Rozdział 51

92 7 30
                                    

Mu-Song i Mu-He wyjechali do jej rodzinnego miasteczka, gdzie mieszkali jej najbliżsi. Od tamtego dnia minął miesiąc. Mu Song podczas tej nieobecności przysyłał wiele listów. Zazwyczaj zapewniał w nich, że wszystko u nich w porządku i że niedługo wrócą do stolicy.

SeungNyang była szczęśliwa, gdy czytała w osobnych listach, które przysyłał tylko do niej, że jego relacja z Mu-He jest coraz lepsza. Cieszyła się, że jej plan odniósł zamierzony skutek i ten wyjazd ich do siebie zbliżył.

Zaczęła się druga połowa maja. Krzewy zakwitały, owoce dojrzewały, a temperatura stawała się coraz wyższa. SeungNyang wyszła do ogrodu, by móc z bliska podziwiać uroki słonecznej wiosny. Zapatrując się w jednym z krzaków róż, podeszła do niego. Ich czerwone niczym rubiny płatki wprawiły ją w szczery zachwyt. Po dogłębnej analizie każdego detalu delikatnym ruchem zerwała jedną z nich.

- Muszę cię o coś zapytać - zaczęła powątpiewającym głosem, który spowodował u spacerującego obok niej Wanga Yoo przypływ lęku. - Mówię tylko teoretycznie - zaznaczyła na wstępie - Czy ktoś, kto nie posiada żadnych tytułów szlacheckich, może starać się o kogoś, kto go posiada? - spytała poważnym tonem, spoglądając na niego kątem oka.

- Nie możesz spytać wprost? - zatrzymali się na środku kamienistej alejki. - Czy Mu Song może starać się o Mu-He, choć jest tylko żołnierzem? Czy nie to chciałaś powiedzieć? - spytał, wpatrując się w jej zawstydzone tęczówki.

- Skąd wiesz? - czując, że się zarumieniła, zniżyła głowę.

Mężczyzna uniósł wzrok ku górze, głośno wzdychając.

- Pomyślmy... potajemne czytanie listów od niego z nieustającym uśmiechem na twarzy, nagły pomysł wysłania go gdzieś z Mu-He, a teraz pytasz tylko teoretycznie - zaakcentował dwa ostatnie słowa. - Czy takie coś może mieć miejsce. Zastanówmy się, jak mógłbym się tego domyślić?

Nyang zaśmiała się cicho, musząc przyznać mu rację.

- Wymyśliłam to w jedną noc, a ty łączyłeś fakty miesiąc? - zapytała, wypominając mu, że już tak długo nie ma z nimi Mu Songa.

- Domyśliłem się już dawno, co kombinujesz - zaczął się bronić. - Ale nie powiedziałem ci, co o tym myślę, bo ty też spiskujesz za moimi plecami. - dodał, zabierając z jej dłoni zerwaną różę. - Jeśli zaś chodzi o to, czy to możliwe, to nie wiem - oderwał kolczastą łodygę i rzucił ją na ziemię. - Nie jestem jej ojcem. To nie ja decyduje za kogo ją wydać. - wyjaśnił, wkładając jej czerwony kwiat za ucho. 

- Ale...

- Ale co?  - przerwał jej, choć nawet na dobre nie zaczęła mówić. - Proszę cię... oni są dorośli, poradzą sobie - dopowiedział, odchodząc na kilka metrów.  

Kobieta, poprawiając ułożenie kwiatu, podbiegła do niego i zrównała z nim tempo marszu. Ich wolne kroki skierowały się do oranżerii. Porośnięta od zewnątrz fioletowymi kwiatami bzu zapewniała przyjemny cień i trochę chłodu. Zasiadając w środku, gdzie czekała na nich taca ze schłodzoną wodą, pogrążyli się w przyjemnej ciszy.

To właśnie podczas tej chwili spokoju Wang Yoo zaczął zbierać myśli na nowo. Mu Song służył mu od wielu lat i był dla niego jak brat, któremu zawsze mógł ufać. Mu-He, mimo że kiedyś byli w bliskich relacjach, to teraz też była dla niego tylko przyjaciółką. Może i rzeczywiście powinien im trochę pomóc, staczając ich relacje na właściwe tory? Sam do końca nie wiedział, czy należy się w to wtrącać. Może i mieli podobne charaktery, ale też i inne zainteresowania. Mu-He była z natury podróżniczką, Mu Song prowadził bardziej osiadły tryb życia.

Pani Ki - Moja historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz