- Co teraz robimy ?- spytał Martinus odklejając się ode mnie.
- Hmm... Mam pomysł... Chodź! - pociągnęłam chłopaka w kierunku wyjścia.
Pewnie dużo osób zastanawiałoby się... Skąd Martinus w Polsce ? Otóż... Może przenieśmy się do dnia rozprawy w sądzie.
Retrospekcja.
- Vickiii jesteś gotowa ???- krzyknęła Andżi z dołu.
- JUŻ PRAWIE!!!- odkrzyknęłam zapinając ostatni guzik koszuli.
Założyłam jedno pasmo włosów za ucho, użyłam ulubionych perfum i wyszłam z pokoju kierując się w kierunku schodów.
- Możemy już iść! - powiedziałam wkładając telefon do toberki.
Koniec rozprawy.
W momencie gdy razem z Andżi miałyśmy opuszczać budynek, moim oczom ukazał się ktoś bardzo dobrze mi znany.
Ubrany w koszulę i spodnie z przetarciami. Lekko przeczesał ręką swoje włosy i uśmiechnął się czarująco.
Do moich oczu napłynęły łzy a już po chwili stałam w jego objęciach.
- Martinus!? A- ale... Jak?? - spytałam niedowierzając.
- Wiesz, że nie mógłbym opuścić cię w takim momencie... - powiedział obejmując mnie w talii.
- Jesteś niemożliwy...- stwierdziłam dając mu całusa w policzek.
Andżi: Vicki ?- powiedziała, a ja odwróciłam się w jej stronę...
Od razu tego żałowałam.
Moim oczom ukazali się moi rodzice... Ci którzy przez całe, życie nie poświęcili mi ani minuty czasu... Ci którzy zawsze widzieli we mnie tylko rozpuszczone dziecko, którego nie tak oni wychowali.
Podeszłam do nich powoli, trzymając za rękę mojego chłopaka.
Mama Vi: Czyli... Od dzisiaj masz na nazwisko... ?- spytała z drwiną.
Ja: Collins...- odrzekłam oschle.
Tata Vi: Popełniasz wielki błąd moja droga... Jeszcze tego pożałujesz...- uśmiechnął się szyderczo.
Ja: A czy wy kiedykolwiek żałowaliście, kiedy coś mi się stało ? Czy wy kiedykolwiek poświęciliście mi choć trochę uwagi ? Kiedykolwiek interesowaliście się mną ? Czy kiedykolwiek martwiliście się o mnie ? Zawsze dawałam sobie radę sama... Zawsze musiałam radzić sobie sama, bo was przy mnie nigdy nie było!!! Czy wy kiedykolwiek mnie kochaliście ?- Wykrzyczałam wściekła.
Mama Mi: Nie tym tonem moja panno!
Ja: Jakim znowu tonem ? Nagle przypomniało wam się, że macie córkę ? Nagle przypominało wam się, że po tylu miesącach gdzieś tam jeszcze jestem ? Nagle mnie odwiedziliscie i mam udawać, że wszystko jest dobrze ? I że jestem waszą córeczką ? Otóż od dzisiaj nazywam się Victoria Collins i już NIE JESTEM wasza CÓRKĄ!!! I nigdy w życiu nie chcę was już widzieć! - Wykrzyczałam, po czym dałam upust emocjom a łzy same zaczęły lecieć z moich policzków.
Rodzice opuścili budynek z kamiennymi twarzami, a ja już po chwili stałam wtulona w ramię mojego chłopaka.
Tinus: Wszystko w porządku ?- spytał troskliwie.
Ja: Tak...- powiedziałam ocierając łzy. - ich rozdział jest już zamknięty w moim życiu... Zaczynam nowe życie... - oznajmiłam po czym posłałam mu delikatny uśmiech.
Tinus: Twoje włosy...- powiedział i założył mi jedno pasmo włosów za ucho po dłuższej chwili patrzenia mi w oczy.
Ja: Chciałam stworzyć nową wersję siebie... Jak wyglądam ? - spytałam obkręcając się dookoła.
Tinus: Najpiękniej na świecie... Czyli tak jak zawsze! - uśmiechnął się a już po chwili złączył nasze usta.
Po chwili razem z Andżi i Martinusem ruszyliśmy w stronę wyjścia. Potem na parking i do domu.
Tak właśnie oto jestem tutaj teraz z moim chłopakiem. Spacerujemy sobie razem za rękę po parku.
Czuję się wspaniale. Nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa. Jestem tutaj teraz z Martinusem. Nigdy nie sądziłam, że taki chłopak jak Martinus mógłby mieć taką dziewczynę jak ja. Jestem dość dziwną osobą. Nigdy za bardzo nie lubiłam poznawać innych osób. Jestem raczej cicha i nie lubię być w centrum uwagi. Ludzie dużo razy mnie krzywdzili... I dalej to robią. Martinus za to jest zupełnie inny. Jest szalony, porywczy, wesoły... Ma wielu znajomych...
Ale nie przeszkadza mi nasza różność. Mimo wszystko mamy dużo wspólnych cech i dopełniamy siebie nawzajem.
W pewnym momencie usiedliśmy na ławeczce w parku. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Po chwili Martinus mnie o coś zapytał.
Tinus: Vicki ?
Ja: Tak ?
Tinus: Marti się odzywała ?- spytał jak najdelikatniej, żeby mnie tym nie zasmucić.
Ja: Nie...- spuściłam głowę w dół.
Tinus: Przykro mi...- przytulił mnie.
Ja: Mam nadzieję, że może się jeszcze pogodzimy... To jest moja jedyna moja przyjaciółka... Mam nadzieję, że nie skreśliła tego na dobre...
Tinus: Wiesz... Skoro Marcus jest u niej, może mógłby z nią poważnie porozmawiać...? Mogę później do niego napisać... Jeśli chcesz oczywiście...
Ja: Naprawdę ?- spytałam na co on kiwnął głową.
Już po chwili złączyłam nasze usta w długim pocałunku, po czym ruszyliśmy dalej.
Podczas spaceru nagrywaliśmy różne filmiki. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy.
POV. Martinus.
Mój plan powiódł się jak zawsze. Wszystko przebiegło idealnie. Gdy rozprawa się skończyła, pojechaliśmy razem do domu. I tak spędzamy już cudowne 5 dni.Uśmiech Victorii to najcenniejsza rzecz jaką można widzieć. Jej szczęście jest dla mnie najważniejsze.
Ja: Vicki ? - spytałem po chwili.
Tori: Tak ?- odwróciła się w moją stronę.
Ja: Nie mogę się doczekać waszej wyprowadzki...- przyciągnąłem ją do siebie.
Tori: Ja też... Ale spokojnie! Jeszcze tylko 2 tygodnie...- dała mi buziaka w policzek, chwyciła moją dłoń i szliśmy dalej.
POV. Victoria.
Jeszcze tylko 2 tygodnie... Uwolnienię się od tej przeklętej szkoły, ludzi... Znacznę żyć na nowo... W końcu będę szczęśliwa...Hahh no to teraz ten rozdział dodaje 😂
NO TO NA DZISIAJ 2 ROZDZIAŁY! MAM NADZIEJĘ, ŻE WAM SIĘ PODOBA! CIESZĘ SIĘ, ŻE DZIĘKI WAM SIĘ UŚMIECHAM! PONAD 4K WYSWIETLEŃ POD MOJĄ KSIĄŻKĄ!!! JESTEM WAM ZA TO BARDZO WDZIĘCZNA!!! MIMO, ŻE TEN DZIEŃ NIE BYŁ NAJLEPSZY! UŚMIECHAM SIĘ NA MYŚL O WAS! MOICH CZYTELNIKACH! DZIĘKUJĘ JESZCZE RAZ Z CAŁEGO SERCA I DOZOBACZENIA W KOLEJNYCH ROZDZIAŁACH!!! <333
CZYTASZ
Liczysz się tylko ty | MG |
Fanfiction~Życie to jeden wielki tor, na którym pojawia się czerwone światło, i zabrania nam iść dalej. Jedna z dziewczyn jednak nie ma zamiaru się poddawać, mimo skraju załamania. Poznaje chłopaka, który pokazuje jej, że można żyć szczęśliwie. Jednak nie wsz...