Rozdział 60

130 5 42
                                    

12 września 1322

Niedługo po zachodzie słońca rozpoczął się festiwal lampionów. Sypane z balkonów płatki kwiatów opadały na twardy grunt, tworząc na ziemi kwiecistą ściółkę. SeungNyang każdy krok po rozświetlonej lampionami alei stawiała delikatnie, jakby stąpała po tafli lodu. Nie chciała szybko przejść całego rynku. Nie w tę noc, nie w to święto. Po chwili się zatrzymała. Zresztą, jak kilka minut wcześniej, by jeszcze bardziej przedłużyć spacer po Inju. Wystawiła wyprostowaną rękę przed siebie, a kilka spadających z nieba płatków opadło na jej dłoń, gdy reszta się o nią zaledwie otarła lub przefrunęła między palcami. Kiedy parę kwiatów zatrzymało się na jej śródręczu, uniosła głowę, tym samym pozwalając wirującym w powietrzu kwiatom wpleść się w jej rozpuszczone, ozdobione srebrzystą spinką włosy.

- Pasują ci do sukienki - usłyszała za plecami głos Wanga Yoo, który właśnie przystanął przy jej boku.

Mężczyzna wyjął z jej prostych włosów purpurowy kwiat wiśni i przyłożył go do jej jasnoróżowego płaszcza, pod którym kryła się biała sukienka.

SeungNyang odpowiedziała mu delikatnym uśmiechem, czując, że jej policzki lekko się zarumieniły. Nie chcąc, by dostrzegł czerwoność na jej twarzy, postanowiła odwieść od siebie jego uwagę. Zanim jednak zdążyła cokolwiek zrobić, w jej uszach zabrzmiał jego głos.

- Chcę odwiedzić jedno miejsce - rzekł, podając jej dłoń, którą niemal od razu chwyciła. - Jeśli tylko chcesz iść ze mną... - dopowiedział, przyciągając ją bliżej siebie.

SeungNyang w ostatniej chwili złapała równowagę, zatrzymując się kilka centymetrów przed jego twarzą. Oszołomiona jedynie skinęła głową, co go zadowoliło. A przynajmniej na to wskazały wyginające się w subtelny uśmiech usta. Po tej niemej odpowiedzi ścisnął mocniej jej dłoń i razem skierowali się wzdłuż jednej z uliczek.

***

Dźwięk stuknięcia porcelany w porcelanę odbił się od ścian i uniósł ku sklepieniu świątyni. Wypite przez nich czerwone wino nie miało konkretnego zapachu, ale za to jego smak długo rozpływał się w ustach. Sfermentowane owoce, z których zostało wykonane i lata spędzone w beczce, nadały mu charakterystycznego posmaku - balansu na granicy słodkości i wytrawności.

- Nawet mi się nie oświadczyłeś - wytknęła, nieustannie wpatrując się w biały marmur pod stopami.

- Sama powiedziałaś, że drugiego narzeczonego nie chcesz - przywołał jej słowa, które wypowiedziała podczas jednej ze sprzeczek. - Nie wiem, więc czego ty po takim czymś oczekiwałaś.

SeungNyang przewróciła teatralnie oczami.

- Gdybyś zawsze tak dobrze pamiętał to, co do ciebie mówię - westchnęła, a spomiędzy jej warg wydobył się cichy śmiech.

I choć kąciki jej ust jeszcze dłuższą chwilę pozostały na tej wysokości - górując blisko skrzydełek nosa, to po niespełna minucie obniżyły się tak nisko, że mogłyby dosięgnąć brody. Nyang po raz kolejny opuściła wzrok, lecz tym razem nie na błyszczącą podłogę, która pomagała setkom świec oświetlać świątynię, a na okolice swojego dekoltu. Błądząc po nim wzrokiem, położyła dłoń na bezwładnie wiszących tam dwóch obrączkach, które przez sposób noszenia przypominały wisiorek. Gdy znalazła to, czego szukała, sięgnęła za kark i jednym ruchem zdjęła go z siebie.

- Inna dałaby ci odpowiednio pomazane papierki warte tyle, co złoto - rzekła, spoglądając w jego lekko zmieszane oczy. - Ja tego nie mam, ale to jest dla mnie warte więcej niż największy diament - założyła jedną z obrączek na swój serdeczny palec, po chwili powtarzając tę czynność z jego dłonią. - Jest symbolem mojej nadziei, miłości i wytrwałości, której żaden klejnot nie dorówna wartością. - chwyciła jego dłoń, przejeżdżając koniuszkami palców po jej wnętrzu. - Tylko tyle mogę ci dać.

Pani Ki - Moja historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz