#54

97 7 3
                                    

Dzisiaj wychodzę ze szpitala... Jak się czuję ? W sumie... To ja sama nie wiem... Martinus jest przy mnie cały czas i stara się mi pomóc jak tylko może, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Ale jakoś... Cały czas czuję się dziwnie... Mam przeczucie że w nieoczekiwanym momencie może stać się coś, co zmieni nasze życie na zawsze... Mam wrażenie, że zaraz stanie się coś co zniszczy jakąś część mojego życia...

Stoję właśnie z Martinusem i Andżi przy recepcji i czekamy na mój wypis. Lekarze nie potwierdzili nic co może zagrażać mojemu życiu. Kiedy odebraliśmy wypis, Andżi pojechała do domu a ja z Martinusem poszliśmy na spacer.

Szliśmy przez zaśnieżone ulice, przez które co jakiś czas pojawiała się żywa dusza. W pewnej chwili Martinus splótł nasze ręce, przez co czułam ciepło na mojej dłoni.

Spojrzałam się na niego z uśmiechem, co on również odwzajemnił. Czułam, że zarówno ja jak i Martinus się rumienimy. Martinus objął mnie jedną ręką i przyciągnął do siebie, przez co szliśmy wtuleni do siebie. Przeszły mnie przyjemne dreszcze.

Ja: Dziękuję...- odezwałam się po chwili ciszy.

Tinus: Za co ? Jeśli mogę wiedzieć ?

Ja: Za wszystko... Za to że jesteś tu i wspierasz mnie w każdej chwili mojego życia...- spojrzałam w jego oczy.

Tinus: Nie masz za co dziękować... Ja powinienem cię przeprosić...- posmutniał.

Ja: Za co ?- spytałam zdziwiona.

Tinus: Mam wrażenie, że to prze ze mnie wylądowałaś w szpitalu... Mogłem być czujny i zauważyć że coś jest nie tak... Ale tego nie zauważyłem... W momencie kiedy ty mnie bardzo potrzebowałaś... Mnie tu nie było...- powiedział.

Ja: Martinus posłuchaj...- złapałam jego rękę- najwidoczniej masz złe wrażenie. Wylądowałam w szpitalu, bo sama sobie na to zapracowałam. Nie zauważyłeś tego, bo zapewniałam cię, że wszystko jest w porządku. I był to mój błąd... Jestem ci ogromnie wdzięczna, za to że kiedy tylko dowiedziałeś się o moim stanie... Ty bez zastanawia się wsiadłeś w samolot i przylaciałeś do Polski... I nie opuściłeś mnie na krok... Nie obwiniaj się za to, bo to nie twoja wina... Kocham cię, i nie chcę żebyś brał sobie moje problemy na siebie... - spojrzałam w jego oczy i musnęłam jego usta. - W porządku ?

Tinus: Takk... - uśmiechnął się i spojrzał mi prosto w oczy.
- Kocham cię...

Ja: Ja ciebie też... Wracajmy już do domu dobrze ?

Tinus: Yhym...- pokiwał głową i objął mnie mocno, po czym ruszyliśmy w stronę domu.

Za niedługo chłopaki mają koncert, więc muszą wracać do domu... Kolejny raz przylecieli tu na moje zawołanie... Jest mi z tym źle... Ale kocham ich tak mocno i jestem im wdzięczna za wszystko co dla mnie robią...

NO TO ROZDZIAŁ ZA NAMI! TROCHĘ, KTÓTKI ALE ZUPEŁNIE NIE MIAŁAM POMYSŁU NA TO CO DZIŚ NAPISAĆ! DZIĘKUJĘ ZA PONAD 2 TYSIĄCE WYŚWIETLEŃ!!! KOCHAM WAS!!! ❤❤❤ I CZEKAJCIE NA KOLEJNY ROZDZIAŁ!!! PAPA!! 😍😻💞💕🤞

Liczysz się tylko ty | MG |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz