Rozdział 38

95 16 6
                                    


~ Nicole ~


Droga Nicole

To, co zaraz przeczytasz zapewne złamie cię od środka i po jakimś czasie zaczniesz płakać. Później zapewne zamkniesz się w sobie i jeśli ktoś się Ciebie spyta "co się stało?" ty odpowiesz "nic". Jak zwykle.

Pomimo tego, że strasznie mnie to wkurzyło gdy słyszałem taką odpowiedź, kochałem to w tobie. Bo jak się kogoś kocha, to się go akceptuje. Nieważne kim się jest, czym się zajmuje i jak wygląda. Po prostu się go kocha. Widzisz, czasami miłość cholernie boli, jeśli nie możesz kogoś mieć. Tak było w moim przypadku. Nie mogłem mieć.

Ciebie.

Byłem cholernym tchórzem, że nie powiedziałem Ci tego wcześniej, ale musisz zrozumieć, że nie mogłem, ponieważ twoje serce wybrało kogoś innego. Nie jestem zły. Jesteś szczęśliwa gdy jesteś z Niallem, a Twoje szczęście liczy się dla mnie najbardziej.

Nicole, cholera, kocham Cię tak cholernie mocno, że oddałem za Ciebie życie i w tym momencie oddychasz dzięki moim płucom. To dosyć przerażające, ale pomyśl sobie, że żyjąc oddychasz za nas.

To tak, jakby nasza przyjaźń miała się nigdy nie skończyć.

Mam nadzieję, że nie czytasz tego i nie płaczesz, ponieważ chyba nie mógłbym tego znieść. Gdy zmarła moja mama powiedziałaś, że zatrzymam się w sobie i nikt nie będzie mnie obchodził, ponieważ będę myślał nad swoim sensem istnienia i tym, że mógłbym się nie pojawić. Dodałaś także, że jeśli będę walczył to po jakimś czasie zostanie tylko martwy naskórek dawnych uniesień. Masz rację. Tak jest z każdym, a więc jeśli Ty będziesz walczyć, z Tobą będzie identycznie.

Wiem, że będzie ci ciężko, ale nie załamuj się. Masz dla kogo żyć, a za jakiś czas i tak się spotkamy.

Staraj się cieszyć moim szczęściem, ponieważ ja w tym momencie jestem cholernie szczęśliwy. Uratowałem osobę, którą kocham.

Oddaję ci życie.

Kocham Cię i ściskam mocno.

Twój Artur.





Czytam list dwukrotnie. Wsuwam rękę pod kołdrę i dotykam klatki piersiowej. Wyczuwam szorstką linię w pobliżu płuc.

Szwy.

Robi mi się słabo. On to naprawdę zrobił. Jak szalonym trzeba być, żeby oddać organy dla drugiej osoby, skoro jest się w stu procentach zdrowym? Przecież to nielegalne.

Siadam na łóżku, co sprawia mi ból, ale jakoś daję radę. Rozglądam się dookoła. A więc jestem w szpitalu, mogłam umrzeć, ale żyję dzięki mojemu przyjacielowi, który czuł do mnie coś więcej niż samą przyjaźń i oddał mi swoje płuca.

Tak jakby oddycha mi się łatwiej.

Ale jednak  trudniej.

Chce mi się płakać, ale jestem w takim szoku, że nie potrafię wydusić słowa. Tylko gapię się w kartkę.

Drzwi do pokoju się lekko otwierają i widzę zmartwioną twarz Nialla. Pyta się, czy może wejść, więc kiwam głową. Wygląda niezdrowo. Jest zmęczony i wygląda na głodnego, oprócz tego ma kilkudniowy zarost, a w takim nie widziałam go nigdy.  Siada na krawędzi mojego łóżka. Wymieniamy się spojrzeniami. To mi wystarcza, bo jego oczy przekazują wszystko, co mogłabym teraz usłyszeć.

- Mogę cię przytulić? Tak delikatnie.

Błagam, tak.

Wyciągam ręce, a on w nie się po prostu wtapia. Wtula czoło w moją szyję drapiąc mnie trochę przy okazji brodą. Jest tak ostrożny, że odnoszę wrażenie, jakbym przytulała mgłę. Jego plecy są twardsze niż wcześniej.

Pociąga nosem i przytula mnie mocniej. Zaczyna płakać jak dziecko. Czy ja o czymś nie wiem? Niall nigdy nie płacze.

- Nini... - odsuwam się od niego i patrzę mu w oczy. Jego łzy są niebieskie od koloru jego oczu. Całuję go w policzek, a później w nos.

- Cholera, myślałem, że już nigdy się nie zobaczymy. - Przytula mnie mocniej. -  Kocham cię.

Dlaczego?

Dlaczego ja?

- Niall... Jest już lepiej, przecież oddycham - biorę jego dłonie w swoje. Pozwalam mu usiąść na łóżku. Jego twarz jest czerwona od płaczu, a włosy poczochrane. Nie mogę uwierzyć w to, że tak się przejął.

- Przepraszam. - Patrzy się w górę. Łzy spływają mu po twarzy.

Przysuwam się do niego bliżej, choć sprawia mi to nieco bólu, ale staram się nic nie pokazywać. kciukami zsuwam niepotrzebną wodę na jego policzkach i całuję go w usta.

Jakie to dobre.

Odwzajemnia pocałunek przyciskając dłonie do moich policzków mocniej. Chyba wyglądam jak chomik.

- Niall? Który dzisiaj jest?

- 10 lipca - odpowiada szybko.

Co.

- O Boże nie odebrałam świadectwa. Mam stypendium? Nawet nie wiem czy nie muszę powtarzać tego roku. Poza tym, co z biegiem? Kto wygrał?

- Skup się w tym momencie na sobie, nie na studiach. Miałaś ciężką operację - przypomina mi. - Stypendium odebrała Sam, podobno wszystko zaliczyłaś powyżej 70%, a na biegu wygrałaś. Tylko, że dobiegłaś i upadłaś, a później nie oddychałaś.

Jeszcze więcej informacji, od których praktycznie dostaję napadu szoku.

Patrzę się na ściany. Telewizor na ścianie. Nie wiedziałam, że warszawskie szpitale są tak dobrze wyposażone. Boże, co ja tu w ogóle robię? Powinnam aktualnie wyjeżdżać na wakacje z Sam, Edwardem i Arturem.

Arturem.

- Niall... Nie powinieneś być w Los Angeles? - pada najgłupsze pytanie, jakie mogę zadać w tym momencie.

- Powinienem od dwóch tygodni, ale nie mogę cię zostawić w takiej sytuacji. Ryzykuję karierą i zrobieniem ze mnie złego człowieka w mediach. Jesteś ważniejsza niż ta cała zasrana sława, więc nawet nie pytaj, czemu tu jestem.

- Możesz ją stracić.

- Wolę stracić ją niż ciebie.

Desire? // n.h ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz