Rozdział 9

2.2K 114 14
                                    

"Zawróć, uwierz, nic nie jest skończone.*"


Następnego dnia, z samego rana, Patrycja zmuszona była wstać z łóżka, bo ktoś od dobrych kilku minut dobijał się do drzwi i nie odpuszczał. Ubrała bluzę, próbując zasłonić kolorowe misie na koszulce, po czym przeczesała dłonią włosy. Nie wymagała od swojego wyglądu zbyt wiele, bo to nie była odpowiednia pora. Ktoś zaczął uderzać pięściami, więc Patka podbiegła do drzwi i je otworzyła.

- Boże, Ariel! Oszalałeś? – krzyknęła, patrząc na niego karcąco spod półprzymkniętych powiek.

- Oszalałem?! – zadrwił, wchodząc do mieszkania i nic sobie nie robiąc z niezadowolenia przyjaciółki. – Wczoraj mogłaś mnie zbyć, bo naprawdę nie miałem już siły na słowne przepychanki z tą zołzą.

- Myślałam, że się pogodziliście...

- Marzenia ściętej głowy! – rzucił kpiąco, wchodząc do kuchni.

- Ariel – upomniała go brunetka, idąc za nim. – Monika odpuściła, więc...

- Odpuściła, bo wystawił ją facet, a ja akurat napatoczyłem się na drodze i postanowiła mi się wyżalić. Proste, prawda?

- Ona nie jest taka zła. – Patrycja uśmiechnęła się nikle. – Skoro zakopała topór wojenny, powinieneś również to zrobić. Byłoby mi łatwiej.

- Wiem, ale nie zamierzam tego robić. Zawsze, jak byłem dla niej miły to później wyzywała mnie od kretynów i chamów. Nie popełnię więcej tego błędu. – Podszedł do lodówki, a oczy Patki zrobiły się nienaturalnie duże. – Jestem głodny.

- Nie!

- Co? – mruknął Ariel, zerkając na przyjaciółkę przez ramię.

- Zapomniałam zrobić zakupów – powiedziała szybko.

- Zwykły chleb mi wystarczy.

- Ale...

Nie zdążyła nic powiedzieć, bo Ariel otworzył chlebak i aż westchnął ciężko.

- Chleba też zapomniałaś kupić? – zapytał z wyrzutem. – W jakiej ty mnie sytuacji stawiasz?

Spanikowana, z trudem przełknęła ślinę.

- Miałam zbyt dużo na głowie.

- Wokół jest pełno sklepów. – Nagle otworzył lodówkę, a Patrycja zakryła sobie usta dłonią, aby nie jęknąć. Ariel skrzywił się, wyciągając pasztet. Trzymał go w dwóch palcach. – Co to jest?

- Pasztet – szepnęła brunetka.

- Nie pytałem, czym to było, ale czym to teraz jest...

- Zapomniałam wyrzucić – tłumaczyła się. – Ostatnio nie miałam zbyt wiele czasu i... tak jakoś wyszło.

Ariel odwrócił się w jej stronę. Miał surowy wyraz twarzy, co nie wróżyło nic dobrego.

- Co ty jesz?

- Jem na mieście. Wiesz, jakieś frytki, hamburgery, kebaby... Nie głoduję!

Chłopak zmrużył oczy, bo czym zaczął otwierać wszystkie szafki po kolei. Patce głos uwiązł w gardle, bo nie była w stanie dalej się bronić.

- Co to, kurwa, jest? – warknął Ariel, wyciągając puste torebki po mące, cukrze. – A to? – Wskazał palcem na pojemnik na cukier, w którym zachowało się parę ziarenek. Głośno wciągał powietrze do płuc, opierając się dłońmi o stół i spuścił głowę. – Patryszja, daję ci pięć minut na wymyślenie dobrego usprawiedliwienia na to wszystko.

Kiedyś będziesz moja [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz