37. Ja się boję...

459 21 3
                                    

Asia

Minęła godzina...

Minęła kolejna godzina i kolejna godzina...

Od 4 godzin siedzę z Krzyśkiem pod blokiem operacyjnym, gdzie znajduje się Filip. Za jakie grzechy on tam trafił, to nie powinno się nigdy wydarzyć powinien teraz spać ze mną w łóżku lub powinniśmy oglądać ,,Nianię,, śmiejąc się.

Przecież ja nawet nie zdążyłam mu powiedzieć dwóch słów. Trudnych słów, ale jestem pewna, że mogę je powiedzieć Filipowi, o ile zdążę.

Tfuuuu, Aśka nie myśl tak nawet.

Jest trochę po północy, ponad cztery godziny czekania, cztery godziny płaczu, cztery godziny męczarni...

Pewnie wyglądam okropnie, okropnie również się czuję.

- Chcesz kawę?

- Tak, poproszę. Krzysiek, powinieneś jechać do domu, przebrać się i umyć.

- Nie zostawię cię tutaj, ty też powinnaś trochę odpocząć.

- Dzięki...

Krzysiek poszedł po kawę, a ja zostałam sama, samiuteńka.

Nagle...

Drzwi od sali operacyjnej się otwarły i wyszedł z nich lekarz.

- Przepraszam, panie doktorze!

- Tak?

- Co z Filipem?

- A Pani kim jest dla pacjenta?

- Narzeczoną...

Musiałam skłamać, wiem, że inaczej by mi nikt nic nie powiedział.

- Pan Filip, przywieziony był do nas w krytycznym stanie. Operacja była cieżka. Niestety, pacjent stracił dużo krwi, złamaną lewą rękę, obojczyk i 3 żebra. Jedno z tych żeber przebiło delikatnie płuco, pacjent będzie miał początkowo problemy z oddychaniem.

- O mój boże... Czy on wyjdzie z tego?

- Jego stan wciąż jest krytyczny, zostaje w śpiączce farmakologicznej, ale nie wiemy kiedy się wybudzi i o ile da radę, stracił za dużo krwi, proszę być dobrej myśli...

- Czy ja mogę do niego wejść?

- Niestety nie, dopiero jutro rano, jeżeli stan zdrowia pacjenta nie pogorszy się , gdyby pani do niego weszła, proszę mówić do niego jak najwięcej, opowiadać, cokolwiek, to zazwyczaj pomaga w wybudzaniu się.

- Dziękuję...

Oparłam się o ścianę i osunęłam się w dół. Filip w krytycznym stanie, w śpiączce, nie wiadomo kiedy się obudzi. To chyba jakiś żart! To nie może być prawa! Ja chcę się już obudzić. Niech ten koszmar się już skończy!

- Napij się, Asia.

- Dzięki... Krzysiek, on... on... jest w krytycznym stanie, nie wiadomo kiedy i czy w ogóle się wybudzi...

- Asiu, wszystko będzie dobrze. Filip to silny facet, nie poddaje się tak łatwo. Zobaczysz, jeszcze będziecie tańczyć na własnym weselu.

- Ja się boję. A co w Kubą?

- Jest na szóstym piętrze, zostaje jeszcze tydzień tutaj, stan stabilny, za 2 dni będzie mógł wyjść z sali i na pewno tu się pojawi, wciąż nie wierzy w to, co się wydarzyło, tak jak ja.

- i ja... A Krzysiu, jakby co to jestem narzeczoną Fifiego, inaczej nic bym się nie dowiedziała o jego stanie zdrowia.

- Jasne, rozumiem. Ja jadę do domu, odwieźć cię? Powinnaś się przespać i odswieżyć.

- Tak, dziękuję, muszę się ogarnąć, żebym mogła od jutra przy nim czuwać.

- Chodź.

Poszliśmy do Mercedesa i Krzysiek odwiózł mnie do mieszkania. Od razu poszłam wziąć prysznić, by się troszkę rozluźnić. Wciąż nie dochodzą do mnie te wszystkie informacje.

Próbowałam zasnąć, ale nie potrafiłam, więc wzięłam ziołowe tabletki na sen i jakoś mi się udało. Muszę trochę nabrać sił, by móc czuwać przy moim Filipku...
Nie mogę go stracić...

Wybawienie || Taco HemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz