#18

229 16 0
                                    

Jestem na polanie... Znowu tej samej co ostatnio... Ponownie wsłuchuję się w śpiew ptaków i szum rzeki... Tylko tym razem nie jestem sama... Chłopak podrzedł od tyłu i mnie przytulił...

-Kocham cię!- wyszeptał...

-Ja ciebie też!- odpowiedziałam...

-Pamiętaj, nigdy cię nie zostawię...Dla mnie liczysz się tylko ty!- pocałował mnie w policzek...

-Ty dla mnie też!

Nagle zobaczyłam ciemność, a zaraz po niej białe światła...

Moja pierwsza myśl... Gdzie ja jestem? To chyba szpital... Zaraz? Coś mi tu nie pasuje... Dlaczego za szybą stoi Martinus i rozmawia z lekarzem ? Po chwili spojrzeli się na mnie i weszli do sali... Czyli wychodzi na to, że przeczytał list... I przyszedł w miejsce spotkania... On uratował moje życie...

-Dzień Dobry! Widzę, że panienka się obudziła- powiedział lekarz z uśmiechem na twarzy...

-Co się stało?- spytałam bo mało pamiętam...

-Straciłam bardzo dużo krwi. Pan gunnarsen mówi, że podcięłaś sobie żyły... To prawda...

-Jak widać...- pokazałam lekażowi rękę, która była w bandażu...

-Zrobimy pani jeszcze jedno badanie, ale jeszcze dziś może pani wyjść ze szpitala. Gdyby nie pan Gunnarsen, byłaby pani już martwa...

-...- nic nie odpowiedziałam, bo przecież moim planem było umrzeć, gdyby nie to że on naprawdę się zjawił...

Lekarz wyszedł z sali a Martinus podszedł do mnie:

- Ty jesteś tą dziewczyną która napisała do mnie list?- chciał się upewnić.

-Yhym..-Pokiwałam głową na tak a on usiadł się koło mnie...

-Dlaczego chciałaś to zrobić?-widać że się martwił?

-...- Nic nie odpowiedziałam. Zamiast tego łzy zaczęły spływać mi po policzkach...

Chłopak podszedł do mnie i mnie przytulił...

-Ciii... Nie musisz mówić... Widzę, że to dla ciebie ciężkie...-powiedział...

-Dlaczego przyjechałeś tutaj... Byłam pewna, że nawet nie odczytasz tego listu...-powiedziałem niepewnie

-Sam nie wiem... Kiedy przeczytałem ten list... Coś we mnie drgnęło i postanowiłem, że raz się żyje... Więc przyjechałem...- Chłopak zarumienił się, a ja się do niego lekko uśmiechnęła.

-Uśmiechnęłam się pierwszy raz od kilku miesięcy...-wyszeptałam..

-Serio? Dlaczego wcześniej tego nie robiłaś? Przecież masz taki ładny uśmiech.- byłam pewna, że tego nie usłyszał, ale widzę, że znowu się zarumienił.

-Nie miałam po co i dla kogo się uśmiechać... A ładnego uśmiechu to ja za grosz nie mam...-mój uśmiech troszkę zwiędniał mi z twarzy, co chłopak wyraźnie zauważył...

-Widać, że miałam trudny okres w życiu... Ale nie musisz mi o tym mówić. - Chłopak przez chwilę nic nie mówił - Tak w ogóle to w liście nawet nic o sobie nie napisałaś... Może opowiesz mi coś o sobie?- zapytał

-No to mam na imię Victtoria. Mam 14 lat. Jestem z Polski jak widać. Kocham śpiewać i tańczyć, ale za grosz nie umiem tego robić. To chyba tyle...

-Masz bardzo ładne imię-uśmiechnął się co odwzajemniłam...

-Dziękuję- zarumieniłam się...

Przez chwilę, się na siebie patrzeliśmy i nie odzywaliśmy się...Nagle chłopak powiedział...

-To może pójdziemy po wypis i zaprowadzę cię do hotelu?

-Nie musisz...

-Ale nalegam- powiedział

-No okey- uśmiechnęłam się - Tak wogóle... Dziękuję... Uratowałeś mi życie...-przytuliłam go, co on odwzajemnił

Poszliśmy po wypis, a potem odprowadził mnie do hotelu. Okazało się, że jest zameldowany w tym samym hotelu i ma pokój o 3 numerki dalej...

To tyle na dziś! Mój njdłuższy i chyba najlepszy rozdział... Mam nadzieje, że się spodobał! ;) Do następnego :*

Liczysz się tylko ty | MG |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz