°25°

1.1K 95 34
                                    

- Usnąłem wczoraj? W sumie nie dużo pamiętam i... - powiedział Ryan, wchodząc do pokoju Brendona, po usłyszeniu „proszę".

Wręcz od razu zatrzymał się w progu. W sumie nie widział się z szatynem od czasu, gdy poprzedniego wieczoru usnął na kanapie, podczas oglądania filmu wraz ze starszym, a ten najpewniej przeniósł go do jego pokoju. - Co ci jest? - zmarszczył brwi, gdy zobaczył leżącego go na brzuszku w piżamce, mimo że dawno minęło południe.

- Zakwasy. - powiedział jedynie cierpiący teraz niewyobrażalnie szatyn - Wszystko mnie boli. - jęknął odwracając głowę w kierunku młodszego.

- Mogę jakoś pomoc? - Ryan przejął się stanem zdrowia chłopaka - Może przynieść ci jakieś leki przeciwbólowe czy coś? - zapytał. Pamiętał jak ten zawsze opiekował się nim i teraz on czuł się zobowiązany odwdzięczyć się za pomoc ze strony starszego.

- To nic nie da. - machnął na to ręką - Mama posmarowała mnie jakąś maścią, która niby miała pomoc, ale czuje się tak samo tylko bardziej lepki - dodał wzdychając.

Ryan nie wiedząc co poradzić usiadł na brzegu ultra miękkiego łóżka Brendona.

- To może jesteś głodny? Albo chce ci się pić - zapytał Ryan, chcąc jak najbardziej pomóc chłopakowi.

- Nie dzięki, wszystko jest okej - oznajmił uśmiechając się lekko - Ale będzie mi miło jak ze mną posiedzisz - dodał. Chciał spędzić z młodszym jak najwięcej wolnego czasu.

- Myślę, że mogę - Ryan lekko się uśmiechnął. - Może pooglądamy jakiś film czy coś?

- O dobry pomysł. - poparł go odwracając się jak najdelikatniej na plecy i robią miejsce Ryanowi. - mój laptop leży na biurku - dodał. Tak więc Ryan zabrał go stamtąd, po czym ułożył się obok na łóżku, opierając głowę o ścianę.

***
- ciekawe czy jest już druga część - oznajmił Ryan, gdy skończyli oglądać. Film był serio świetny i chłopak naprawdę chciał obejrzeć jeszcze 2 część.

 - nie, jest tylko w kinach - westchnął

 - trudno za jakiś czas go obejrzę. - wzruszył ramionami. Nie spieszyło mu się. Musiał po prostu poczekać, aż ten będzie dostępny online, iż na bilety do kina w żaden sposób nie było go stać.

- W sumie możemy pojechać, jeżeli chcesz. - napomknął Brendon - Nie mamy nic ciekawszego do roboty. - oznajmił.

- Nie no, nie musimy, zresztą na pewno wszystko nadal cię boli, powinieneś leżeć i odpoczywać - powiedział Ryan, mimo że w głębi duszy serio chciał jechać. Za wszelką cenę chciał uniknąć tego by jeszcze szatyn płacił za jego zachcianki. I tak brunet był już w pełni uzależniony finansowo od starszego i jego rodziców.

- Możemy pojechać wieczorem. Do tego czasu na pewno mi się polepszy - stwierdził Brendon się mając zamiany odpuścić. On również bardzo chciał obejrzeć drugą część.

- Zobaczymy. - Ryan uśmiechnął się do jego lekko. Wiedział, że zrobi wszystko by jednak nie pójść.

- Chciałbyś zrobić mi masaż? - zapytał szatyn jakby nigdy nic, gdy wśród nich zapadła chwila ciszy.

- Co?- Ryan odwrócił wzrok w jego stronę zdziwiony. Przesłyszał się?

- Mógłbyś mnie pomasować? - zapytał uśmiechać się do niego przyjaźnie, przez co Ryan na moment się zastanowił. Bardzo chciał dotknąć szatyna tak bliżej, ale się wstydził.

- W sumie mogę...- mruknął wydymając wargi - Ale nie wiem jak to się robi... - dodał nie mając pojęcia, od czego zacząć.

- Usiądź na mnie (oh my Josh jak to brzmi) i uciskaj trochę skórę. - wyjaśnił zdejmując swoją koszulkę i odwracają się na brzuch następnie kładąc się na nim. Ryan w sumie poczuł się dosyć niezręcznie. Podniósł się lekko przekładając nogę w celu przerzucenia jej przez ciało szatyna tak, że siedział teraz w rozkroku na jego tyłku.

- Nie jestem za ciężki?- przejął się nie chcą by starszemu było niewygodnie.

- Nie. - na tyle ile sytuacja mu pozwalał pokręcił głową.- Jest dobrze - mruknął mając głowę ułożoną na policzku.

- No dobrze...- mruknął lekko krzywiąc się, iż naprawdę nie wiedział co robić. Rozłożył szeroko palce u dłoni i przyłożył je do rozgrzanej skóry szatyna. To było naprawdę przyjemne uczucie. Ryan miał ochotę teraz położyć się na nim i zacząć wdychać jego zapach... Już nawet przestał powstrzymywać się przed takimi myślami.  Nie mógł na nie poradzić... Zatapiał dłonie w jego skórze słysząc cichy pomruk ze strony starszego, któremu równie podobała się ta pieszczota.

- Ym coś przyszło. - Ryan usłyszał dźwięk powiadomienia w telefonie Brendona, a widząc, że ten nie kontaktuje puknął go w ramię.

- Sprawdzisz, o co chodzi? - poprosił szatyn, mając zamknięte oczy i nie chcąc się ruszać.
Tak więc Ryan zabrał telefon z szafki nocnej odblokowując go, gdyż znał jego hasło. Sam mu je podał parę dni temu.

- Hej, czy możemy się dzisiaj spotkać? Dawno się nie widzieliśmy. Znowu się upijemy i zrobimy coś głupiego. - przeczytał SMS, przez co poczuł... W sumie nie do końca mógł określić co.. zazdrość? Ciekawość? Zastanawiał się kto był adresatem, gdyż był to nieznany numer. Może jakaś jego była dziewczyna, która liczy na szybki numerek?

- Pokaż. - Brendon otworzył oczy, marszcząc brwi, po czym odebrał od niego swój telefon. W sumie on sam nie wiedział kto pisze.

Brendon
Kim jesteś?

Nie musiał długo czekać by przyszła  wiadomość zwrotna.

Nieznany
Jack. Twój ukochany diler i przyjaciel. xd

Brendon
To ty żyjesz?

Mimowolnie na jego usta wcisnął się uśmiech, przez co Ryan zmarszczył brwi czując kolejne ukłucie zazdrości.

- Kto to?- zapytał w końcu nie mogąc wytrzymać.

- mój kolega, Jack, najwidoczniej wrócił do miasta i chce się spotkać. - oznajmił Brendon widząc minę Ryana. Od razu zdążył zauważyć spojrzenie zazdrości. Nie wiedział nawet czemu tak zareagował.

- O, Okey.- brunet od razu się rozluźnił.

Brendon
A jakbyśmy zebrali ekipę i spotkali się u ciebie?

Nieznany
Ekipę, czyli?

Brendon
Dallon, ja, takich dwóch też z drużyny i może mój.

W sumie przez moment zawahał się jak nazwać młodszego. Przecież nie mógł nazwać go osobą w której „potajemnie się podkochuje"

Brendon
przyjaciel

Dopisał.

Nieznany

No kk. Uchlejemy się heh.

Nieznany
Napisz do reszty. Dzisiaj o 19. Możecie zanocować jak coś. Mam własną chete więc na spokojnie.

Brendon
Kk.

- Jednak zmiana planów. - oznajmił szatyn, odkładając telefon i unosząc wzrok na młodszego. -Pójdziemy do Jacka, ale do kina w najbliższym czasie też.

- Em...- Ryan w sumie nie wiedział o kim on mówił, ale to wydawało się lepszą opcją niż ten okropny moment, gdy szatyn miałby zapłacić za ich dwójkę w kinie. - Dobrze. - zgodził się.

Krótszy rozdział i w sumie średnio sprawdzony, więc jeżeli znajdziecie jakieś błędy to piszcie.

Wg to już niedługo zaczyna się szkoła i rozdziały *niestety* będą pojawiały się rzadziej.. No raz w tygodniu w środę.

You belong to me | RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz