Rozdział 38

155 8 0
                                    

Oboje mężczyźni kierowali się nieprzerwanym tempem do bramy. Wang Yoo, zastanawiając się, gdzie podziewa się Nyang, w ogóle nie zwracał uwagi na otoczenie. Jego bujanie w obłokach, skończyło się potknięciem i potrąceniu przy tym strażnika, który niósł średniej wielkości pudełko. Paczka spadła na ziemię, przez co znajdujące się w niej ostrza strzał się rozsypały. Sługa natychmiast zaczął prosić o wybaczenie, ale On wiedział, że to wyłącznie jego wina. Klękając, zaczął zbierać rozrzucone elementy.
- Komu to potrzebne? - Spytał, pakując je do pokiereszowanej skrzynki, następnie podnosząc się z nią.
- SeungNyang o to kiedyś prosiła, Wasza Wysokość... - Odpowiedział, chwytając pudełko, ale On, gdy to usłyszał, nie chciał go wypuścić.
- Co? Ja to doręczę... - Rzekł, prawie mu je wyrywając. Żołnierz nie wiedząc, o co chodzi, nie miał zamiaru negować jego słów. Składając wyrazy szacunku, odszedł.
- Poczekaj tu na mnie... Tylko jej to zaniosę i zaraz wrócę. - Oznajmił w stronę Tal Tala, który spoglądał na to wszystko z boku. Nawet nie zaczekał na jego słowną akceptację, kiedy zawrócił w stronę królewskiego gmachu, chwilę później rozpływając się w powietrzu.

***

Komnata SeungNyang, Goryeo
Nyang, kopiąc w brzuch swojego napastnika, udało się wstać. Prawie dosięgała klamki, kiedy poczuła, jak zostaje popchnięta, uderzając plecami o kant stołu. Próbując się podnieść, położyła prawą dłoń na blacie stołu, ale przez pośpiech jedyne co zrobiła, to zsunęła obrus, przewracając przy tym wazon. Odsuwając się najdalej, jak potrafiła, oparła się o ścianę za sobą. Widząc, jak się do niej zbliża, pociągnęła zasłonę nad sobą, przez co niechcący zasłoniła jedyne źródło światła, jakim było wpadające do środka słońce. Wbijając jej paznokcie pod żebra i uderzając o ścianę, osłabiał ją coraz bardziej. Jej oczy zaszły mgłą, a każda okaleczona partia ciała przyprawia o niemiłosierny ból. Wiedząc, że i tak przegrała, nie interesowało ją już co się z nią stanie. Chciała tylko zasnąć i zapomnieć o tym cierpieniu. Czując na sobie jego dotyk, samotna łza spłynęła po jej policzku. Paraliżując się, pod wpływem jego kciuka na swoich ustach, padła na podłogę.

W tym czasie Wang Yoo zmierzał do jej komnaty, ciesząc się jak małe dziecko, że znalazł pretekst na zobaczenie się z nią. Minęło już trochę czasu, odkąd ich drogi się rozeszły, ale On jeszcze nie do końca przywykł, że nie ma jej ciągle obok. Stając przed jej drzwiami, zapukał w nie, mając nadzieję, że otworzy. Widząc, że tak się nie dzieje, stuknął ponownie, przykładając do nich ucho.
- Jesteś tam? - Spytał, chcąc usłyszeć jej głos, który nie nadchodził. Nie słysząc żadnego odzewu, położył pakunek pod drzwiami, nie ukrywając swojego zawiedzenia. Odchodząc kilka kroków, usłyszał, jak coś uderza w drzwi od wewnątrz. Z lekkim zszokowaniem, wrócił przed nie z powrotem.
- SeungNyang? - Wypowiedział, naciskając powoli klamkę. Ostrożnie otwierając drzwi, pierwsze co ujrzał, to panującą tam ciemność. Przekraczając próg, ujrzał, jak czyjaś pięść kieruje się wprost na niego. Instynktownie chwycił ją, wykręcając. Po czym przyduszając napastnika, aż straci przytomność, puścił go na ziemię. Szukając jakiekolwiek świecy, poczuł, jak ktoś wybiegł z pokoju, prawie go przewracając. Odruchowo chwytając nadgarstek uciekiniera, zatrzymał go. Widząc, że to Nyang, wyswobodził ją, nie rozumiejąc, o co w tym chodzi. Kobieta, klękając przy ścianie, oparła czoło na prawej dłoni, zaczynając płakać. Mężczyzna, spostrzegając jej stan, przykucnął przy niej.
- Co się stało? - Zapytał, przecierając krańcem swojego rękawa jej podmokłe policzki. Jednak Ona nie chciała, by ktokolwiek ją dotykał. Odpychając jego dłoń, przeczesała dłonią swoje rozczochrane włosy. Przez co dopiero wtedy zauważył, że jej ubranie jest prawie w strzępach. Chwytając jego kawałek, naciągnął je.
- Jeśli zrobił Ci to, co myślę, to już się nie obudzi... - Powiedział, ze złości zaciskając materiał w pięści. Nyang, opierając obolałą głowę o ścianę, nie chciała o tym z nikim rozmawiać.
- To wszystko moja wina... Gdybym zachowywała się przyzwoicie, to by do tego nie doszło. - Odrzekła, dobrze znając powód napadu jego agresji. Podpierając się o ścianę, wstała, a On razem z nią.
- Nie miał prawa tego robić, rozumiesz... - Rzekł, przyglądając się jej zsiniałej szyi. Odchylając ją, ujrzał jeszcze więcej i to o wiele gorszych krwiaków i zadrapań. Przerażając się tym, zsunął z jej ramienia kawałek rozpiętej koszuli w poszukiwaniu dalszych. Nyang, blokując mu dalsze ruchy, odwróciła głowę w drugą stronę.
- Zostaw mnie... - Powiedziała zbolałym głosem, przytrzymując ubranie przed dalszym spadkiem.
- Widziałaś to?! Spytał podniesionym głosem, nie rozumiejąc, jak może go bronić. Po czym zaciągnął ją do swojej sypialni, stawiając tyłem do lustra, które ukazywało człowieka od stóp do głów.
- Spójrz! - Rzekł, ponownie się unosząc, po czym obnażył jej drugie ramię. Wytykając każde stłuczenie, w ogóle nie przejmował się, że stoi przed nim zasłonięta jedynie na piersiach.
- To Ty spójrz! Gdyby wtedy nasze usta zachowały wyznaczoną odległość, to nie miałoby miejsca! - Krzyknęła mu prosto w twarz. Nakładając na siebie odwinięte ubranie, chciała stąd wyjść, ale On ją zatrzymał.
- Uważasz, że na to zasługiwałaś? Jeśli tak, to... Po co się opierałaś, jeśli uważasz, że mógł Cię tak potraktować? - Spytał, kiedy odepchnęła jego rękę, by móc przejść.
- Nie zrobił tego... - Odpowiedziała, odchodząc w ciszy. Jednak jemu wcale nie było z tego powodu lżej. Martwiło go to, co takiego musiało się stać, że z inteligentnej kobiety stała się więźniem tego, który tak bardzo chciał ją skrzywdzić.

Pani Ki - Moja historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz