Jestem na polanie... Znowu tej samej co ostatnio... Ponownie wsłuchuję się w śpiew ptaków i szum rzeki... Tylko tym razem nie jestem sama... Chłopak podrzedł od tyłu i mnie przytulił...
-Kocham cię!- wyszeptał...
-Ja ciebie też!- odpowiedziałam...
-Pamiętaj, nigdy cię nie zostawię...Dla mnie liczysz się tylko ty!- pocałował mnie w policzek...
-Ty dla mnie też!
Nagle zobaczyłam ciemność, a zaraz po niej białe światła...
Moja pierwsza myśl... Gdzie ja jestem? To chyba szpital... Zaraz? Coś mi tu nie pasuje... Dlaczego za szybą stoi Martinus i rozmawia z lekarzem ? Po chwili spojrzeli się na mnie i weszli do sali... Czyli wychodzi na to, że przeczytał list... I przyszedł w miejsce spotkania... On uratował moje życie...
-Dzień Dobry! Widzę, że panienka się obudziła- powiedział lekarz z uśmiechem na twarzy...
-Co się stało?- spytałam bo mało pamiętam...
-Straciłam bardzo dużo krwi. Pan gunnarsen mówi, że podcięłaś sobie żyły... To prawda...
-Jak widać...- pokazałam lekażowi rękę, która była w bandażu...
-Zrobimy pani jeszcze jedno badanie, ale jeszcze dziś może pani wyjść ze szpitala. Gdyby nie pan Gunnarsen, byłaby pani już martwa...
-...- nic nie odpowiedziałam, bo przecież moim planem było umrzeć, gdyby nie to że on naprawdę się zjawił...
Lekarz wyszedł z sali a Martinus podszedł do mnie:
- Ty jesteś tą dziewczyną która napisała do mnie list?- chciał się upewnić.
-Yhym..-Pokiwałam głową na tak a on usiadł się koło mnie...
-Dlaczego chciałaś to zrobić?-widać że się martwił?
-...- Nic nie odpowiedziałam. Zamiast tego łzy zaczęły spływać mi po policzkach...
Chłopak podszedł do mnie i mnie przytulił...
-Ciii... Nie musisz mówić... Widzę, że to dla ciebie ciężkie...-powiedział...
-Dlaczego przyjechałeś tutaj... Byłam pewna, że nawet nie odczytasz tego listu...-powiedziałem niepewnie
-Sam nie wiem... Kiedy przeczytałem ten list... Coś we mnie drgnęło i postanowiłem, że raz się żyje... Więc przyjechałem...- Chłopak zarumienił się, a ja się do niego lekko uśmiechnęła.
-Uśmiechnęłam się pierwszy raz od kilku miesięcy...-wyszeptałam..
-Serio? Dlaczego wcześniej tego nie robiłaś? Przecież masz taki ładny uśmiech.- byłam pewna, że tego nie usłyszał, ale widzę, że znowu się zarumienił.
-Nie miałam po co i dla kogo się uśmiechać... A ładnego uśmiechu to ja za grosz nie mam...-mój uśmiech troszkę zwiędniał mi z twarzy, co chłopak wyraźnie zauważył...
-Widać, że miałam trudny okres w życiu... Ale nie musisz mi o tym mówić. - Chłopak przez chwilę nic nie mówił - Tak w ogóle to w liście nawet nic o sobie nie napisałaś... Może opowiesz mi coś o sobie?- zapytał
-No to mam na imię Victtoria. Mam 14 lat. Jestem z Polski jak widać. Kocham śpiewać i tańczyć, ale za grosz nie umiem tego robić. To chyba tyle...
-Masz bardzo ładne imię-uśmiechnął się co odwzajemniłam...
-Dziękuję- zarumieniłam się...
Przez chwilę, się na siebie patrzeliśmy i nie odzywaliśmy się...Nagle chłopak powiedział...
-To może pójdziemy po wypis i zaprowadzę cię do hotelu?
-Nie musisz...
-Ale nalegam- powiedział
-No okey- uśmiechnęłam się - Tak wogóle... Dziękuję... Uratowałeś mi życie...-przytuliłam go, co on odwzajemnił
Poszliśmy po wypis, a potem odprowadził mnie do hotelu. Okazało się, że jest zameldowany w tym samym hotelu i ma pokój o 3 numerki dalej...
To tyle na dziś! Mój njdłuższy i chyba najlepszy rozdział... Mam nadzieje, że się spodobał! ;) Do następnego :*
CZYTASZ
Liczysz się tylko ty | MG |
Fanfic~Życie to jeden wielki tor, na którym pojawia się czerwone światło, i zabrania nam iść dalej. Jedna z dziewczyn jednak nie ma zamiaru się poddawać, mimo skraju załamania. Poznaje chłopaka, który pokazuje jej, że można żyć szczęśliwie. Jednak nie wsz...