Rozdział 19

2K 106 14
                                    

"Są pewne drzwi, których nigdy nie wolno otwierać.*"


W niedzielę wieczorem, Monikę dopadły wyrzuty sumienia wielkości góry lodowej. Siedziała na swoim łóżku i gryzła paznokcie, gapiąc się na komórkę pustym wzrokiem. Obiecała sobie, że spełni obietnicę daną Arielową, ale co w przypadku, kiedy to on pierwszy się odezwie? Koperta wystarczająco długo migała na ekranie, a malutka jedynka obok niej budziła niepokój.

Westchnęła ciężko, odgarniając włosy z twarzy, a potem rozglądając się po pokoju. Wszędzie szukała odpowiedzi, ale im dłużej zwlekała tym gorzej się czuła.

- Raz kozie śmierć – mruknęła i otworzyła wiadomość.

„Jutro masz być o 10 w teatrze. Nie obchodzi mnie, jak to zrobisz, ale masz tam być, rozumiesz? I nie waż się odpowiadać na tego smsa."

Przygryzła wargę prawie do bólu i szybko wystukała: „Co tam jutro jest?".

Czekanie było torturą, bo przecież miała milczeć.

„Ja pierdolę. Ogłoszenie wyników. Patrycja miała dogrywkę."

Chciała rzucić telefonem, bo przecież nie mogła pojawić się tam w tym samym momencie co Ariel. Wiedziała, czym się skończy ich spotkanie. I nie, to nie byłaby żadna zwykła kłótnia, ale prawdziwa walka na mocne słowa!

- Cholera – syknęła, gwałtownie wstając.

Przytknęła nadgarstki do czoła, wciągając ostro powietrze do płuc. Próbowała wymyślić jakiś plan, który pomógłby jej wykręcić się z tego przedstawienia. Nie miała ochoty oglądać Ariela wlepiające te swoje maślane oczka w Patkę. Prędzej, dałaby się pokroić!

Wszystko byłoby lepsze niż bycie intruzem w tej ich przyjaźni. Dogadywali się lepiej. Od zawsze.

Gdzieś w kącie jej głowy przyczaiła się myśl, że to może zwykła zazdrość i powinna ją zignorować, zamiast dodatkowo karmić, podsycając swój gniew. Szybko jednak zdusiła w sobie to durne poczucie winy.

Nie będzie tańczyła tak, jak on jej zagra. O nie!

Wzięła komórkę do rąk i przeleciała listę kontaktów, chcąc znaleźć numer do Patrycji. Celowo nie weszła w wiadomości, żeby zbytnio się nie rozkleić, bo pewnie wymieniły się tysiącami miłych i śmiesznych smsów. Telefon prawie wypadł blondynce z rąk, kiedy jej wzrok padł na jeden z kontaktów.

Przystojniak Artur.

- Co? – wydusiła z siebie, a potem przejrzała całą listę jeszcze raz. Kontakt nie znikł, ale kłuł coraz bardziej w oczy. Zacisnęła mocno zęby, a potem wybrała numer i zadzwoniła, bo jakim prawem tknął jej telefon i po co wpisał swój numer? O ile, w ogóle jest...

- Tak?

... prawdziwy.

Usłyszała głos bruneta i ją zatkało. Poruszała ustami, ale nie potrafiła się odezwać.

- Monika?

Czekał? O Boże! On naprawdę czekał na ten cholerny telefon!

- Upadłeś na głowę?! – zapytała wzburzona. – Nie powinieneś dotykać nieswoich rzeczy!

- Oho, wściekłaś się.

- No raczej!

- A nie pomyślałaś, że to ja powinienem się wściec?

Kiedyś będziesz moja [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz