Rozdział 2

170 26 10
                                    

Uwaga!!!
Jeśli nie chcesz popsuć sobie wyobrażeń Artura, nie wchodź w media, bo właśnie tam znajduje się jego zdjęcie :D
P.s to Blake Steven wygląda jak on, to niesamowite :D

~ Nicole ~

Błyskawicznie biorę jabłko z kuchennego blatu i wychodzę z domu. Mam ze sobą jakieś dwie ogromne teczki, które zawierają masę różnych projektów, plecak z farbami i innymi "artystycznymi bzdetami", oraz moją torbę.

Ciężko jest biec z tymi wszystkimi manatkami, ale jakimś cudem udaje mi się zdążyć na autobus i jestem w pracowni na czas.

Wchodzę do sali i widzę Artura siedzącego przed sztalugą z pędzlem w dłoni i ołówkiem za uchem. Założył sobie okulary na czoło, teraz jego niektóre kosmyki ciemnych włosów wysuwają się spod nich w zabawny sposób.

- Więcej rzeczy nie mogłaś zabrać? - śmieje się i pomaga mi odłożyć je na miejsce.

- Mam dzisiaj wykłady do dziewiętnastej, nie miałam innego wyjścia - wyjaśniam.

- Jest koniec drugiego semestru, ja nadal dziwię się, że chce ci się tutaj tak wcześnie przychodzić - kręci głową ze śmiechem i zakłada okulary na nos.

Ja też się dziwię. Nasza akademia zainicjowała zajęcia architektoniczne w każdy dzień tygodnia o siódmej rano. Nikomu się nie chce na nie przychodzić oprócz nas. Prowadząca przychodzi sobie kiedy chce, więc tak naprawdę możemy robić wszystko. Zajęcia architektoniczne stały się zwykłymi zajęciami artystycznymi, bo głównie sobie malujemy. Robimy to, czego nie mamy czasu robić po zajęciach na uczelni.

- Nie mam ochoty siedzieć w domu i czuć się bardziej samotna. Pomyśl sobie: przychodzisz po zajęciach do domu i nie masz z kim pogadać. Gdy wstajesz jest to samo, sam jesz śniadanie, później obiad. Mieszkam z Sam i Edwardem, praktycznie nigdy z nimi nie gadam oprócz weekendów. Jedyny nasz dialog w ciągu tygodnia jest wtedy, gdy oboje uprawiają seks w drugim pokoju, a ja się drę, żeby byli ciszej - przewracam oczami przygotowując sobie stoisko do malowania.

- Współczuję ci.

Patrzę na niego przez dłuższą chwilę oczekując jakiejś innej reakcji.

- No co? - pyta zdezorientowany.

- Naprawdę dzięki za wsparcie, stary - klepię go po ramieniu. - Myślałam, że powiesz coś więcej.

On głęboko wzdycha i podchodzi do mnie bliżej.

- Posłuchaj mnie uważnie, Nicole. Chętnie spędzałbym więcej czasu z tobą, nawet nocowałbym u ciebie gdybym mógł, ale wiesz jak wygląda moja sytuacja w rodzinie. Mama jest chora, a ojciec nas porzucił. Musi się nią ktoś zająć, nie ma nikogo oprócz mnie.

- Nawet się z tego nie tłumacz, Arti. Doskonale to rozumiem, więc nie wymagam, żebyś spędzał więcej czasu ze mną. Pamiętaj, że zawsze mogę przyjechać i ci pomóc.

Jego jeden kącik ust unosi się delikatnie.

- Na razie nie ma takiej potrzeby, ale dziękuję. Jak coś to będę dzwonił -  uśmiecha się a później mnie przytula.

- Usiądź tam - wskazuję ręką na krzesło. - Narysuję cię, ładnie dziś wyglądasz.

On się śmieje,  a później wykonuje moje polecenie.

* * *

Jest jeden z tych piątkowych wieczorów kiedy we dwójkę leżymy przed telewizorem obżerając się niezdrowym jedzeniem i obgadujemy ludzi, którzy obecnie występują na dużym ekranie. Opieram jego głowę na brzuchu, podczas gdy on wpycha sobie do ust garść chipsów.

Desire? // n.h ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz