23. A ty kogo zaliczyłeś?

5.7K 129 7
                                    

Maraton 1/3 ❤

Wtorek

Liv

Wczorajszy dzień minął mi bardzo szybko i bez  innych niespodzianek z czego jestem bardzo zadowolona. Wstałam tak jak zwykle, czyli niechętnie o tej najbardziej znienawidzonej godzinie, a konkretniej o 6:30. Od razu ubrałam na siebie czarną koszulkę z jakimiś wzorami czy co to tam było. Nie zwracałam na to uwagi. Do tego czarne rajstopy w stylu kabaretek, ale trochę się od siebie różniły na to jeansowe spodnie z dziurami. Na koszulkę założyłam sweter,  bluza,  płaszcz nie wiem jak to nazwać jest to czarne i sięga za kolano. Tak wiem to nie podobne do mnie, że w to się  ubrałam, ale mam taką swoją ciemną stronę w której noszę takie ubrania. W sumie podoba mi się taki styl wyglądam wtedy na bardziej wredną niż jestem i wszyscy wolą unikać ze mną konfrontacji. Mam wtedy większość osób z głowy chociaż Alex to się raczej nigdy nie odpierdoli no, ale na razie niczego złego nie zrobił. Jak to się mówi nie chwal dnia przed zachodem słońca. W ogóle czemu ja o nim myślę. Muszę to ograniczyć bo ostatnio za często wkrada się do mojej głowy. Chociaż co mi się dziwić jak odpierdziela takie akcje jak wczoraj albo w niedzielę. To mam dobrą wymówkę czemu o nim myśle. Stop muszę szykować się do szkoły!  Wracając do tego co robiłam wcześniej. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Postanowiłam, że  zrobię sobię mocniejszy makijaż niż zwykle. Całość prezentowała się ładnie i jednocześnie mrocznie to lubię heh. Odpierdziela mi. W sumie to normalne. Wychodząc z pokoju wzięłam tylko telefon i mały plecak z zeszytami z pracą domową. Udałam się w kierunku pokoju Luisa. Zajrzałam do środka i okazało się, że on sobie smacznie śpi, a jest godzina 7:20. Postanowiłam, że się zemszczę  za wczoraj. Ten małpiszon mnie nie obudził więc ja go też nie obudzę. Wyszłam po cichu z jego sypialni i zeszłam na dół. Nie chciało mi się robić śniadania więc wzięłam tylko jabłko i wyszłam z domu. Zastanawiałam się czy iść na piechotę czy może jednak autobus. Wygrał spacer. Szłam sobie przeglądając telefon, a w połowie drogi usłyszałam trąbienie. Jakiś samochód który przejeżdżał obok zwolnił tak, że jechał w tempie mojego kroku. Normalnie bym to zignorowała, ale znałam ten samochód. Niestety. Chyba bym wolała nie znać no, ale nie zmienię tego. Jechał tak kawałek, a ja starałam się go ignorować, ale mi to nie wychodziło. W pewnym momencie drzwi się otworzyły, a ja usłyszałam:

-Podwieźć cię? - powiedział Alex. Mówiłam, że on nigdy nie odpuszcza. Moje lenistwo wygrało. Tak wiem, że mogłam jechać autobusem, ale nie przepadam za tym już wolę iść na piechotę. Wsiadłam do samochodu bez słowa nie czując potrzeby żeby cokolwiek mówić.
-Zmieniłaś styl?

-Specjalnie dla ciebie. -powiedziałam z sarkazmem.

-Czuję się zaszczycony, ale i tak wolę stary.

-Muszę częściej się tak ubierać. -nie wiem czemu jestem dla niego taka to już chyba przyzwyczajenie na które nie mam wpływu.

-A tak serio od kiedy ty się tak ubierasz?-zapytał ciekawy. Przejrzałam się mu i zobaczyłam, że ma podbije oko. Jego rozcięta brew już nie wygląda tak strasznie tylko widnieje w tym miejscu strup na wardze tak samo.

-Czasami tak robię żeby odstraszać dupków. W niektórych przypadkach nie działa. - spojrzałam na niego wymownie, a on się zaśmiał. -Poprostu tak mi się podoba i od czasu do czasu tak robię. -powiedziałam zgodnie z prawdą.

-Nie wiedziałem.

-Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz.

-Ty o mnie też. -powiedział wpatrzony w drogę.

-Wiem jedną bardzo ważną rzecz.

-Niby co?

-Że mnie bardzo, ale to bardzo wkurwiasz.

-To działa w dwie strony.- zaśmiał się.

-Nie musisz dziękować.- powiedziałam z wrednym uśmiechem.

-Oj Olivia nie chciałem dziękować coś ci się pomyliło. -on to specjalnie zrobił przecież wie, że nienawidzę pełnej wersji. Na szczęście byliśmy już pod szkołą i nie musiałam z nim więcej wytrzymywać.

-Debil. -chciałam już wysiąść, ale zatrzymał mnie głos chłopaka.

- A gdzie dziękuję?

-O tutaj. -mówiąc to pokazałam mu środkowy palec. Weszłam do szkoły i ruszyłam pod klasę.  Rozejrzałam się, ale nigdzie nie zobaczyłam Lily. Napisałam do niej czy idzie do szkoły. Odpisała, że ma wizytę u dentysty i nie opłaca jej się. Postanowiłam, że pomęczę Matta. To ten co czekał z Lukiem na mnie i Lily przed klubem no, ale nie wyszło. Jest jednym z niewielu normalnych w ich klasie reszta to same dupki. Jest on wzrostem równy Louisowi. Jego włosy są koloru blond, oczywiście farbowane.  Ma mega ciemne oczy które mi się bardzo podobają. Ruszyłam pod jego klasę i zobaczyłam go stojącego do mnie tyłem,a na przeciwko Alexa wraz z resztą chłopaków. Podeszłam do nich, pierwszy odezwał się właśnie Alex.

-Już się za mną stęskniłaś? -na jego ustach pojawił się cwaniackiej uśmiech.

-Po pierwsze,  nie przyszłam do ciebie. Po drugie,  milcz.-powiedziałam, a wszyscy chłopcy zaczęli wydawać z siebie jakieś dziwne dźwięki oprócz Alexa i Matta. Tu właśnie polega różnica pomiędzy nimi, a nim on jest normalny. -Zamknijcie się.-powiedziałam i wszyscy ucichli.
- Matt sorki, że ci dupę za wracam, ale nie ma Lily i jesteś na mnie skazany. -powiedziałam do niego z miłym uśmiechem.

-Chociaż nie będę musiał z nimi siedzieć. -powiedział, a ja go pociągnęłam w stronę najbliższej wolnej ławki. -Ratujesz mi dupe. Oni tylko gadają o tym która z lasek ma lepszy tyłek i kogo zaliczyli w weekend. -na te słowa zaśmiałam się.

- A ty kogo zaliczyłeś?

-Serio?  I ty?  Nie przesadzacie dziś? -zapytał, a ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.

-No co jestem po prostu ciekawa.

-Tiaaa.

-Dobra żartowałam przecież. Co robisz dziś po lekcjach? -zapytałam wpadając na pomysł.

-Nie mam planów. Mam się bać?

-Yhym. -udał przerażoną minę co mu wcale nie wyszło. Tak mnie to rozbawiło, że aż brzuch mnie bolał od śmiechu. -Idziemy do galerii!!! -za piszczałam z radości.

-Nie ma takiej opcji chyba zwariowałaś.

-A jak powiem ci o tym,  że zajdziemy do McDonalda i ja stawiam?

-Przekonałaś mnie. -zaśmiał się, a ja razem z nim. Jesteśmy mega podobni obydwoje kochamy jeść.

                            ***
Wszystkie przerwy spędziłam z Mattem śmiejąc się i nabijając z innych osób. Teraz czekam na niego przed domem. Zobaczyłam wyjeżdżające auto z za rogu i odrazu wiedziałam, że to on.
Wsiadłam do środka i powiedziałam:

-Weź mi przypomnij, że mam kupić karmę dla psa.

-To ty masz psa? -zapytał zdziwiony.

-Nom Luke mi dał.

-Słodko. Słyszałem, że się wyprowadza.

-Też coś słyszałam. -podniósł pytająco brew. -Zerwaliśmy w sobotę więc mnie to nie obchodzi.

-Wole nie wnikać. -powiedziałi i odjechał z podjazdu.

                           ***
Zakupy były udane. Kupiłam sobie trzy spódnice, dwa croptopy i trzy bluzy. Oczywiście Matt zapomniał mi przypomnieć o karmię i musieliśmy się wracać, ale o McDonaldzie pamiętał. W sumie ja też ale ciii. Ogólnie to powiedział mi, że w piątek robi imprezę w domu i muszę koniecznie na nią pójść. Bez wahania się zgodziłam bo każda okazja na nachalnie się jest dobrą okazją.




Bad LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz