Epilog

4.1K 132 66
                                    

"To nie tak, że boję się że jestem dla niej niewystarczający, ale kiedy ona jest z nim, wygląda na szczęśliwszą i nie chcę jej tego odebrać.*"


Ariel siedział obok Moniki, chociaż powinien być już wraz ze swoją grupą i przygotowywać się do występu. Jakoś tak nie potrafił zebrać się w sobie, aby zostawić dziewczynę i zniknąć.

- Chyba powinieneś już iść – powiedziała blondynka, zerkając na niego znacząco. – Ta cała szalona Orłowska zaraz tu wpadnie i siłą wepchnie cię na scenę.

Zamiast przejąć się jej słowami, złapał ją za rękę i spojrzał w oczy.

- W takim razie, musisz mocno za mnie trzymać kciuki i dać mi jakąś namiastkę nagrody, jaka mnie czeka za świetnie zagranie swojej roli.

Monika zarumieniła się, uciekając wzrokiem w bok.

- Ariel – mruknęła upominającym tonem. – Idź już.

Zirytowany, westchnął ciężko, a potem dotknął dłonią jej podbródka i pocałował.

Owszem, stresował się każdym występem przed widownią, ale tym razem było inaczej. Czuł, jak po jego ciele rozlewa się ulga, gdy blondynka oddawała wszystkie jego pocałunki, cicho wzdychając.

- Dobry początek – powiedział szczerze, odsuwając się od niej na niewielką odległość. Widział zmieszanie wymalowane na jej twarzy, ale nie napawało go ono obawą, a wręcz przeciwnie. – Wrócimy do tego, jak już będzie po wszystkim.

Po tych słowach, wstał, zostawiając Monikę w totalnym szoku i ruszył w stronę grupy, która już wyglądała zniecierpliwiona zza kotary i kiwała na niego energicznie głową. Po chwili, zauważył wściekły wzrok Orłowskiej, która lustrowała wzrokiem całą widownię.

Poczuł mocny skurcz w żołądku, ale potem przypomniał sobie, że tym razem, to nie on gra pierwsze skrzypce, więc odetchnął z ulgą i uśmiechnął się szeroko do choreografki, która prychnęła pogardliwie pod nosem i zniknęła, szukając pewnie innych tancerzy.

Patka siedziała na ławce w szatni i próbowała zebrać myśli. Przez niedopowiedzenia ze strony Wojtka brakowało jej czasu, aby stresować się spektaklem, który miał się zacząć za kilka minut. Doskonale wiedziała, że powinna już dawno tam być i rozciągać się razem z Kiką, ale unikała blondyna, bo bała się spojrzeć mu w oczy. Nie zamierzała wybuchać, bo sytuacja tego nie wymagała.

Wojtek miał rację.

Cokolwiek powiedział Arturowi, miał cholerną rację. I te wszystkie powody, dla których nie poinformował jej o obecności bruneta, również miały sens. Nie chciała zgłębiać się w szczegóły, bo blondyn zawsze był wobec niej fair. Zresztą, nawet jeśli egoistyczna natura kazała mu stanąć na drodze pomiędzy nią a Arturem, to nie mogła mieć pretensji.

Chciał ją mieć dla siebie, czy to coś złego?

I jak na zawołanie, w damskiej szatni pojawił się Wojtek, na dodatek, niekompletnie ubrany. Odwróciła wzrok, przeczesując palcami swój idealny kucyk.

- Tutaj się schowałaś – powiedział uradowany, kucając przed nią. Niechętnie przeniosła na niego wzrok, cała się rumieniąc. – Co taka czerwona?

- Masz zamiar tak paradować? – zapytała, wolno taksując go spojrzeniem.

Nachylił się w jej stronę, skupiając wzrok na ustach.

Kiedyś będziesz moja [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz