Rozdział 8

2.1K 123 2
                                    

"Ty jesteś tam, ja jestem tu, nie wiem co trzeba zrobić już.*"


Lista zakupów nie miała końca. Patrycji trzęsła się ręka, kiedy skreślała kolejne, niby niepotrzebne rzeczy, aby zrobić miejsce dla innych. Nie było jej stać na cokolwiek, a jeszcze musiała uzupełnić zapasy. Do końca miesiąca zostało raptem sześć dni, a w lodówce miała jedynie konserwę i pasztet, który otworzyła trzy dni temu i chyba już niezbyt nadawał się do jedzenia.

Miała ochotę kolejny raz poużalać się nad sobą, ale zamiast tego, postanowiła ubrać się i pójść do bankomatu, wypłacić ostatnie pieniądze.

Nie minęło dziesięć minut, a już stała przed kamienicą, otulając się mocniej szalikiem, jednocześnie próbując się chronić przed zimnym wiatrem, który targał jej włosy na wszystkie strony. Najbliższy bankomat znajdował się trzysta metrów od miejsca jej zamieszkania. Nigdy nie był oblegany i jako jedyny, w promieniu kilku kilometrów, wydawał banknoty o drobnych nominałach.

Zanim wsunęła kartkę do bankomatu, zawahała się, rozważając odwiedziny u matki, która z pewnością zaopatrzyłaby ją w kilka produktów, cały czas mając na względzie dogodzenie swojemu przyszłemu zięciowi. Jej zadaniem byłoby tylko siedzenie cicho, przytakiwanie i ciągłe chwalenie Marcina.

Zagryzła mocno zęby, siłą wpychając kartę do środka. Wklepała szybko kod PIN, wybrała kwotę i czekała. Czas oczekiwania dłużył się niemiłosiernie, aż ostatecznie pojawił się komunikat.

- Brak środków na koncie – mruknęła pod nosem zaskoczona brunetka. – Ale jakim cudem? – pytała samą siebie, powtarzając całą operację od początku. Kolejny raz wyskoczył ten sam tekst, więc skapitulowała, chowając kartę głęboko do kieszeni kurtki. – Cholera – szepnęła, zagryzając wargę do bólu, aby się nie rozpłakać. – I co ja teraz zrobię?

Wracając do domu, walczyła z falą przygnębienia, która zasłoniła jej wizję nowego i lepszego miesiąca. Wypłata miała być jeszcze mniejsza, a wydatków wcale nie ubywało. Wyjazd do matki okazał się jedynym wyjściem z tej sytuacji. Musiała poprosić o pieniądze. I chociaż wolałaby okłamać rodzicielkę niż słuchać jej beznadziejnych kazań, to zaczęła zdawać sobie sprawę, że już tkwi w błędnym kole i niepotrzebne jej dodatkowe zmartwienia.

Wchodząc do kamienicy, zderzyła się z listonoszem. Wytrąciła mu z rąk kilka listów, więc schyliła się, aby je podnieść.

- Bardzo przepraszam!

- Nic się nie stało. – Mężczyzna poprawił czapkę, a potem uśmiechnął się z wdzięcznością, zabierając od niej rzeczy. – Pod trzynastką są dwa listy.

Brunetka, uniosła brew do góry, pożegnała się z listonoszem i zaczęła przetrząsać kieszenie w poszukiwaniu kluczy, po czym otworzyła skrzynkę. Jeden list był zaadresowany na nią i patrząc na styl pisania, był od Oli, a drugi... Przyjrzała się uważnie kopercie, ale oprócz jej imienia, nie znajdowało się na niej nic więcej.

Westchnęła ciężko i zaczęła wspinać się po schodach, cały czas obracając w dłoniach niezaadresowaną kopertę.

Blondynka stała przed kawiarnią i przeklinała w duchu każdego mężczyznę, który chodził kiedykolwiek po kuli ziemskiej. Wściekła, miała ochotę zadzwonić do tego pajaca, który nawet nie pomyślał, aby poinformować ją o czymkolwiek! Nie przyszedł na umówioną randkę, a nawet nie dał znaku życia!

- Pieprzony kretyn – warknęła, poprawiając płaszcz.

Odwróciła się w stronę szyby, gdzie kilka osób zerkało na nią z politowaniem. Sama sobie współczuła, ale nie zamierzała się użalać.

Kiedyś będziesz moja [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz