Uważam, że jest to bardzo dobry rozdział, ale niestety strasznie długi :( przepraszam!
~ Nicole ~
Jedziemy samochodem. Na zegarku wybija godzina dwudziesta trzecia, gdy z radia unoszą się ciche dźwięki Getaway Car Taylor Swift. Nasza droga nie ma celu, po prostu jedziemy. Tak, jakbyśmy oboje chcieli uciec od problemów.
Zatrzymujemy się przy bulwarach wiślanych - najbardziej ciemnym i zacisznym miejscu w całej Warszawie. Gdy wysiadamy z samochodu, jest strasznie. Gorzej niż mi się wydawało. W pobliżu nie ma latarni. Jesteśmy tylko my i mój samochód.
Schodzimy po schodach i w końcu jesteśmy na poziomie wody. Siadamy na trawie i otwieramy 4 butelki piwa.
- Czy teraz czujesz się jak człowiek niesławny? - pytam go, a on uśmiecha się ciepło i potakuje.
- Nie chce mi się wracać do LA. Tam jestem kimś zupełnie innym. Muszę udawać szczęśliwego, żeby nie było żadnych dram w internecie - wzrusza ramionami.
- Myślałam, że przez cały czas jesteś szczęśliwy.
- Spójrz w niebo i powiedz, co widzisz - mówi kładąc się na wzgórku.
Wykonuję jego polecenie.
- Gwiazdy. Są piękne i błyszczą. Otaczają je inne gwiazdy - myślę na głos, a moje ramię staje się moją własną poduszką.
- Tylko z twojego punktu widzenia tak jest. W rzeczywistości są samotne, podobnie jak ludzie. Błyszczą, ale po co im blask, skoro nie mają wokół siebie osób, które go zauważą? Osób, które nie patrzą na nie przez pryzmat posiadanych rzeczy materialnych?
Nie potrafiłabym tak tego ubrać w słowa. Mogłabym namalować to, co powiedział, lecz nie mogę sobie wyobrazić tego obrazu. Niesamowite.
- To było mądre - stwierdzam z uznaniem, a on się cicho śmieje. - Nie, naprawdę. To, co chciałeś mi przekazać było dla ciebie bardzo ciężkie, a przedstawiłeś to w taki nowatorski sposób.
Na jego ustach pojawia się uśmiech, jednak oczy przekazują zupełnie coś innego.
Podnoszę się do pozycji siedzącej i patrzę na niego wyczekującym wzrokiem. Doskonale wie, o co mi chodzi, a ja wiem, że nie chce mi powiedzieć wszystkiego.
- Co robisz, gdy okna są brudne? - pytam.
- No nie wiem. Czyszczę je?
- A więc to samo muszę teraz zrobić z twoją duszą sprawiając, żeby zniknęło to, co się znajduje w twoich oczach. Smutek jest synonimem kurzu - w środku mnie zaczyna się rodzić uczucie dumy z powodu tego, że wymyśliłam takie porównanie, jak przystało na nie-humanistkę.
- Dlaczego nie dasz mi spokoju? - jęczy.
Jak zacząłeś, to skończ.
- Tak, byłem sam - przyznaje. - I samotny, także. To się dzieje gdy za bardzo poświęcasz się karierze, a twoja dziewczyna, rodzina i przyjaciele idą w zapomnienie. Przez długi czas nie zwracałem na to uwagi, tak bardzo byłem wkręcony w muzykę. Do czasu gdy nie poszedłem do baru. Wiesz, tam naprawdę można odkryć, jak bardzo jest się samotnym. Mam miliony fanów wokół siebie, co z tym idzie mnóstwo przyjaciół z wytwórni. Po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że im więcej takich przyjaciół - układa palce w cudzysłów - tym coraz mniej ludzi, którzy są rzeczywiście dla ciebie.
CZYTASZ
Desire? // n.h ✔️
FanficNajpierw przeczytaj "Perfect?" :) Czasami nawet najbardziej szczera relacja nie przetrwa. Gdy obojgu ludzi już nie zależy, można powiedzieć, że nie ma ona przyszłości. To chyba, że się spotkają. A miłość znowu zakwitnie. W taki sposób, że późnie...