#51

95 9 2
                                    

- Do najbliższego szpitala na *** *** *** poproszę. - powiedziałem kierowcy wsiadając razem z Marcusem do taxówki.

Będąc na miejscu wysiadłem jak najszybciej płacąc taxówkarzowi, po czym jak najszybciej popędziłem w stronę szpitala.

- Yyy Dzień Dobry! Czy leży tu...

- Martinus ? - usłyszałem znajomy mi głos.

- Marti!!! - podbiegłem do niej i przytuliłem ją. - Co z Victorią ? Wiadomo coś ? To coś poważnego ? - zadawałem 100 pytań na sekundę.

Marti: Spokojnie... Jeszcze nic nie wiadomo... Lekarze, starają się stwierdzić co mogło być przyczyną zemdlenia... Ale bardzo się o nią boję...

Ja: To moja wina...

Marti: Martinus co ty mówisz ?

Mac: Martinus nie mów tak nawet!

Ja: Ale to prawda! Kiedy ona potrzebowała pomocy i cierpiała, mnie przy niej nie było... Nie powinienem zostawiać jej samej...

Mac: Bracie... Ona zemdlała bo był tego jakiś powód. Nie było cię przy niej, bo tak musiało być. Tak musiało się to potoczyć. Nie martw się... Ona jest silna... Wyjdzie z tego...- powiedział brat przytulając mnie.

Marti: Patrzcie lekarz tam jest...- powiedziała po czym popędziła w stronę doktora.

Marti: Panie doktorze ? Czy wiadomo już co z Victorią ?

Lekarz: A kim pani dla niej jest ?

Marti: Yyy siostra i chłopak - powiedziała wskazując na mnie.

Lekarz: Przyczyną był nadmiar leków na pusty żołądek... Niestety nie wiadomo czy nie wykryto jakiegoś uszkodzenia na sercu. - powiedział a mi zrobiło się słabo.

Marti: Ale wyjdzie z tego ?

Lekarz: Raczej tak, ale musi zostać w śpiączce na conajmiej kilka dni.

Ja: Doktorze... Można do niej wejść ?

Lekarz: Tak, ale na chwilę... Będzie trzeba zrobić kilka badań. - powiedział i odszedł.

Marti: Idź pierwszy... - poklepała mnie po ramieniu.

Bez zastanwiania się weszłem do środka. Na sali nie było nikogo oprócz Victori. Była podpięta do różnych kroplówek i kabelków.

Delikatnie usiadłem się koło niej i splotłem nasze ręce.
Ja: Przepraszam, że nie było mnie tutaj, kiedy najbardziej tego potrzebowałaś... Kocham cię, i pamiętaj, że jeżeli coś ci się stanie... Nie wybaczę sobie tego... Będę tu z tobą dnie i noce... Chodzbym miał tu zostać na zawsze... Proszę obódź się...- pocałowałem ją w czoło, po czym powiedziałem jeszcze chwilę przy niej.

Po mnie weszła Marti i Marcus.

Później robili Victorii jakieś badania.

Nie wiem co się dokładnie tam stało, ale wiem jedno. Zostanę z nią do końca i nie pozwolę, żeby coś jej się stało.

NO TO TYLE NA DZISIAJ!!! JUTRO POSTARAM SIĘ NAPISAĆ KOLEJNE ROZDZIAŁY! MAM NADZIEKĘ, ŹE WAM SIĘ PODOBA!!! 😍😍😍

Liczysz się tylko ty | MG |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz