Rozdział 22

256 11 13
                                    

Komnata SeungNyang, Yuan (kilka dni później, ranek)

Ten dzień miał być jednym z lepszych dla SeungNyang. Dziś, bowiem miała opuścić cesarski pałac na zawsze.
Obudziła się i pełna entuzjazmu wstała z łóżka. Rozejrzała się po pokoju i jak co dzień na stole znajdowało się śniadanie. Jednak ten ranek był inny. Posiłek był o wiele obfitszy, a zamiast stroju damy dworu leżało ubranie wyjściowe. Składał się on z trzech części: Długiej, białej sukienki z długimi rękawami. Drugiej również białej, lecz z satyny. I jeogsori, czyli jedwabnego, fioletowego płaszczu w kwiaty. Myślała, że to niepodważalny dowód, że odchodzi. SeungNyang szybko zjadła śniadanie i włożyła przyszykowany strój. Uczesała się w rozwiązły kok, tak aby kilka pasemek po jej prawej stronie samowolnie spadało. Po czym ostatni raz rzuciła wzrokiem na komnatę, w której spędziła ostatnie miesiące i wyszła. Przeszła przez pawilon kobiet i wyszła do cesarskiego ogrodu. Od samego początku coś jej się nie podobało. Dokładnie to, że wszyscy jej się kłaniali. Nieważne czy była to służąca czy dama dworu. Każda robiła to samo. Myślała jednak, że to z powodu swojego odejścia. Idąc wzdłuż żywopłotu, skierowała się w stronę fontanny. Nad nią rosło drzewo kwitnącej wiśni, które dawało przyjemny cień. Siadając na jej brzegu zamknęła oczy, chcąc zapamiętać pałac taki jaki jest. Wtedy poczuła, że ktoś siada obok niej. Otwarła oczy i ze spokojem spojrzała w lewą stronę. Widząc ją natychmiast odwróciła głowę z powrotem, jakby jej oczy doznały poparzenia.

- Kogoś mi przypominasz. - Oznajmił po chwili ciszy.

- Nie chcę wiedzieć kogo. - Odrzekła zbywająco.

- Tą, która miała zostać moją konkubiną. - Rzekł mężczyzna, mimo jej odpowiedzi. 

- Prędzej bym się zabiła, niż ją została. - Odpowiedziała ironicznie.

- A jako konkubina cesarza zrobiłabyś to samo? - Spytał Dang Ki Se, wstając z miejsca i spoglądając na nią z góry.

- A jak myślisz? - Spytała, unosząc na niego wzrok. Generał zastanowił się chwilę.

- Myślę, że nie skoro jeszcze żyjesz. - Odrzekł i odwróciwszy się w drugą stronę chciał odejść. Zrobił zaledwie kilka kroków, gdy głos dziewczyny go zatrzymał.

- O czym Ty mówisz? - Spytała, nie pojmując jego słów.

- Ty to powinnaś wiedzieć. - Rzekł, stojąc do niej tyłem. Po czym zostawił ją samą.


***

Komnata cesarza, Yuan

Toghun razem z Tanashiri i kilkoma ministrami rozmawiali w jego komnacie. Nieoficjalne posiedzenie właśnie miało się zakończyć, gdy drzwi do komnaty gwałtownie się otworzyły. To była SeungNyang, która wyraźnie była zdenerwowana. Zgromadzeni nie kryli zaskoczenia jej nagłym pojawieniem się.

- Myślisz, że teraz nawet pukać nie musisz? - Spytała, podnosząc głos cesarzowa. Ona spojrzała na nią zabójczym wzrokiem, by jej nie przerywała. Cesarz, czując kłótnie w powietrzu wyprosił urzędników. Gdy zamknęły się za nimi drzwi Nyang wróciła do rozmowy.

- Chcesz mi coś powiedzieć? - Spytała, mając nadzieję, że wyjaśni jej to co dzieje się od rana.

- Nie powiedziałeś jej? - Przerwała cesarzowa z wyraźną kpiną.

- Nie odzywaj się! Możesz odejść! - Krzyknął, by przerwać jej wypowiedź, która zmierzała w złym kierunku. Tanashiri, słysząc jak znów ją poniewiera nie chciała odejść bez słowa.

- Gratuluję awansu. Ze służącej w konkubinę to trudna droga. Musiałaś pewnie na to ciężko pracować.- Rzekła. SeungNyang spojrzała niedowierzająco na mężczyznę, nie mogąc wydusić słowa.

Pani Ki - Moja historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz