Nocna ulewa dobiegła końca dopiero nad ranem, ustępując miejsca wschodzącemu słońcu. Rośliny, które po ostatnich letnich wysokich temperaturach łaknęły wody, praktycznie wchłonęły ją do ostatniej kropli. Można było rzec, że po każdej burzy wychodzi słońce... Wydawało się, że to samo słońce zaświeciło dla Wanga Yoo i Nyang, u których burza trwała o wiele dłużej niż jedną noc. Oboje już dawno ponownie otworzyli powieki, ale żadne z nich nie wstało, wiedząc, że wtedy wszystko powróciłoby do normalności...
- Nie mogę spędzić tu reszty życia... - Oznajmiła z wyczuwalnym smutkiem w głosie. Oboje leżeli na boku, odwróceni w swoją stronę. Wang Yoo, zaplatając na palcu jeden z jej kosmyków włosów, rozumiał jej obawy.
- Jeśli będzie trzeba, to spędzę je tu razem z tobą, ale... Już nigdy nie pozwolę Ci się mnie zostawić. - Oznajmił, zaśmiewając się przy ostatnich słowach. Jednak jej nie było do śmiechu. Odsuwając jego dłoń, która nieustannie jeździła po jej policzku, podniosła się do siadu.
- Dobrze wiesz, że to niemożliwe... Nie chcę żyć w kłamstwie, które nigdy nie zamieni się w prawdę. - Powiedziała, wstając okryta prześcieradłem do stóp. Plątając jej się między nogami, szybko spowodowały jej upadek na podłogę. Wang Yoo natychmiast podniósł się, by jej pomóc, lecz ona pokazała gestem, że nie trzeba. Spoglądając na niego lekko zeszklonymi oczami, jej serce wypełnił żal. - Przepraszam Cię... Przepraszam, że nie urodziłam się w dobrej rodzinie i tylko zmarnowałeś na mnie czas, który mogłeś poświęcić innej.
Ocierając wypływające z siebie pojedyncze łzy, powoli się ubrała.
- Nie chcę żyć z twoją rodziną tylko z tobą... - Oznajmił, klękając przy niej. Przytulając ją do swojego ramienia, zaczęła kiwać przecząco głową.
- Zbrudziłabym karty historii swoim nazwiskiem, które nic nie znaczy...
- I tak się na nich zapiszesz... Jeśli nie jako królowa Goryeo, to jako ta, która zakończyła dynastię, odrzucając jego ostatniego władcę, który zmarł w samotności po nieszczęśliwej miłości... - Rzekł, a ona spojrzała na niego błagalnym wzrokiem, by przestał tak mówić. Całując jej czoło, przymknęła powieki, mocniej go obejmując. Zjeżdżając dłonią z jego karku na klatkę piersiową, wstała, a on razem z nią. - Dokąd teraz pójdziesz?
W odpowiedzi dostał tylko jej wzruszenie ramionami. Spuszczając głowę, czuł chłód w sercu. SeungNyang podnosząc jego podbródek, pocałowała jego różowe usta, spoglądając przenikliwie w oczy.
- Zawsze będę obok Ciebie... Nic tego nie zmieni i nawet jeśli zniknęłabym bez śladu, to przemierzę te góry, które nas rozdzieliły i będę trwać przy tobie... A gdy pochłonie mnie ziemia, to zamienię się w gwiazdę, która będzie świecić tylko dla ciebie... Już na zawsze.
Podchodząc do drzwi, było jej ciężko opuścić to miejsce, w którym tyle się zmieniło. - Muszę coś doprowadzić do końca... Nie wiem ile mi to zajmie, ale wrócę...
Oglądając się za nią, delikatnie się uśmiechnął.
- Będę na Ciebie czekać do ostatniego dnia mojego życia.
Po tej odpowiedzi wyszła, czując w środku ulgę. Jednak teraz chciała tylko zakończyć to, co nigdy nie miało sensu... Ślub z Ji-Ho. Schodząc po kamiennych stopniach schodów, stanęła przed drzwiami wyjściowymi. Uchyliła je, a wtedy dostrzegła zmierzającą w oddali Kuyu ze zastępem żołnierzy. Jej nogi same cofnęły się o kilka kroków. Nie znała żadnego innego wyjścia, przez co czuła się jak z waty. To właśnie wtedy ktoś pociągnął ją za rękę i wyciągnął z pałacu. Chowając ją za ścianą, była niewidoczna. Kuyu nie zauważyła tej szybkiej akcji i nieświadomie weszła do pałacu. Gdy ostatni żołnierz zamknął za sobą drzwi, wyszła z ukrycia.
- Nie bój się... Pomogę Ci się ukryć. - Powiedziała znikąd matka Kuyu, ciotka Waga Yoo, która uratowała ją z tej opresji.
Spoglądając na nią niepewnie, nie wiedziała czy była bardziej zaskoczona jej pojawieniem się znikąd, czy tym że jej pomogła... Nie miała z nią prawie żadnych relacji, w końcu była matką jej wroga, ale zawsze wydawała jej się całkowicie inna niż jej córka. Wang Yoo za każdym razem, gdy o niej wspominał to z szacunkiem, takim jakim należy oddawać rodzicowi. Wiedziała, że to ona go wychowywała i zawsze bez słów wyczuwała, gdy było mu ciężko, czy coś złego zrobił. Zwierzał jej się, a ona go wysłuchiwała. Kochał ją, mimo że to nie ona go urodziła... W tamtej nie miała innego wyjścia... Musiała jej zaufać.
W tym czasie Kuyu rozkazała przeszukać strażnikom parter starego skrzydła pałacu, gdy sama udała się na piętro. Nigdy wcześniej tu nie była, więc chwilę błąkała się po korytarzach, zanim odkryła lekko uchylone drzwi. Na jej twarzy pojawił się chytry uśmieszek. Była pewna, że znajdzie za nimi SeungNyang, więc bez zastanowienia przez nie przeszła. Widząc pustą komnatę, rozczarowała się. Chciała wracać i poszukać gdzieś indziej, ale coś przykuło jej uwagę. Pokój wcale nie przypominał opuszczonego. Podchodząc bliżej stolika zastawionego dla dwóch osób, zrozumiała, że to nie jest błędny trop i ktoś tu był. Przyglądając się półpełnym filiżankom z zimną już herbatą, poczuła czyjąś dłoń na swoim lewym ramieniu. Krew zmroziła się w jej żyłach, a oczy prawie wyszły z oczodołów. Bojąc się, że to jakiś zamachowiec, nie potrafiła nawet złapać oddechu. Upuszczając z nerwów trzymaną filiżankę, która rozbiła się na drobne kawałeczki przy spotkaniu z podłogą, cała drżała.
- Co tu robisz?
Gdy jego zimny głos dotarł do jej uszu, lekko się uspokoiła. Rozluźniając swoje spięte ciało, głęboko odetchnęła. Przybierając zobojętniałą postawę, odwróciła się w jego stronę.
- Szukałam Cię... Wczoraj tak nagle zniknąłeś... Martwiłam się. - Oznajmiła, opierając się o stolik za sobą, któremu przed chwilą się przyglądała. Jej dukanie nie przekonało Wanga Yoo, który słysząc podejrzane głosy dochodzące z dołu, schował się za drzwiami, by w razie czego mógł obronić się przed niechcianym gościem. Księżniczka, wyczuwając jego wątpliwości co do jej tłumaczeń, chciała jakoś zmienić temat. - Zaraz będzie południe, więc chodźmy już... Nie chcę spóźnić się na ślub.
Wang Yoo uśmiechnął się niewinnie i delikatnie jej przytaknął. Kobieta, odwzajemniając mu uśmiech, skierowała się do wyjścia. Jednak gdy przechodziła obok niego, złapał ją za nadgarstek, mocno go ściskając.
- Kiedy stałaś się tak zepsuta? Nawet nie wiesz, jak mnie zawiodłaś... - Oznajmił, przypominając sobie wszystko to, co powiedziała mu wczoraj Nyang. Było mu tak przykro, że już nie jest tą dziewczyną, którą kiedyś znał. Widząc, że nie wie o czym mówi, pokręcił zrezygnowanie głową. - Rozumiem, że samotność musiała Cię bardzo nudzić, że zaczęłaś się interesować nieswoim życiem, więc uznałem, że pora ją skończyć... Daję Ci tydzień na znalezienie kandydata na swojego męża... Potem sam Ci go przedstawię. Na pewno któryś z ministrów ucieszy się z młodej żony.
Kuyu była rozbita i przerażona jednocześnie. Nie pamiętała, by kiedykolwiek powiedział do niej coś tak poważnym tonem. Upadając na kolana ze łzami w oczach chwyciła jego szatę, błagając o zapomnienie jej czynów. Jego to jednak nie wzruszyło i bez żadnych wyrzutów opuścił komnatę, a następnie pałac.
CZYTASZ
Pani Ki - Moja historia
Fanfiction(...) Złota brama zamknęła się, gdy lektyka, w której ją usadowili, wjechała na królewski plac. Na próżno można było szukać gdziekolwiek śniegu. Nigdzie nie było nawet śnieżynki. Może to był znak? Symbol, że zima w jej życiu się skończyła, a teraz c...