Rozdział 7

2.3K 119 5
                                    

"Chciałoby się zacząć jeszcze raz.*"


Początek zimy nie był zbyt mroźny, więc Marcin szedł w rozpiętej kurtce i zgniatał w dłoni kopertę. Zaciskał mocno szczękę ze zdenerwowania, bo naprawdę nie chciał przypadkiem spotkać Patrycji. Oczywiście, pragnął ją zobaczyć i dowiedzieć się, czy wszystko u niej w porządku, ale nie zamierzał zmuszać jej do czegokolwiek, a już na pewno nie do udawania, że świetnie sobie radzi.

Przez ostatnie dni zastanawiał się, jak ona opłaca wszystkie rachunki, skoro zawsze dzielili się wszystkim po połowie. Wcześniej, zanim zamieszkali razem, radziła sobie świetnie w pojedynkę, ale w momencie, gdy przestała występować publicznie... Kurek z kasą z tańca został zakręcony, więc musiała prawie wszystkie pieniądze przeznaczyć na stałe wydatki. Kiedy tylko pomyślał, że zmuszona byłaby sprzedać mieszkanie i znaleźć sobie inne lokum, ogarniała go nieopisana złość.

Tylko, dlaczego przestała tańczyć?

Najchętniej, skontaktowałby się z Arielem, ale tamten z ogromną niechęcią zamieniłby z nim choćby kilka słów i być może postanowiłby złamać mu kilka kości, ewentualnie wybić parę zębów. Wolała trzymać się od tego gościa z daleka. Nie przepadali za sobą, a koniec związku z Patką, wydał ostateczny wyrok na tą ich znajomość.

Jedyną rzeczą z jakiej się cieszył była niewiedza brunetki, dotycząca pierścionka zaręczynowego. Długo zwlekał z zaręczynami, aż wreszcie zdecydował się odejść. Zdawał sobie sprawę, że ciężej byłoby zostawić narzeczoną niż dziewczynę.

Zatrzymał się przed kamienicą, w której jeszcze do niedawna mieszkał. Złapał za klamkę i pociągnął, ale drzwi były zamknięte. Nie miał już kluczy i nie zamierzał dzwonić po lokatorach, więc kiedy już chciał się oddalić i przyjść innym razem, z klatki wyszła Mierzejewska. Łypnęła na niego morderczym wzrokiem i prawie zatrzasnęła za sobą drzwi. W ostatniej wślizgnął się do środka, zagryzając wargę, aby nie wypowiedzieć na głos kilku przekleństw, które miał już na końcu języka. Za to wziął głęboki wdech i podszedł do skrzynek. Odnalazł dobrze mu znaną trzynastkę i wrzucił do niej kopertę.

Usłyszał kroki, więc szybko sprawdził, czy koperta jest bezpieczna i wyszedł, nie oglądając się za siebie. Narzucił kaptur na głowę, wsunął dłonie do kieszeni kurtki i zgarbił się, przyspieszając kroku.

Miał tylko nadzieję, że Patrycja przyjmie od niego tą drobną sumę pieniędzy i nie zrobi głupstw.

O godzinie dwunastej, Galeria była praktycznie pusta, więc w sklepie, w którym pracowała Patrycja, również było pusto. Od otwarcia może przyszły dwie kobiety, ale ledwo przekroczyły próg sklepu, od razu obróciły się na pięcie i wyszły.

Do brunetki za to nic nie docierało. Znowu była na zmianie z Pauliną i zaczęła się naprawdę zastanawiać, czy kierowniczka postanowiła zrobić jej na złość, tworząc taki mało optymalny grafik. Nienawidziła tej rudej wywłoki, a tego dnia miała jej tym bardziej dosyć.

- Stoisz jak ten strach na wróble i tylko straszysz nam klientki – powtórzyła po raz piąty Paulina, mierząc ją spojrzeniem pełnym dezaprobaty. – Zrobiłabyś coś ze sobą. Uśmiechnij się czy coś, a nie... Smęcisz i marudzisz!

- Nie odezwałam się ani jednym słowem – mruknęła na odczepnego brunetka. – Idź do jakiegoś laryngologa i przestać wygadywać bzdury.

- A ty mi nie gwiazdorz. Jesteś na sklepie i powinnaś się mnie słuchać, co nie? - Patrycja wywróciła oczami, idąc na drugi koniec sklepu. – Chodź tu! Jeszcze nie skończyłam!

Kiedyś będziesz moja [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz