Rozdział 25

1.8K 102 7
                                    

"Naprawdę myślałam, że będziesz przy moim boku, ale teraz nie ma nikogo przy mnie.*"


Nie mógł oderwać wzroku od tej zarumienionej twarzy i cudownych oczu. Całe jego ciało krzyczało, aby przestał się wreszcie męczyć i ją pocałował. Ich twarze dzieliła niewielka odległość, a przyspieszony oddech Patrycji doprowadzał go do szału. Zacisnął mocno szczękę, starając skupić myśli na czymś innym niż jej usta.

Kacper wyświadczył mu ogromną przysługę będąc dupkowatym durniem, dzięki czemu miał drogę wolną. Brunetka nie za bardzo była zadowolona z jego obecności, ale widział jak na niego reaguje.

- Odpowiesz?

- Spieszę się – mruknęła, odwracając wzrok.

Dotknął palcem jej podbródka i spróbował uchwycić jej spojrzenie.

- Nie przyjmuję odmowy.

Przerażona, otworzyła szerzej oczy.

- Nie możesz mnie zmuszać do własnych zachcianek – syknęła.

- Naprawdę? – Uśmiechnął się szeroko, robiąc krok do przodu. Czuł jej strach, jakby mogło grozić jej coś gorszego od zacałowania na śmierć. – Dlaczego twoje ciało chce, żebym był obok? – Kolejny krok. – Chyba jestem w twoim typie, prawda?

- Dlaczego mi to robisz? – zapytała sfrustrowana, opierając się o ścianę. – Nigdzie z tobą dziś nie pójdę.

- Nie pytałem o pozwolenie.

- Pracuję jutro cały dzień i...

Dotknął dłonią jej policzka, kładąc kciuk na ustach. Po ręce przeszedł mu przyjemny dreszcz, który dotarł aż do kręgosłupa. To całe czekanie jeszcze bardziej go nakręcało. Zdawał sobie sprawę, że nie może przeginać, bo inaczej prędzej dostanie w twarz niż to czego chce.

- Nie chcesz spędzić ze mną trochę czasu? – zapytał, nachylając się bardziej. – Nie gryzę, a przynajmniej nie mocno.

Policzki Patrycji zrobiły się purpurowe, a on czuł jedynie satysfakcję.

- Artur, przeginasz – szepnęła z trudem, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. Próbowała go odepchnąć. Znowu. – Podobno nie chcesz złamać serca przyjacielowi.

- Już się z nim nie spotykasz – powiedział uśmiechnięty.

- Skąd ty to niby wiesz?

- Rozmawiałem z nim. Nie, w sumie to on wydzierał się na mnie. W odpowiedzi przyłożyłem mu w twarz.

- Co? – wydukała. – Biliście się?!

- Oczywiście, że nie. Dostał tylko dlatego, że zaczęło mu odbijać.

Westchnęła ciężko, a potem ponownie spróbowała go odepchnąć.

- Boże, Artur – pisnęła. – Daj mi przejść. Naprawdę muszę już iść.

- Nie. – Ujął jej twarz w dłonie. – Chcę, żebyś poświęciła mi trochę czasu. To naprawdę tak wiele?

Patrzyła mu w oczy, a rysy jej twarzy powoli łagodniały. Znowu wyglądała słodko i znowu skręcało go w żołądku.

Dlaczego tak go przyciągała? Co było w niej takiego wyjątkowego? I po co zawracał jej głowę, skoro i tak nie chciał zostać uwięziony w związku?

- Artur...

- Och. – Głośne westchnięcie sprawiło, że Patrycja napięła się jak struna i przerażona, spojrzała w stronę korytarza. Zrobił to samo i zauważył blondynkę, którą już kiedyś widział. Brunetka oderwała jego dłonie od swojej twarzy i odchrząknęła cicho, dyskretnie próbując go odsunąć od siebie. – Nie chcę przeszkadzać, ale... - Uśmiechnęła się zmieszana do niego, a potem spojrzała na dziewczynę. – Patka, dzwonił Ligocki. Występujemy za tydzień, w piątek. To ostateczny termin.

Kiedyś będziesz moja [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz