Rozdział 22

117 18 6
                                    


~ Nicole ~

- Nie dziwię się, że twój chłopak od ciebie odszedł. Nie jesteś na tyle dobrą i ładną osobą, żeby mieć przy kogoś, kto cię faktycznie pokocha. To ja zawsze darzyłem cię miłością, jakiej nie miałaś, więc po co ci on? - pyta mężczyzna stojący naprzeciwko mnie. 

Jesteśmy na lotnisku. Ludzie rozchodzą się we wszystkie strony szukając zapewne swoich bliskich. Na ścianach są pozawieszane świąteczne ozdoby, a niedaleko nas stoi wielka choinka. Kiedy na nią patrzę, pojawia się znajome ciepło w sercu, ale zaraz znika, gdy uświadamiam sobie, że nie mam nikogo z kim mogłabym spędzić to święto.

- On nadal mnie kocha - mówię słabym głosem.

- Jesteś taka naiwna, kochanie. Zupełnie jak twoja matka. Łykała każde kłamstwo, które jej wmawiałem - dotyka mojego policzka. Robi mi się niedobrze.

- Zamknij się!

Zaczynam biec. Nie wiem, dokąd zmierzam, ale podążam za głosem serca, które podpowiada mi, że jest tutaj ta osoba. Docieram do miejsca odprawy bagażów. Zauważam go. Biegnę czym prędzej i ściskam go za ramię.

- Niall, proszę, musisz mi pomóc. Jakiś facet mnie goni, zna moje imię i chyba mnie z kimś pomylił. Nie wiem, co robić - mówię szybko rozglądając się wokół. Patrzę, czy nie nadchodzi.

Brunet patrzy się na mnie jak na idiotkę. Obok niego stoi dwójka facetów w garniturach i czarnych okularach. Wymieniają się spojrzeniami.

- Na co czekasz?! Błagam, on za chwile tutaj będzie.

Niall wybucha śmiechem i śmieje się do rozpuku przez kilka minut.

- Zabierzcie ją stąd. Jestem zmęczony, nie mam ochoty na spotykanie się z fankami-psychopatkami. Jak ten facet ją złapie, powiedzcie mu, żeby udał się z nią do psychiatry i przepisał jej jakieś leki.

 Dwójka ochroniarzy chwyta mnie za ramiona i zabiera z daleka od niego.

- NIALL, PRZECIEŻ MNIE KOCHASZ, CZEMU UDAJESZ, ŻE MNIE NIE ZNASZ?! - wydzieram się na głos, wszyscy patrzą się na mnie jak na idiotkę.

Słyszę za plecami głos.

- Jesteś taka głupia, Nicole.

 * * *

- Nicole, do cholery! Za minutę masz zajęcia! - podnoszę gwałtownie głowę z poduszki. Jestem w bibliotece. Książka jest poduszką.

- Która godzina? - pytam zaspanym głosem Artura, który patrzy na mnie z wielkim zmartwieniem.

- 10:44. Spałaś dzisiaj w nocy, w ogóle?

Potakuję.

Nie spałam. Miałam kilka innych koszmarów, które nawiedziły mnie do tego stopnia, że nie wiem już, co jest rzeczywistością, a co snem. Boję się zapytać o cokolwiek. Boję się, że wszystko wróciło, a Niall zniknął. Lub inaczej. Nigdy się nie pojawił.

- Rysowałam sobie. Miałam taką wenę... Wiesz jak to jest - kłamię.

- Wypij to - podstawia mi pod nos papierowy kubek kawy. Wykonuję jego polecenie w oka mgnieniu. Tak, tego właśnie potrzebowałam.

- Dzięki, stary - przyklejam dłoń do swojego policzka. I znowu zasypiam. - Chyba pójdę do domu.

- Zwariowałaś? To ostatnie zajęcia w tym roku. Dawaj, zrobimy dowcip Wronie - uśmiecha się.

Desire? // n.h ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz