#49

93 7 1
                                    

Tak mijały dni za dniami... Noce, za nocami, tygodnie za tygodniami... Minuty za minutami, sekundy za sekundami a dziewczyna cały czas cierpiała... Jedyne co robiła, to odliczała dni do ich kolejnego spotkania.

Z dnia na dzień coraz gorzej się czuła. Postanowiła brać leki, ale to nie pomagało. Nie mówiła nic Andżi, chociaż ta się o nią martwiła. Nie mówiła nic Martinusowi, mimo że on martwił się o nią najbardziej.

Pewnego dnia, wszystko się naprawdę zmieniło...

Wstałam jak zawsze rano. Poszłam się ubrać, pomalować, uczesać i odprawić poranną rutynę. Schodząc ze schodów napotkałam Andżi szykującą się do pracy.

Ja: Hejka - powiedziałam  nalewając sobie wody do szklanki.

Andżi: O cześć! - powiedziała, ubierając buty.

Ja: Idziesz już ? - spytałam popijając napój.

Andżi: Zaraz wychodzę. A ty nie jeszcze śniadania ?

Ja: Yyy nie jestem głodna... - powiedziałam dalej pijąc wodę.

Andżi: Victoria... Ja widzę, jak ty wyglądasz... Nie możesz tak nie jeść... Może powinnaś iść do psychologa ? - spytała troskliwie.

Ja: Wiem, że się o mnie martwisz, ale wszystko jest w porządku... Nie potrzebuję pomocy... - uśmiechnęłam się lekko, po czym poczułam lekkie ukłucie w sercu.
- ykhym...- odchrząknęłam łapiąc się za serce.

Andżi: Coś się stało ?

Ja: Y nie... Zaraz mi przejdzie.

Andżi: Napewno ?

Ja: Tak... Idź już do pracy, bo się spóźnisz... Widzimy się w kawiarni tak ? - spytałam udając że dobrze się czuję.

Andżi: Dobrze, to ja idę. Papa! - powiedziała dając mi buziaka w policzek, po czym wyszła z domu.

Po chwili ja też wyszłam z domu, kierując się w stronę szkoły.

Przy wejściu czekała na mnie Marti. Poszłyśmy do szafek, a ja już spodziewałam się najgorszego.
Po chwili Marti powiedziała:
- Nie bój się. Mike'a dzisiaj nie ma. Nic ci nie grozi - przytuliła mnie.

Ja: Dzięki bogu! - uśmiechnęłam się a po chwili znowu coś ukuło mnie w sercu.
- Au...

Marti: Co się dzieje ? Dobrze się czujesz ?

Ja: Ym tak... Zaraz mi przejdzie... Wezmę tabletkę i będzie po problemie.

Marti: Nie możesz tak faszerować się tabletkami... To ci tylko zaszkodzi...- powiedziała.

Ja: Nie martw się o mnie... Możemy pójść już pod klasę ?

Marti: No dobrze, chodź!

Na pierwszej lekcji.

Yyy znowu chemia. Jeden z najbardziej znienawidzonych przedmiotów prze ze mnie. Ale nie mogę wytrzymać jednego. Cały czas czuję te ukłucie w sercu. Jest mi coraz gorzej. Mam mroczki przed oczami, głowa mnie boli, nie czuję nic, tylko ból w sercu...

Ja: Marti...- powiedziałam coraz szybciej oddychając.

Marti: Co się stało ? Co się dzieje ?

Ja: Słabo mi... Bardzo...

Czułam, że moje oczy się zamykają, a ja odlatuje... Po chwili już nic nie pamiętam...

NO TO TERAZ SIĘ ODWALIŁO! CZEKAJCIE NA KOLJEN ROZDZIAŁY! ZARAZ SIĘ POJAWIĄ ❤❤❤

Liczysz się tylko ty | MG |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz