Rozdział 22

1.5K 105 6
                                    

"Zdajesz sobie sprawę z tego, co ze mną robisz?*"


Odepchnęła go od siebie stanowczo, zaciskając mocno usta ze złości.

Jak śmiał, po tym wszystkim, chcieć od niej czegoś równie absurdalnego? Przecież, wcale mu na niej nie zależało. Nie zaprosił ją na żadną randkę i dostawał białej gorączki na samą myśl, że mogłaby pomyśleć, że mu się podoba.

- Całkowicie upadłeś na głowę?! – zganiła go, mierząc surowym spojrzeniem. – Przed chwilą rozmawiałam ze swoim byłym, który dał mi jasno do zrozumienia, że nie wie czego chce, a teraz ty? Nie potrafisz się zdecydować, czy wolisz mnie jako koleżankę czy kogoś więcej?

Zdębiał, mrużąc oczy.

- Patka, do diabła, o czym ty gadasz? – zapytał, szczerze zaskoczony. – Nie zamierzam z tobą spać w ten sposób.

Prychnęła pogardliwie, łapiąc się za głowę.

- Wracaj do domu!

- Nie, kurwa.

- Co?

- Nie wrócę. Chcę z tobą porozmawiać!

- W takim stanie? – zakpiła. – Naprawdę sądzisz, że wpuszczę cię do mieszkania takiego zalanego w trupa?

- Aż tak nie jestem najebany.

- Artur!

- No co? – burknął, wzruszając ramionami. – Wolisz tego całego Warszawiaka, któremu brakuje, kurwa, piątej klepki?

Ta rozmowa nie była na jej siły, więc tylko pokręciła głową ze zrezygnowaniem, a potem odwróciła się i ruszyła w stronę wejścia do budynku.

- Idę do domu, a ty rób co chcesz, tylko nie pobudź sąsiadów.

- Zostawiasz mnie tutaj?!

Nie odpowiedziała, przyspieszając kroku, więc po chwili poczuła, jak ktoś gwałtownie łapie ją za rękę i ciągnie w swoją stronę. Ponownie wpadła w jego ramiona i na nic zdały się próby wyswobodzenia się z tej pułapki, Artur wyglądał na wściekłego i zaciskał tak mocno zęby, że szybko odpuściła.

- Porozmawiamy jutro, dobrze? – zapytała szeptem, niepewnie na niego patrząc.

- Nie. Idziemy do ciebie czy ci się to podoba, czy nie.

Puścił ją, a potem złapał mocno za nadgarstek i pociągnął w stronę drzwi. Wystraszona, poszła za nim, kuląc się w sobie. Nie podobało się jej nowe oblicze Artura, ani trochę.

Zaciskał dłonie na kierownicy, czując w sobie ogromne pokłady złości. Żałował, że zostawił Patrycję na pastwę tego idioty, który w taki chamski sposób rościł sobie do niej prawa. Chciał mu spuścić łomot tylko dlatego, że próbował walczyć o swoje?! Kim on, do cholery, był? Nawet nie pozwolił im dokończyć rozmowy, wpieprzając się ze swoimi pięcioma groszami, pieprzony donżuan.

Wziął głębszy oddech, a potem docisnął gazu, próbując wyrzucić z głowy wyraz twarzy brunetki, kiedy na tamtego patrzyła. Czy to była już miłość, a może zwyczajna fascynacja? Przecież doskonale pamiętał, jak wyglądała zakochana. Nie była blisko z tym całym Arturem. Nie byli jeszcze parą, ale on się rządził. Miało być tak, jak on chce. I ciekawe, o czym chciał z nią porozmawiać... Może miał zamiar zaproponować jej bycie razem?

Zdawał sobie sprawę, że sam schrzanił kilka rzeczy. Miał być mniej wybuchowy i próbować ją podejść. Mówienie oczywistych rzeczy i nieudolne bronienie się, nie przyniosło właściwych rezultatów. Zamiast przekonać ją do siebie, ponownie odrzucił. I na dodatek, znalazła ten pierścionek.

Kiedyś będziesz moja [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz