Rozdział 42

96 13 1
                                    




~ Nicole ~

Każdy dzień staje się wyzwaniem.

Jest aż tak byle jak, byle być, byle trwać.

Do nocy, by doczekać gwiazd. *

Dzisiaj wieczorem postanowiłam wziąć kąpiel. Przez cały dzień wzbierałam w sobie siłę, by w końcu odkręcić wodę. Dzisiaj mi się to udało. Nalałam do wanny gorącej wody. Płakałam, ponieważ pragnienie zrobienia sobie czegoś wciąż we mnie siedziało. Wbiłam ostre paznokcie w udo i trzymałam kilka sekund, aż pojawiły się białe ślady. Chociaż na tyle mogłam się zdobyć.

Po godzinie wyszłam z łazienki. Poczułam się tak wyczerpana, jaki nigdy dotąd.

Położyłam się do łóżka obok Nialla, który już dawno spał. Położyłam się i leżę tak w nim aż do teraz. Zostaję świadkiem jak na zegarku wybija godzina 2 w nocy.

Staram się naprowadzić mózg wspomnieniem o Arturze, żeby dał mi sen o nim. Właśnie tego pragnę najbardziej. Chciałabym, żeby przyszedł do mnie, usiadł na łóżku, pstryknął palcami jak to zawsze miał w zwyczaju robić i powiedziałby mi, coś co mogłoby mnie przytrzymać przy życiu. Kochałam go najmocniej, ale niestety nie w ten sposób, w którym on kochał mnie.

Moje policzki zaczynają się robić mokre na każde kolejne wspomnienie o nim, aż w końcu nie mogę nic wypłakać i tylko pozostaje ból w środku mnie, który z minuty na minutę staje się gorszy. To tak jakbym miała zaraz wybuchnąć.

Wstrzymuję powietrze gdy Niall przewraca się na prawy bok. Teraz dokładnie widzę jego twarz pochłoniętą snem. Jest taka spokojna i beztroska, że zaczynam zazdrościć. Śni mu się coś pięknego. Poznaję to na podstawie kącików jego ust, które idą w górę co jakiś czas.

Jest piękny i po cichutku w duchu zaczynam zazdrościć jego przyszłej dziewczynie/żonie, że codziennie będzie budzić się obok człowieka o tak wielkim sercu.

Ta myśl jest moim kolejnym powodem płaczu.

Przeraża mnie myśl, że jutro, a tak w zasadzie dzisiaj będę musiała wstać z łóżka i postawić czoła nowemu dniu. Nie chcę słońca, wakacji, życia.

Biorę telefon Nialla do ręki, ponieważ od kilku dni nie mogę znaleźć swojego. 23 lipca godzina 2:45.

Czemu to wszystko się tak ciągnie?

Zdaję sobie sprawę, że porozmawiałabym z kimś. Mam ochotę go obudzić. Powiedziałabym mu tyle rzeczy, oczywiście co sekundę się nad sobą użalając.
Czuję się jak idiotka zachwycając się jego spokojną twarzą jak śpi. To tak jakbym miała 15 Lat, nie 24.

Przełamuję się i zniżam się, żeby być na poziomie jego klatki piersiowej. Opatulam go dłonią w pasie i wciskam twarz w materiał jego koszulki. Pachnie jak perfumy od których zawsze kręciło mi się w głowie.

Wtapiam się tak mocno w jego ciało, jak mi mówił gdy poczuję się naprawdę źle. Najgorsze jest to, ze sama nie wiem, co tak naprawdę czuję.

- Nicole - chrypka w jego głosie jest stwórczynią ciarek na moich plecach. - Wszystko w porządku ?
Doskonale wie, że nie jest w porządku. Zbiera się we mnie kolejna fala smutku, ale nie potrafię się jej pozbyć uraniając łzy. Ściskam tylko materiał jego koszulki mocniej.
- Która godzina ?
- 3 w nocy.
- Próbowałaś zasnąć? - opiera brodę na mojej głowie.
Przez chwilę czuję się szczęśliwa, dzięki niemu, ale chwila staje się ulotna, ponieważ nawet nie zdążam jej zapamiętać.
Nie wiem jak odpowiedzieć mu na pytanie. W końcu decyduję się odpowiedzieć „tak, ale nie potrafię".

- Zadałem ci pytanie. Co robiłaś do tej pory?  - odsuwa się ode mnie, żeby zobaczyć moją twarz w całości. Zamykam oczy. Bolą mnie tak cholernie, że nie potrafię patrzeć, nawet w ciemności. Rzęsy się skleiły. Wyglądam gorzej niż myślę, że wyglądam.
Decyduję się je w końcu otworzyć. Zaczynam się bać, że oślepię go swoją brzydotą i w końcu wyjdzie z pokoju.
- Boże, Nicole - wyciąga dłoń i kładzie ją na moim policzku. Przesuwa ją w po włosach. - Widok ciebie w takim stanie sprawia mi ból.
Nie powinien się przejmować. Nie on.
- Czy mogę ci jakoś pomóc?
- Po prostu mnie nie zostawiaj - proszę, a głos łamie ni się w polowe mojej wypowiedzi. Moje oczy się zamykają, ale nie wydobywa się z nich nic.
- Nigdzie się nie wybieram - chwyta moją dłoń i przysuwa się bliżej. Teraz nasze twarze dzielą centymetry.
Jezus, co za upokorzenie.
- Nie zasłużyłam sobie niczym, Niall. Żebyś mnie tak trakotował, tak dobrze. Naprawdę nie chcę wzbudzać w tobie smutku i litości - chrypię wpatrzona niego. Jak zwykle jest zmartwiony.
Nienawidzę tego. Naprawdę tego nienawidzę.

- Jesteś dla mnie najważniejszą osobą. Nie mógłbym wyjechać i tak po prostu cię zostawić. Jesteś ważna, nie tylko dla mnie. Świat cię potrzebuje, tylko po prostu potrzebujesz tygodni by zapłonąć jaśniej.

Zapłonąć jaśniej.

Jakaś iluzoryczna siła uderza we mnie pod klatką piersiową. Nie potrafię zdefiniować czy to ból fizyczny, czy psychiczny.

Działam nieświadomie gdy przez cały czas, więc nie potrafię powiedzieć, co czuję gdy się pochylam, żeby go pocałować. Kładę dłoń na jego szczupłym ramieniu i zatapiam się w wargach Nialla.
Oddaje pocałunek pieszcząc moje usta swoimi, a sekundę później popycha mnie na swoją klatkę piersiową.

Pierwszy raz od kilku dni czuję, że jest mi ciepło. Z powodu nie jedzenia normalnych posiłków - nie jedzenia prawie niczego, moja temperatura ciała spadła do tego stopnia, że zaczęło być mi ciepło tylko pod prysznicem.

- Za jakiś czas zasmakujesz niesamowitego szczęścia. Będziesz kurewsko szczęśliwa, zobaczysz - całuje mnie w nos i kładzie rękę na plecach.
- Sprawiasz, że świat smakuje lepiej * - dotykam jego policzka wargami czując jak jego uśmiech się poszerza.
Kładę głowę na klatce szatyna i obejmuję jedną ręka szyję, a drugą splatam z jego dłonią.

Tej nocy miałam głęboki sen.

* Margaret „Byle jak"
** Maren Morris „Sugar"

Desire? // n.h ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz