhm - jedno mruknięcie wystarczyło by podważyć wszystko, co szatyn przed momentem powiedział. Ona jak to mama miała już dawno ułożona swoją wersję wydarzeń i się jej trzymała nie dopuszczając do siebie żadnej innej.

- Okej, dzięki idź już do swojego chłopaka- popędzała go, gdy ten tylko naprawił pilot i jej go wręczył. Szatyn westchnął, jednak wrócił na górę zastając tam Ryana leżącego na wznak na materacu.

- Masz bardzo wygodne łóżko.- oświadczył krótko, spoglądając na niego przelotnie.

- To dobrze, że ci pasuje, bo chyba będziesz od dzisiaj na nim spał. - mruknął, przysiadając się obok z uśmiechem od ucha do ucha wgapiając się w sufit. Ryan jedynie podniósł się do pozycji siedzącej, chcąc dobrze widzieć szatyna - Jeżeli będziesz oczywiście chciał. - dodał szybko.

- W sumie nie wiem... - od nowa zaczęły męczyć go wyrzuty. - Nie powinienem... - skrzywił się. - Twoja mama jeszcze sobie coś wymyśli...

- Nie zmuszam cię ani nic, ale wolałbym mieć cię tutaj... przy sobie. - wyjaśnił- Wiesz, że bym cię nie skrzywdził, prawda?- dotknął jego policzka otwartą dłonią. Dalej pamiętał wszystkie przykre wydarzenia sprzed paru tygodni. Ryan jednak nie odezwał się ani słowem- Naprawdę, przepraszam cię za to wszystko - Brendon nie słysząc odpowiedzi cofnął swoją dłoń.- strasznie mi głupio. - wreszcie zaryzykował i wtulił się w niego i zaciskając swoje palce na materiale bluzy, w którą był ubrany młodszy.

- To nie tak, że ci nie wybaczyłem. - chłopak odezwał się słabo - Po prostu trudno mi zapomnieć. - mruknął uśmiechając się smutno.

- Nie wyobrażasz sobie jak źle się z tym wszystkim czuje. - westchnął - Tyler miał racje, kiedy na początku powiedział, że jestem złym człowiekiem... Nie zasługuje na ciebie.- mówił cały czas będąc wtulonym w młodszego. Potrzebował wsparcia drugiej osoby. Cholernie mocnego wsparcia. - Ryan jednak dalej milczał. Gdyby nawet potrafił się teraz odezwać nie wiedziałby co powiedzieć.

- Nie jesteś złym człowiekiem. - mruknął nieśmiało po paru chwilach ciszy, cały czas tkwiąc w uścisku- zawdzięczam ci tak strasznie dużo- ciągnął *jeszcze będziesz ciągnął, ale nie teraz*- i chętnie zostanę na noc. - uśmiechnął się już normalnie, szczerze. - Położę się już spać.- dodał zdejmując bluzę, by po chwili odłożyć ją obok.

- Dobrze.- Brendon uśmiechnął się szeroko.

- Tylko proszę nie dotykaj mnie.- mruknął nieśmiało nie wiedząc, czy w ogóle może o to prosić śpiąc u szatyna w łóżko. W sumie finalnie to on decydował.

- W porządku.- kruczowłosy doskonale go rozumiał i jego wszelkie obawy.- będę się trzymał swojej połowy- zapewnił szczerze. - z dala od ciebie - nie miał najmniejszego zamiaru rujnować zaufania, jakim obdarzył go nastolatek. Tym razem nie mógł go zaprzepaścić, bo to oznaczałoby totalny i nieodwracalny koniec. Bardzo chciał go dotknąć i zasnąć obejmując go, lecz musiał poczekać, aż chłopiec sam będzie tego chciał. Musiał być cierpliwy. Jak się okazało nie musiał długo czekać, iż jakieś dwie godziny później, gdy wybiła 22 i również postanowił kłaść się spać. Ryan poruszył się czując jak materac porusza się uginając pod starszym.

- Przytul mnie. - wymruczał słabo. Jednak zabrakło mu tylko jednego do idealnego snu-dotyku szatyna, tak więc ten nie myśląc długo wręcz wskoczył pod kołdrę i delikatnie objął już prawie śpiącego Ryana ramieniem w talii. Nastolatek był odwrócony tyłem do starszego, lecz i tak wydawało mu się, że może zauważyć jego uśmiech malujący się na twarzy.

You belong to me | RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz