~ Niall ~Przyglądam się Nicole gdy przypatruje się gwiazdom. Fizycznie jest blisko mnie, ale myślami totalnie daleko. Nie skupia się na mnie, co mnie powoli zaczyna denerwować.
Biała sukienka i czarne szpilki, które kupiłem jej kilka dni temu były zdecydowanie najlepszym zakupem w moim życiu. W niczym nie wyglądała aż tak dobrze.
Zakręciła włosy. Teraz jej loki opadają leniwie na plecy i ramiona. Wciąż nie rozumiem, jak można być tak powabnym, seksownym i uroczym w tym samym momencie.
- Ta piosenka... Którą mi zadedykowałeś - urywa i wreszcie skupia wzrok na mnie. - Była... Boże, jest mi tak przykro, że musimy się pożegnać.
Jest poddenerwowana. Nie wiem, dlaczego. To ja w tym momencie cały się trzęsę decyzją jaką podjąłem tydzień temu.
- Mnie też. Ale nie żegnamy się na zawsze.
Wiem co sobie teraz myśli. Nie wierzy mi, bo zawiodła się na mnie już tyle razy, że mogę to zliczyć na palcach u jednej ręki.
- Chodź, pokażę ci coś - chwytam jej dłoń i zaprowadzam ją do miejsca, gdzie kończy się taras widokowy - Te gwiazdy stanowią najważniejszą cześć wszechświata, podobnie jak ludzie na świecie. Tą jedyną, która świeci najjaśniej jesteś ty. Za każdym razem gdy będę grał koncert w amfiteatrze lub... nieważne, gdzie będę, będę ją widział. I będziesz świecić najjaśniej, choćby nie wiem, co. Wiesz, przykro mi, że to wszystko tak długo trwało.
Urywam, bo zastanawiam się, czy to wszystko, co mówię ma sens. Czy to wszystko ma sens. Ona się we mnie wpatruje i oczekuje, żebym kontynuował.
Nie wiem, co mogę powiedzieć.Zjebałem.
- Jezu, przepraszam - zakrywam twarz dłońmi i opieram się o barierkę. Chciałbym teraz wyskoczyć na ulicę, ale tak się trzęsę, że pewnie nie byłbym w stanie się ruszyć.
- Spokojnie - kładzie mi rękę na ramieniu i zaczyna się śmiać. - Jesteś strasznie zdenerwowany, co się stało?
- Nnic - jąkam się.
Kurwa, nie potrafię z nią rozmawiać.
- Nie wyobrażam sobie bez ciebie życia, Nicole. Chciałbym, żebyśmy kiedyś zamieszkali razem. Chciałbym robić z tobą te wszystkie durne rzeczy, które robią pary i zabierać cię na koncerty. Odkąd się znamy myślałem, żeby cię zabrać ze sobą w trasę. To może nie mieć dla ciebie sensu, bo studiujesz tutaj, a ja pracuję w Los Angeles. Ale poczekam na ciebie. Nawet gdyby to miało potrwać 10 lat i miałbym być brzydki, stary i śmierdzący. Naprawdę cię kocham i zaraz się zamknę przysięgam, tylko odpowiedz na moje pytanie - klękam przed nią i otwieram pudełeczko z pierścionkiem. - Czy zostaniesz moją żoną?
Nogi mi się zaczynają trząść do tego stopnia, że naprawdę zaczynam się bać, że zaraz się przewrócę. Gdybym miał 18 lat, prawdopodobnie bym teraz płakał.
Nicole otwiera szeroko oczy i usta i wpatruje się we mnie i w pierścionek. Totalnie odjęło jej mowę, ale nie potrafię odczytać z jej twarzy innych emocji.
- Niall... Mówisz poważnie? - zaczyna jeździć dłonią po swoim obojczyku, sama nie wiedząc co ma o tym myśleć.
- Tak, to ten moment w moim życiu kiedy po raz pierwszy jestem w 100% poważny.
- Boże - kładzie dłonie na twarzy i też klęka naprzeciwko mnie. Zaczyna ciężko oddychać.
Błagam, nie umieraj teraz.
- Boże - powtarza. Wpatruje się we mnie przez cały czas. - Tak, chcę być twoją żoną.
Muszę wytężyć słuch, żeby usłyszeć co do mnie mówi, bo jestem w amoku czy jakimś innym gównie.
Zaczynam się szczerzyć jak debil.
Wkładam jej pierścionek na palec. Jej ręce drżą, co jest cholernie urocze. Zakrywa dłonią usta, a z jej oczu zaczynają lecieć łzy.
Ja pierdziele, ona naprawdę się zgodziła. Ta zajebista kobieta zostanie moją żoną.
- Nie płacz, bo makijaż ci się zmaże, kochanie. Wiem, że długo nad nim pracowałaś - ściskam jej dłoń. Pierścionek na jej palcu wygląda jak marzenie.
- Kocham cię najmocniej - łzy ciekną jej po policzkach gdy mnie do siebie przytula. Obejmuję ją równie mocno i wtulam twarz w jej szyję.
- Możemy wstać? Błagam, zaraz mi nogi skisną - marudzę, a ona zaczyna się śmiać. Nicole śmiejąca się przez łzy to chyba najsłodszy widok pod słońcem.
- Kocham cię, Niall - całuje mnie w usta tak delikatnie i niepewnie, że prawie tego nie czuję. Pogłębiam pocałunek ściskając jej policzki dłońmi. - Wciąż nie wierzę, coś ty zrobił.
Łapie się za głowę, a ja wybucham śmiechem.
- To dopiero początek - zanoszę ją do windy. Obejmuje moją szyję rękoma i biodra nogami. Tam zaczynamy się całować. Trwa to ledwo kilka sekund i oboje jesteśmy nienasyceni.
Nicole wypada z windy i zaczyna mnie ciągnąć za sobą w kierunku tańczącej Sam z Edwardem.
- Muszę do niej iść na chwilę, a ty pójdziesz ze mną - oświadcza.
- SAM ! - krzyczy jej do ucha gdy oboje tańczą do jakiejś wolnej piosenki. Ta podskakuje na dźwięk jej głosu. Zaczynam się głośno śmiać.
- Daj mi kartę do naszego pokoju.
Oboje patrzą się na nas jak na idiotów.
- Co się stało, że płakałaś? - pyta.
We trójkę zaczynają o czymś gadać. Nicole zaczyna rechotać na cały głos, dopiero później pokazuje im pierścionek na palcu. Sam widząc go, wskakuje na swoją przyjaciółkę przewracając ją na ziemię. Zaczyna ją całować po twarzy podczas gdy leży na blondynce ściskając jej twarz dłońmi.
Jezu, ale się najebała.
Posyłamy sobie z Edwardem zdziwione spojrzenia. Zaczynamy się śmiać i pomagamy im wstać z ziemi. Przez kolejne minuty gratulują nam ściskając nas mocno.
- Ona jest niemożliwa. Obiecaj mi, że na naszym weselu nie pozwolisz mi się tak upić - chwyta mnie za dłoń i zaczyna ciągnąć w kierunku windy.
- Chyba to nie ty będziesz osobą, która upije się najszybciej - zauważam śmiejąc się.
- Masz rację.
Zaczynamy się śmiać. Wiem, że komponuję dobrą muzykę, ale ta współtworzona z nią jest najlepszą, naszą prywatną, której cały świat nie usłyszał.
CZYTASZ
Desire? // n.h ✔️
FanfictionNajpierw przeczytaj "Perfect?" :) Czasami nawet najbardziej szczera relacja nie przetrwa. Gdy obojgu ludzi już nie zależy, można powiedzieć, że nie ma ona przyszłości. To chyba, że się spotkają. A miłość znowu zakwitnie. W taki sposób, że późnie...