•12•

1.6K 110 101
                                    

- Kurwa, Ryan - Brendon widocznie się już zdenerwował, bo w żaden sposób nie mógł dogonić autka, którym kierował brunet za pomocą pada podłączonego do konsoli. - Jak nic oszukujesz - mruknął śmiejąc się i udając obrażonego, jednocześnie starając się jeszcze wygrać stracony wyścig. Ryan widząc, że starszy traktuje zwykłą grę na poważnie, jedynie zaśmiał się pod nosem.

Od jakiegoś czasu ich relacje weszły na jakby tego nie nazwać - bardziej przyjacielskie stosunki. Brendon żartował wraz z Ryanem, a czasem nawet pomagał w lekcjach. Od niedawana Bren przestał być oschły, czy arogancki. Może czasami zdarzyło mu się krzyknąć na młodszego kompletnie bez powodu, gdy miał gorszy dzień, ale poza tym, żyło im się razem całkiem dobrze. W szkole również było coraz lepiej. Ryan poprawił się z ocenami, gdyż teraz miał o wiele lepsze warunki do nauki niż wcześniej. Przez cały czas próbował sobie wmówić, że oddawanie się Brendonowi nie jest wcale aż tak złe.

- Wcale nie oszukuję - Ryan skupiał się na grze, w której jego pojazd właśnie wjeżdżał w krzaki opóźniając go i umożliwiając Brenowi przejęcia prowadzenia. W końcu musiał obronić swój honor, gdyż ani razu jeszcze nie przegrał w tą grę.
Kolejne minuty mijały im tak szybko i przyjemnie, że zaraz po spojrzeniu na zegarek szatyn posmutniał i zirytował.

- Muszę zacząć się uczyć - westchnął Brendon wstając od konsoli. - Jak chcesz, to sobie graj, czy coś - wzruszył ramionami.

- Też się pouczę i tak muszę odrobić lekcje - odparł Ryan wstając z podłogi.

- To idź już na górę, ja wyłączę - oznajmił i jak powiedział, tak zrobił.

***

- Czy wszyscy zrozumeli, co jest do zrobienia? - po klasie rozniósł się dość piskliwy głos pulchnego nauczyciela w zielonym swetrze bez rękawów. Miał w planach, by uczniowie zajęli się zadaniami, a on sam mógłby wstawić oceny z ostatnich sprawdzianów. Tak więc Ryan siedzący w przedostatniej ławce z brzegu zaczął wykonywać kolejne zadania z termodynamiki. Nagle jednak zanim zaczął trzecie ćwiczenie, poczuł jak jego telefon wibruje, więc dyskretnie chowając go za piórnikiem odczytał wiadomość.

Brendon:
Chodź do kibla na piętrze.

Brendon:
Teraz!

Ty:
Już idę.

Napisał, po czym chowając telefon do kieszeni zapytał nauczyciela o wyjście do łazienki, a gdy ten dał mu pozwolenie, chłopak od razu udał się do wskazanego miejsca. Nie widział innego wyjścia z tej sytuacji, mimo iż panowała między nimi o wiele lepsza atmosfera, w dalszym ciągu wolał się nie sprzeciwiać. Gdy tylko znalazł się w pomieszczeniu, jakaś silna ręka przyciągnęła go, a następnie popchnęła na zimną ścianę pokrytą kafelkami. Ryan od razu poczuł, jak agresywne usta całują go i jednocześnie przytrzmują jego głowę do powierzchni ściany. Brunet jednak nie przejął się zbytnio, gdyż był do tego rodzaju agresji przyzwyczajony. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Brendon nigdy nie pocałuje go z uczuciem. Nie pierwszy raz bez ostrzeżenia wpijał się w jego usta. Ry jedynie stał jak słup soli pozwalając, by starszy go obmacywał.

- Dobra, chodź - Brendon przerwał ten pocałunek, widząc, że Ryan po prostu otworzył usta nie zamierzając oddawać pocałunków ani nic w tym rodzaju. Zresztą nie przyszedł tu tylko po to, by się całować. Złapał młodszego za nadgarstek i wszedł do jednej z kabin, następnie zamykając za sobą drzwi na zamek. - Już, klękaj, bo nie mam dużo czasu - westchnął zaczynając rozpinać spodnie. - Na wuefie gość wymyślił zapasy - tłumaczył się. Dopiero teraz Ryan zauważył, że starszy ubrany był w strój sportowy. - Za dużo chłopaków otarło się o mojego kutasa - prychnął. - Musisz się tym zająć - wskazał na swojego stojącego penisa. Klęczący jedynie pokiwał głową, widząc jego członka parę centymetrów przed swoją twarzą. Nie zwracając uwagi już na nic, zabrał się do roboty starając się myśleć o wszystkim innym tylko nie o tym co właśnie robił.

You belong to me | RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz