56. Jutubowa para...

332 15 3
                                    

Od kilku dni jesteśmy nad morzem. Codziennie zwiedzamy mnóstwo miejsc. Byliśmy już w Gdyni, Sopocie i wszystkich pobliskich miejscowościach. Wszystko jest jak w bajce. Mamy mnóstwo chwil dla siebie. Korzystamy z życia ile się da. Jeden dzień spędziliśmy w wesołym miasteczku. To był jeden z najpiękniejszych dni mojego życia.

Niestety, całą tą piękną aurę zniszczył Rumczi. Obiecuje, że jak się spotkamy to mu nakopie. Zadzwonił kiedy oboje z Filipem mieliśmy na siebie chrapkę i musimy wracać do Warszawy, gdyż QueQuality organizuje ogromny bankiet, a z racji, że Filip współpracował z Kubusiem, rówież jesteśmy zaproszeni.

- Aśka, musimy już jechać.

- Wiem, ale tu jest tak pięknie.

- Obiecuję ci, że niebawem tu jeszcze przyjedziemy, a teraz się zbieraj, bo czeka nas kilkugodzinna podróż do domu, a jutro bankiet.

- Filip mam uno problemo.

- Czekaj, niech zgadne. Nie masz się w co ubrać, mimo że masz tyle ubrań.

- Brawo Szerloku.

- Na 15 będziemy w domu, to najwyżej się przebierzemy i pojedziemy na MAŁE, podkreślam MAŁE, zakupy, bo w sumie jakaś nowa koszula by się przydała.

- Juhuuuuu, teraz już możemy jechać.

Droga do Warszawy minęła jak w mgnieniu oka. Może dlatego, że  ją przespałam?

Szybko wnieśliśmy walizki i wszelkie pakunki do mieszkania i ruszyliśmy do galerii.

- Joanno?

- Tak?

- Może poczujemy się jak jutubowa para.

- Coooo? Hahhaa

- W schowku masz kamere. Zróbmy sobie mały czelendż. Ja kupuje tobie strój na bankiet, a ty mi. Co ty na to?

- A ja na to jak na lato. Ale jeden warunek.

- Jaki?

- Osoba, która jest ubierana nie ma wpływu na żadną rzecz, czyli na przykład będę chciała ci kupić zielony pasek i będziesz musiał go ubrać.

- Pfff, jasne. Mnie pasuje!

- No to ruszamy.

Szczerze? Nie myślałam, że to może być takie zabawne. Kocham wzrok ludzi, którzy patrzyli na nas jak na głupków, gdy gadaliśmy do kamery. MAŁE zakupy przerodziły się w OGROMNE zakupy. Tak nam się spodobało, że wybieraliśmy sobie wzajemnie nie tylko rzeczy na bankiet, ale również takie normalne na codzień. Trafiliśmy na wyprzedaże także o tyle lepiej dla naszych portfeli. 

Po zakupach wpadliśmy jeszcze na tajskie jedzonko i wróciliśmy zmęczeni do domu. Szybki prysznic i poszliśmy spać. To był bardzo śmieszny i piękny dzień.

________________________________________________________________________________

Hejkaaaaa!

Wracam do was! Mam nadzieję, że w ciągu miesiąca skończę tę ksiażkę, bo mam pomysł na kolejną.

Przepraszam za długą nieobecność, która trwała w sumie 3 miesiące. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś będzie czytać moje wypociny.

Dziękuje Wam za wszystko!

Do następnego rozdziału!

Buziakiiiii



Wybawienie || Taco HemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz