Rozdział 6

135 26 6
                                    


~ Nicole ~




Dzisiejszy dzień nie mógł być cięższy. Przez ten cały stres znowu zapominam zjeść śniadania i przygotować sobie jedzenia na cały dzień, więc biorę 5 jabłek, bo one zawsze są w domu.

Karmię Kamila rukolą i wychodzę.  Wkładam słuchawki do uszu i jadę swoim samochodem do akademii, który nie jest zbyt daleko. 

Kiedy wchodzę do naszej akademickiej pracowni, Artura nie ma. Jest dziesięć minut po siódmej, a on się nigdy nie spóźnia. Zaczynam się martwić, ale rozkładam sztalugę i zaczynam zdrapywać z niej zaschniętą farbę.

Nagle drzwi się otwierają, a Arti siada przy sztaludze, nawet mnie nie zauważając. Wyciąga ze swojej teczki płótno, wyjmuje pędzle i zaczyna robić szkic.

Siadam na przeciwko niego, na takim samym stołku na jakim on siedzi.

- Czy wszystko w porządku? - pytam zmartwiona. Jest najwyraźniej smutny i wkurzony. Zakłada swoje okulary na czoło i marszczy brwi.

- Jest z nią coraz gorzej. Nie masz pojęcia, jak bardzo się męczy. Ma coraz większe trudności z oddychaniem, nie rozstaje się z inhalatorem. Bierze jakieś leki mając nadzieję, że stan jej płuc się poprawi. Chodzi do lekarzy, mówią jej zawsze to samo, że się poprawi, ale nic takiego się nie dzieje, no kuźwa. Ile jeszcze mam czekać? Mam czekać aż ją stracę? To jedyna osoba w moim życiu, która jest mi tak bliska. Masz pojęcie, jakie to byłoby uczucie? Stracić matkę? - mówi załamanym głosem ukrywając twarz w dłoniach.

Wyobraź sobie, że wiem jakie to uczucie.

- O Boże, przepraszam - mówi zdając sobie sprawę z tego, co przed chwilą powiedział. - Nie chciałem...

- Spokojnie. To koszmarne uczucie, ale nie stracisz jej, obiecuję. Po jakimś czasie wszystko się ułoży. Wiem, że to takie oklepane, ale taka prawda. Róbcie cały czas to, co należy robić. W końcu jej stan zdrowia się poprawi i będzie jak nowo narodzona. Jest silną kobietą, znam ją. Przezwycięży to wszystko, zobaczysz - uśmiecham się.

- Powiedz mi, jakie to uczucie. Mieć astmę?

- Jakbyś miał coś w płucach - wzdycham. - Czasami nie potrafię wziąć takiego głębokiego oddechu, często duszę się jak biorę gorący prysznic, lub wdycham parę unoszącą się z czajnika. To straszne, a gorsze jest to, że w przyszłości też mogę mieć raka płuc. Nawet w gorszym stopniu, boję się tego. Boję się, że w młodym wieku stanę się taka... ograniczona w niektórych czynnościach. Mam 23 lata, a już nie mogę chodzić na siłownię.

- Nie uprawiaj intensywnych sportów. 

- Mam tyć? - prycham.

- Proszę cię, ty nigdy nie będziesz gruba.

- Uda mi się łączą. Mam szerokie biodra i tłuszcz zamiast brzucha. Fuj?

- Przestań tak o sobie mówić, Jezu. Masz szerokie biodra bo wyglądasz jak kobieta, nie jak dziewczynka. Czego ty od siebie wymagasz, Nicole? Dlaczego nie potrafisz zauważyć, że masz świetną figurę, która przyciąga facetów? Dlaczego nie widzisz, że jesteś dla większości z nich ideałem?

Prycham po raz kolejny.

- Bo nie jestem ideałem - siadam z powrotem przy sztaludze.

- O, właśnie. Mam coś dla ciebie - mówi w pewnym momencie, wyciąga ze skórzanej kurtki karteczkę z numerem telefonu i podaje mi ją. - Mój znajomy prosił, żebyś zadzwoniła. Najwyraźniej się mu podobasz.

Desire? // n.h ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz