SeungNyang uniosła jedną brew i spojrzała na nich ze zdziwieniem. Na pierwszy rzut oka wyglądali, jakby właśnie na nią czekali. Pytanie tylko po co?
- Jak miło, że jednak wróciłaś! Myślałem, że po takim czynie już cię nie zobaczymy! - powiedział podniesionym tonem Dang Ki Se.
Na jego twarzy pojawił się zwycięski uśmieszek. Nie wyglądał na rozzłoszczonego, na co wskazywał jego głos. Był wręcz uradowany, że ją zobaczył.
- O co ci znów chodzi? - spytała, nie przypominając sobie, by w ostatnim czasie coś mu zrobiła.
- O co?! - zaśmiał się, jakby usłyszał dobry żart. - O to! - wyciągnął zza pleców jej spinkę i uniósł ją na wysokość jej oczu.
Usta SeungNyang mimowolnie się rozchyliły. Myślała, że zgubiła ją na zawsze. Widząc ją całą, uśmiechnęła się szeroko, a w jej oczach pojawiły się iskierki.
- Moja spinka! - krzyknęła z radością.
- Proszę... sama się przyznała, że należy do niej - powiedział dumnie, skierowując wzrok na Wanga Yoo.
- Wiem, że to od niej, bo sam jej to dałem - oznajmił chłodno, nie okazując większego zainteresowania jego ekscytacji.
Od początku wiedział, do kogo należy ta ozdoba, ale nie chciał mu tego przyznać. Nie wtedy, gdy jej właściciela oskarżał o spowodowanie swojego upadku.
- Jeśli już wiesz, że to moje, to oddaj... - rzekła, wyciągając dłoń w stronę swojej własności.
Dang Ki Se wcale nie miał takiego zamiaru. Nie mógł jej przecież oddać rzekomego dowodu zbrodni.
- Nie tak prędko, moja droga... - powiedział z chytrym uśmieszkiem. - Wiesz, co tu robię o tej godzinie?
Nyang przewróciła oczami. Nie chciała tego słuchać. Nie obchodziło ją to, czy lunatykował, czy przylazł tu, bo nie mógł spać. Było jej to tak samo obojętne, jak opatrunek na jego głowie, na który właśnie wskazał.
- A może wiesz, dlaczego mam bandaż? - zapytał, jeszcze bardziej ją zanudzając. Widząc jej wzruszenie ramionami, poczuł gniew. Ściskając trzymaną ozdobę, uniósł ją jeszcze wyżej. - To... tę głupią spinkę wyrwałem z włosów temu, który zrzucił mnie wieczorem ze schodów! - oznajmił, nieudolnie tłamsząc w sobie napływające poirytowanie.
Kobieta myślała, że się przesłyszała. Uznając to za dobry żart, wybuchnęła śmiechem. Z trudem przyszło jej spoważnienie. Zakrywając usta pięścią, zamilkła w oczekiwaniu na dalsze absurdalne zarzuty.
- Dobrze wiesz, że rano jej szukałam... nie miałam jej wczoraj na sobie, więc to nie ja zepchnęłam cię z tych schodów - wyjaśniła, na co parsknął śmiechem.
- Nie przypominam sobie byś wczoraj u mnie była... - skłamał, wykrzywiając usta w taki sposób, jakby obrzydziło go to kłamstwo, które wcale nim nie było.
SeungNyang rozszerzyła oczy w niedowierzaniu. To, że był kłamcą wiedziała od zawsze. Jednak tym razem przekroczył granicę.
- I tak do tego nigdy nie dojdziemy, więc dajmy sobie z tym spokój - przemówił w końcu dotąd milczący Wang Yoo. Dochodzenie prawdy o tym, kto nastawał na życie Dang Ki Sego, było ostatnią rzeczą, którą chciałby robić o tej godzinie. Zresztą nie widział perspektywy na to, by ta sprawa miałaby się szybko rozwiązać, więc tym bardziej nie miało dla niego sensu rozpatrywanie jej w środku nocy.
- O nie... - powiedział Dang Ki Se, nie zamierzając tak kończyć jego ''idealnego'' planu. - Spinka nie jest jedynym dowodem na to, że to ona! - krzyknął. - Wtedy gdy upadałem, nie tylko wytargałem tej osobie spinkę, ale i zadrapałem! - po tych słowach chwycił ramię SeungNyang i jednym ruchem obnażył jej skórę na plecach. - Mówiłem, że to ona! Wsuwka i zadrapania mówią same za siebie! - skierował wskazujący palec na jej świeże rany.
CZYTASZ
Pani Ki - Moja historia
Fanfiction(...) Złota brama zamknęła się, gdy lektyka, w której ją usadowili, wjechała na królewski plac. Na próżno można było szukać gdziekolwiek śniegu. Nigdzie nie było nawet śnieżynki. Może to był znak? Symbol, że zima w jej życiu się skończyła, a teraz c...