_Nicole_
Po tygodniu dostaję wypis ze szpitala. Leżenie w łóżku i widzenie się z tymi samymi osobami, które przynoszą ci co chwila pizzę lub inne jedzenie typu fast food stało się monotonne.
Od siedmiu dni ani razu nie poczułam siły na zrobienie czegokolwiek. Zaszyta rana wciąż się goi, po cichu, nie robi żadnych sensacji, jednak to, co się dzieje pod moją skórą jest czystą makabrą.
Czuję potworny ból psychiczny będący synonimem okropnej zdrady, krzywdy wyrządzonej słowami, czy po prostu kłótnią.
Byłoby dobrze, gdybym mogła sobie z nim poradzić.Ale nie potrafię.
- Pielęgniarka powiedziała, żebyśmy wyszli wyjściem dla personelu w takiej sytuacji. Tam czeka na nas samochód.
Pod szpitalem wciąż stoją paparazzi czekający na nas, wręcz nie mogący się doczekać aż zrobią mi niekorzystne zdjęcia , roześlą na wszystkich forach społecznościowych lub napiszą prowokujący tabloid.
Spoglądam na zmartwionego Nialla siadającego obok mnie na łóżku.
Chwyta moją dłoń i kładzie ją sobie na udzie.- Tam nikogo nie będzie, Nicole. Nie powinnaś się o to martwić, i tak masz już za dużo rzeczy, którymi musisz się przejmować.
- Nie mam siły tam iść - odpowiadam żałośnie. Naprawdę nie mogę się zdobyć na nic więcej.
- Wiem. Mogę się zanieść, jeśli jesteś pewna, że to nie naciągnie twoich szwów.
Rzadko kiedy się zdarzyło, żeby bolały. Najczęściej wtedy kiedy się schylałam.
- Jeśli mógłbyś, byłoby dobrze.
Uśmiecha się smutno i podnosi się z łóżka. Wchodzę mu na plecy obejmując go nogami w pasie i rękoma wokół szyi.
Opieram brodę na jego ramieniu i spuszczam wzrok nie chcąc nikomu patrzeć w oczy.
Kiedy wychodzimy na zewnątrz, nie jest tak jak miało być. Wszyscy robią nam zdjęcia, lampy z fleszami oślepiają nas. Pojawiają się reporterzy i deskreporterzy. Mam ochotę płakać.Niall szybko idzie do samochodu, otwiera mi drzwi i pomaga wsiąść do środka. Zamyka je i sam do niego wsiada. Odjeżdżamy.
- Mówiłeś, że tam nikogo nie będzie - mówię z zawodem. Moje dłonie zaczynają się trząść.
- Przepraszam. Cholera, naprawdę nie sądziłem - prycha z pogardą.
Z oczu zaczynaja mi lecieć łzy. Ocieram je wierzchem czarnej bluzy, którą mam na sobie.
Dlaczego moje życie musi się składać z samych komplikacji?- Kochanie - szepcze, co powoduje ciarki na moich plecach. Zaczynam płakać - Kurwa mać.
Splątuje nasze dłonie i składa pocałunek na mojej. Teraz prowadzi kierownice jedna ręka.- Nienawidzę tego, że będąc ze mną musisz być wciągnięta w świat sławy, rozumiesz? Naprawdę cię przepraszam, gdybym mógł coś zrobić, działałbym, ale nie mogę nic na to poradzić. Nie bądź zła, proszę. Zależy mi na tobie, Nic - ponownie całuje moja dłoń.
Mam ochotę go przytulić, dlatego płaczę jeszcze bardziej. Nie wiem czym sobie zasłużyłam mieć takiego mężczyznę obok siebie. Akurat w takim momencie.
- Mi na tobie też. Nie bierz tego do siebie - patrzę na jego profil. Jego kilkudniowy zarost należy do tych najbardziej seksownych rzeczy w nim. - Po prostu. Ciężko jest mi się tym nie przejmować w takim momencie, rozumiesz?
- Doskonale cię rozumiem, kochanie.
Mięknie mi serce w tym momencie.Cholera, ale przesadzam.
Dom świeci pustkami. Jedyną rzeczą, która oddaje charakter radości i szczęścia jest Kamil gryzący róg kanapy.
Odkładam torbę na ziemię i kieruję się do zamrażalnika po zioła dla żółwia. Kompletnie zapominam o szwach na klatce piersiowej i w momencie kiedy klękam upadam na tyłek na kuchenną podłogę.- Kurwa mać - klnę i staram się wstać, ale nie potrafię.
- Jezus , Nicole... Przecież wiesz, ze nie możesz się schylać - szatyn staje przede mną ze skrzyżowanymi rękoma na piersi.
- Muszę nakarmić Kamila.
- Ja to zrobię. Powinnaś odpoczywać, dasz radę wstać? - chwytam się ręki szatyna, ale nie mam wystarczająco siły, żeby się podnieść.
- No kurwa, zajebiście jest być kaleką - klnę nie mogąc znieść siebie.
Niall wzdycha przecierając czoło. Już nawet on nie może na mnie patrzeć.
- Spokojnie, zaniosę cię.
- Ooo nie, nie zrobisz tego - kręcę głową nadal siedząc na podłodze.
- Dlaczego niby?
- Jestem tłusta i ważę z 15 kilogramów więcej po tym jedzeniu, które mi przynosiliście.
- Większego głupstwa nie słyszałem jeszcze, wiesz? - prycha. Kompletnie mnie nie słucha ponieważ chwyta mnie ręką w talii i pod kolana i zanosi do łóżka. Mówi, że pójdzie ogarnąć coś do jedzenia, tak więc zostaję sama w pokoju.
Zdejmuję z siebie bluzę, ponieważ stopień powietrza w tym pokoju sięga temperatury piekła. Otwieram okno i szafę, żeby wyciągnąć z niej byle jaką koszulkę, ale coś mi przerywa.
Dokładniej ja. Moja osoba, którą widzę po drugiej stronie lustra psuje wszystko. Duży brzuch, pasek przeplatany czarnymi szwami kończący tuż pod piersiami. Czerwona plama wokół niego, tak jakby wylano tam krew i zmyto ją sprzed kilku chwil.
Szwy obrzydliwie wbijają się w skórę tworząc niewielkie bąble.
Wdech, wydech. Chyba zemdleję.
Z uczuciem mdłości nagle przychodzi fala histerii, która zalewa mnie od środka, aż w końcu wychodzi na zewnątrz w postaci wielkich krokodylich łez.
Włosy kleją mi się do mokrej twarzy, straciłam z zasięgu wzroku moje oczy, które po tych kilku sekundach histerii są już tak zapłakane, że ledwo je widać.
- Co chcesz do jedz... - Niall wchodzi do pokoju, a ja gwałtownie chwytam jakąś koszulkę i przykrywam nią ohydną bliznę. Nie może tego zobaczyć. Nie on.
- Nicole.
- Nie patrz tak na mnie - ocieram łzy i pociągam nosem. - Jakbym była najbiedniejszą i najbardziej odrażającą osobą pod słońcem.
- Co? - piszczy. - Posłuchaj mnie. Martwię się, okej? Cholernie się o ciebie martwię i boję się. Zaliczasz kolejny swój upadek życiowy, ale to nie czyni cię osobą biedną czy odrażającą. Musisz nauczyć się oddychać, Nicole, a że na tę chwilę nie do końca potrafisz, będę oddychał za nas dwoje. Tylko pozwól sobie pomóc.
Wybucham płaczem, tym samym sprawiając mu przykrość.
Cholera, jak ja nie chcę, żeby cierpiał.
Rzucam mu się więc w ramiona, w taki sposób jak wtedy gdy zobaczyłam go po raz pierwszy. Ściskam materiał jego koszulki i wypłakuję się w nią jak dziecko w misia. Płaczę, aż prawie braknie mi powietrza, jednak udaje mi się złapać ten ostatni oddech, żeby wyszeptać do ucha Nialla:
- Oddychaj za nas dwoje, błagam.
-
CZYTASZ
Desire? // n.h ✔️
FanfictionNajpierw przeczytaj "Perfect?" :) Czasami nawet najbardziej szczera relacja nie przetrwa. Gdy obojgu ludzi już nie zależy, można powiedzieć, że nie ma ona przyszłości. To chyba, że się spotkają. A miłość znowu zakwitnie. W taki sposób, że późnie...