Młody chłopak leżał w całkowitym nieładzie na swoim łóżku. Jego wzrok skierowany był w sufit, a umysł odbiegał od rzeczywistości. Z wielkim zaangażowaniem przysłuchiwał się informacjom wydawanym ze starego radia, które co chwilę przerywał zdania, wydając przy tym buczenie. Szatyn nie przejmował się tym i wciąż słuchał, gdyż chciał wiedzieć, kto stoi za częstymi kradzieżami, które miały miejsce w ostatnim czasie.
Już od miesiąca starał się rozwikłać tą jakże trudną zagadkę. Zawsze gdy był już przy poznaniu prawdy, na jaw wychodziły nowe fakty całkowicie inne od wcześniejszych. Zawsze był o ten jeden krok za.
Ten jedyny, mały krok dzielił go od poznania prawdy, której tak pragnął odkryć. Odkąd stał się człowiekiem pająkiem obiecał sobie, że będzie strzegł porządku w mieście. Zdania jak dotąd nie zmienił. Niestety ta sprawa stawała się coraz bardziej męcząca.
Osoba, która stała za tym wszystkim musiała być niezwykle sprytna. Nie pozostawiała po sobie żadnych śladów, które mogłyby mówić o jej tożsamości. Była też dosyć szybka, gdyż zanim ktokolwiek zdążył przybyć na miejsce, tajemnicza postać zdołała już umknąć. Nikomu nie wyrządzała krzywdy, tylko okradała okoliczne sklepy.
Właściciele składali zażalenia na policję, która niestety nie potrafiła z tym coś zrobić. Szatyn postanowił, że dorwie złodzieja. Wtedy będzie mógł także pochwalić się panu Starkowi, którego bardzo szanował i uważał za wzór do naśladowania. Chłopak pragnął być taki jak jeden z najpopularniejszych superbohaterów, czyli Iron Man.
- Peter, kolacja! - głos cioci May rozległ się w małym mieszkaniu.
- Już idę! - odrzekł, po czym zerwał się gwałtownie z łóżka i wyszedł z pokoju, idąc w stronę kuchni.
- Kolejne kradzieże w mieście... Kto stoi za tym wszystkim? Czy uda się powstrzymać tajemniczego złodzieja? - kobiecy głos zaczął wydobywać się z radia, którego już nikt nie słyszał.
°°°
- Witaj babciu! - do starego, małego mieszkania na przedmieściach Queens weszła młoda dziewczyna. Jej brązowe włosy, które sięgały lekko za ramiona, opadały luźno, a czekoladowe tęczówki wypatrywały staruszki.
- Amy, nareszcie jesteś! - ciepły głos kobiety, doszedł z innego pokoju. Nastolatka uśmiechnęła się pod nosem, po czym skierowała się w stronę kuchni, która była połączona z małym salonem. Dom był bardzo skromny, lecz niczego innego nie można było się spodziewać w tak niskiej cenie. Wszystkie opłaty za mieszkanie szły z renty staruszki i ich małych oszczędności. Na wiele rzeczy nie było ich stać.
Było im ciężko, ale nie starały się tym przejmować. W domu zawsze gościła radość.
- Przyniosłam coś do jedzenia - szatynka wypakowała dwa pojemniki z ciepłymi daniami. Jeden podała swojej babci, która z iskierkami w oczach spojrzała na posiłek. Obie zaczęły spożywać jedzenie.
- Nie masz pojęcia jak cieszę się, że dostałaś tą pracę - rzekła staruszka, uradowana tą sprawą.
- Tak, ja też - twarz dziewczyny lekko zbladła, a jej głos stał się niepewny. Praca Amy nie była taka, jak myślała jej babcia. Nastolatka skrywała tajemnicę, której nie chciała nikomu zdradzić.
Ciężko było jej z tym, że okłamuje osobę, która tak wiele dla niej znaczy, ale nie mogła postąpić inaczej. Robiła to specjalnie dla niej, aby nie musiała zamartwiać się na starość. Stres był niewskazany w jej wieku, a od niedawna mieli komornika na głowie, który nie miał zamiaru odpuścić.
Szatynka szybko dokończyła posiłek, po czym odeszła do swojego pokoju. Położyła się na łóżku, zamykając zmęczone powieki. Wsłuchiwała się w perfekcyjną ciszę, którą po chwili zakłóciło drapanie w drzwi. Amy westchnęła cicho i bardzo niechętnie podniosła się z materacu, a gdy otworzyła drzwi do pokoju wpadł niesforny zwierzak, który zajął jej wcześniejsze miejsce.
Ogromny, biszkoptowy pies, przypominający doga niemieckiego leżał rozwalony na jej pościeli.
- Nie! Błagam! - jeknęła wiedząc, że nie ma szans kazać czworonogowi stamtąd zejść, gdyż i tak by jej nie posłuchał, a zepchnięcie kilkudziesięcio kilogramowego psa nie wchodzi w grę. Zmęczona, zajęła miejsce na krześle przy biurku. Z szuflady wyjęła swój zestaw narzędzi oraz małe urządzenie, które było całkowicie rozwalone. Kable różnego koloru mieszały się ze sobą tworząc plątaninę.
Dziewczyna zaczęła rozkręcać śrubki od innego czarnego, kwadratowego pojemnika. Zdjęła pokrywkę, po czym zdmuchnęła kurz, który zdążył się tam osiąść, po długim czasie nieużytkowania. Zaczęła łączyć ze sobą różne rzeczy, które później miały nowe zastosowanie.
Taka robótka sprawiała szatynce radość jak i satysfakcję. Dzięki tej pasji czuła się wolna, bez żadnych ograniczeń. Wtedy wiedziała, że życie może i ma swój całkiem ciekawy sens.
CZYTASZ
Hero Of Hope | DO POPRAWY
FanfictionW mieście panuje porządek od kiedy pojawili się superbohaterowie. Jednym z nich jest Spiderman, zwany czasami człowiekiem pająkiem. Jednak od pewnego czasu tajemnicza postać okrada małe sklepy i nie tylko. Co ciekawe nie pozostawia po sobie żadnych...