Rozdział 3

3.1K 130 9
                                    

"Nie ma Cię i nie wiem już gdzie jesteś, ale dobrze, że nie wiesz co u mnie, bo pękłoby Ci serce.*"


Stała na balkonie, próbując się uspokoić. Słyszała ich podniesione głosy i chociaż miała przymknięte powieki to oczami wyobraźni widziała, jak skaczą sobie do gardeł. Jako jej najlepsi przyjaciele, w niektórych sprawach mieli rację, ale to nie oznaczało, że mieli prawo wtrącać się w jej życie.

- Czy ty naprawdę nie widzisz, w jakim ona jest stanie?! – krzyczała Monika. – Wykończy samą siebie, jeśli nie ruszy do przodu!

- Przecież wiem! Staram się jak tylko mogę!

- Doprawdy?! A mi się wydaje, że skapitulowałeś! Patka nigdy, przenigdy, nie tknęła alkoholu w takich ilościach!

- Trochę się napiła! To coś złego?!

- Tuż przed pracą, idioto! Dalej nie widzisz problemu?!

- Odpuść, Monia!

- Fakt, że ty odpuściłeś nie znaczy, że ja odpuszczę! Nie pozwolę jej stoczyć się na samo dno, rozumiesz?!

Patrycja spuściła głowę, opierając się dłońmi o barierkę. Nie mogła znieść, że tak darli się na siebie, wyrzucając sobie coraz to bardziej absurdalne rzeczy. Pełnoletność uzyskała cztery lata temu, a oni nie potrafili odpuścić. Niańczyli ją jak małe dziecko, które nie ma zielonego pojęcia o życiu i pieprzonym losie, który wie lepiej, co jest gorsze.

Kilka łez spłynęło po jej policzkach. Ścisnęła mocniej papieros w palcach, próbując walczyć z chęcią sięgnięcia po lampkę wina, którą zostawiła na komodzie.

- Wiesz co?! Jesteś durniem, skoro pouczasz mnie, jej najlepszą przyjaciółkę!

- Jesteś najlepsza?! W czym?! W dawaniu dupy na imprezach, kiedy ona ślęczy przy barze i marzy o podcięciu sobie żył?!

- Ty pieprzony dupku! Za kogo się uważasz, co?!

- Jesteś zainteresowana sobą i widzisz czubek tylko swojego nosa!

Nie mogła tego wytrzymać. Nigdy nie dogadywali się dobrze, bo mieli różne poglądy i inaczej patrzyli na świat.

Monika czasami bywała lekkomyślna i lubiła poznawać facetów, spędzając z nimi jedną, ewentualnie – dwie noce. Nie przejmowała się opinią innych, a już na pewno nie interesowało ją, co mają do powiedzenia jej koleżanki z pracy. I mogłaby zrozumieć jej styl życia, gdyby nie była tradycjonalistką i nie wierzyła w ślub oraz miłość po grób. Blondynka często działała wbrew sobie i swoim przekonaniom, a Ariel nienawidził takiego rodzaju hipokryzji. Przyjaźniły się wystarczająco długo, aby Patrycja przyzwyczaiła się do ekscesów przyjaciółki. Może nie podzielała jej entuzjazmu, kiedy bawiły się w klubie, a tamta zaczynała się ekscytować jakimś kolesiem przy barze, który co jakiś czas zerkał w ich stronę. Kiedy tańczyła, było jej obojętne, czy ktokolwiek na nią zwraca uwagę i patrzy, jak porusza się w rytm muzyki. Tańczyła dla siebie, nie to co Monika – wywijała nieźle, ale zawsze dla kogoś. Jakakolwiek by nie była, kochała ją ponad życie i uważała za najlepszą przyjaciółkę.

Ariel miał swoje zasady, których bronił i przestrzegał. Nie sypiał z byle jakimi dziewczynami, ale tylko z tymi, z którymi był na minimum trzech udanych randkach. Najczęściej kończył znajomości już po pierwszej, a raczej te panny, które umawiały się z nim w nadziei, że posiada własny samochód, firmę oraz dom, a najlepiej jakąś willę z basenem. Nie rozumiała przyjaciela, bo chociaż potrafił rozróżnić dziewczyny i podzielić je na kategorie, to nie potrafił odmówić i pozwalał się podrywać, a na sam koniec dostawał po głowie. Faktycznie, miał swój samochód: 10-letnią czarną skodę, którą kupił fartem przez internet. Wygrał licytację i chociaż właściciel nie był zadowolony z ceny, za jaką musiał oddać samochód, to miał pecha – klamka zapadła, z powodu jego braku znajomości obsługi komputera. I miał całkiem niezłe mieszkanie, które pomogła mu urządzić tuż po tym, jak rzuciła go Paulina, ale to i tak było nieistotne. Ariel czuł się samotny i chociaż należał do grona energicznych, towarzyskich, optymistycznych i pozytywnych osób, to czasami bywał zmęczony udawaniem i pokazywał swoje smutne oblicze średniowiecznego romantyka.

Kiedyś będziesz moja [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz