Rozdział 58

91 7 17
                                    

Ceremonia pogrzebowa księżniczki Kuyu odbyła się w ostatni czwartek lipca. Zjechała się na nią cała rodzina królewska oraz wielu arystokratów. Jej śmierć przyniosła wiele smutku. W żałobę najbardziej popadli jej najbliżsi i młodzi szlachcice, którzy nie raz wzdychali do pięknej kuzynki króla, marząc o jej poślubieniu. Każdy żałował, że tak szybko zeszła z tego świata i to jeszcze w niewyjaśnionych okolicznościach.

Medycy, którzy badali jej ciało, nie potrafili podać konkretnej przyczyny jej śmierci. Pojawiły się domysły, że dopadła ją zaraza, na którą miały wskazywać rany na jej ciele podobne do dżumy. Po pałacu szybko rozniosła się pogłoska, że czarna śmierć zbiera żniwo. Rozpoczęły się masowe prośby o zwolnienie ze służby lub ucieczki. Nikt nie chciał podzielić losu zmarłej, która według plotek była pierwszą ofiarą domniemanej dżumy.

Tę sprawę trzeba było rozwiązać szybko i skutecznie, póki jeszcze plotka nie zdążyła wyciec poza mury pałacu, siejąc zamęt wśród ludu. Postanowiono zarządzić czas odosobnienia. Służbę wysłano do rodzinnych domów, a żołnierzy do koszar. Rodzina królewska także się rozproszyła. Ojciec Wanga wraz ze swoją ukochaną siostrą, matką Kuyu rozsypaną po stracie swojego jedynego dziecka wyjechał do letniej rezydencji. Pang, Park i Jombak wyjątkowo nie dołączyli do reszty strażników w koszarach i korzystając z gościnności Tal Tala, zamieszkali w jego rezydencji. Bratanek Bayana wrócił z żoną do Goryeo wraz z Wangiem Yoo po pogrzebie Dang Ki Sego. Wang Yoo zaś wyruszył ze SeungNyang w całkowicie inne strony... tam, gdzie nikt nie podejrzewał.

***

Tajemniczym miejscem, do którego wyjechali okazało się Inju. To właśnie tu Nyang spędziła dwa lata swojego życia, rozsławiając się jako Szakal. Znała to miejsce prawie w każdym calu. Wszędzie poznałaby te ciasne uliczki, kilkukondygnacyjne kamienice i słynny wielki targ, na którym odbywało się najwięcej transakcji w okolicy. Podczas wycieczki do Inju każdy przynajmniej raz go odwiedzał i pod tym względem SeungNyang i Wang Yoo nie byli wyjątkami.

- Dlaczego tu przyjechaliśmy? - spytała, kiedy wyszli z zatłoczonej alejki, na której nawet trudno było wziąć oddech.

Nie rozumiała, dlaczego nie zatrzymali się u Tal Tala, skoro im to proponował. Ta opcja według niej była o wiele korzystniejsza niż fatygowanie się tyle kilometrów do tego miejsca.

- Kiedyś mówiłaś, że chciałabyś tu przyjechać - odpowiedział.

SeungNyang sięgnęła pamięcią wstecz. Nie pamiętała, by kiedyś o tym wspominała. Zmarszczyła brwi, a każdą pamiętaną chwilę dokładnie przeanalizowała.

- To było półtora roku temu, Wang Yoo... - westchnęła po chwili namysłów.

W końcu sobie to przypomniała. Napomknęła o tym w ostatnią noc, jaką spędziła w Yuanie... kiedy po raz pierwszy się pocałowali, myśląc, że już nigdy się nie zobaczą.

Mężczyzna nic nie odpowiedział, bacznie maszerując obok niej. Ich stopy dotykały ziemi w tych samych sekundach niczym u paradujących żołnierzy. Tak było przez paręnaście kolejnych minut, dopóki nie zatrzymali się na środku prawie opustoszałego placu.

- Wiesz co to za miejsce? - zapytał.

SeungNyang rozejrzała się dookoła. Od początku ten kawałek miasta wydawał się jej dziwnie znajomy. Pomyślała, że pewnie kiedyś musiała często tędy przechodzić. Jednak jego pytanie poniekąd zaprzeczyło tej hipotezie. Gdyby był to nic nieznaczący plac, nie spytałby.

Kobieta wzruszyła ramionami. Nic nie przychodziło jej do głowy na temat tego miejsca, więc nie było sensu przeciągać tej frustrującej ciszy, która między nimi zapadła.

Wang Yoo tylko pokiwał głową, jakby zaakceptował to, że nic nie pamięta, po czym skierował wzrok w lewą stronę. Z kamienną twarzą, wyprostowaną na baczność sylwetką i dłońmi zaplecionymi za plecami przyglądał się wysokim, porośniętym kępą zielonych traw górom otaczającym z tej strony Inju.

- To nie dżuma zabiła Kuyu - wypalił ni stąd, ni zowąd odwracając wzrok od stromych szczytów na nią. Widział w jej oczach podenerwowanie, a zazwyczaj rumiana twarz zblakła. To tylko utwierdziło go w swoim przekonaniu. - Nie dżuma, a ty to zrobiłaś - dopowiedział pewnym swego głosem z nutą stanowczości.

- Jak to się stało? - spytał, chcąc poznać to, czego nie potrafili ustalić medycy - prawdziwą przyczynę śmierci Kuyu.

SeungNyang spuściła wzrok. Teraz już nawet próba wciskania mu bajek o swojej niewinności była daremna. Musiała w końcu się przyznać.

- Na wieży założyła kolię nasączoną specjalną trucizną, która wżera się w skórę i zaciska tchawicę, uniemożliwiając oddychanie - oznajmiła cicho ze zniżoną głową. - Dlatego na jej skórze są rany. To pozostałości po truciźnie.

- Nie znaleziono żadnej biżuterii - odrzekł Wang Yoo, zastanawiając się, czy na pewno mówi prawdę.

Pani Ki - Moja historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz