Rozdział 34

177 8 19
                                    

Minęło kilka dni... Cztery słoneczne, a jednak szare dla SeungNyang dni. Powrót do pałacu nie był dla niej łatwy. Czuła się jak piąte koło u wozu. Wang Yoo starał się jej przydzielać zadania, takie by nie musieli długo się ze sobą widzieć. Nie robił tego, bo nie potrafił na nią patrzeć... Po prostu myślał, że Ona by tak wolała. Jednak to nie było do końca dobre rozwiązanie. Teraz gdy było jej ciężko, nie miała nikogo, z kim mogłaby swobodnie porozmawiać. Była sama jak palec w pałacu, który zamieszkiwała niezliczona liczba osób. Coraz bardziej chciała wyjechać, zostawić to wszystko, co złe za sobą. Przy wspólnych spotkaniach z pozostałymi strażnikami Wanga Yoo i nim samym nie odzywała się, gdy jej o nic nie spytano. Wolne chwile spędzała w samotności, trzymając się daleko od wszystkich. Wang Yoo nadal nie poznał powodu jej decyzji. Nie pytał. Jeśli Ona nie chciała mu tego sama powiedzieć, to On nie chciał wiedzieć. Uważał, że nawet jeśli dowie się dlaczego tak się stało, to nic to już nie zmieni... Oboje zamknęli ten rozdział w swoim życiu i nie chciał tego rozpatrywać.

***

Biblioteka, dom Tal Tala (późny wieczór)

Odkąd SeungNyang wróciła do pałacu, nie miała już czasu, by pomagać Tal Talowi w różnych papierkowych sprawach. Tak, więc od teraz mężczyzna musiał sobie radzić jedynie przy pomocy Yom Feisu. Dziś zajmowali się porządkowaniem ksiąg w jego prywatnej bibliotece, którą tak zagracił, że niestety części swoich zbiorów musiał się pozbyć. Przyglądał się każdej książce z osobna, nie mogąc zdecydować, którą zatrzymać, a którą nie. Na szczęście byli już przy ostatnim regale, więc wydawało się, że ta mozolna praca dobiega powoli końca.

- Poemat Kun Zu czy mapę delty Nilu? Co zostawiasz? - Spytała Yom Feisu, trzymając w dłoniach wspomniane książki. Tal Tal, który stał przy półce naprzeciwko, tak że byli odwróceni do siebie plecami, zaczął się zastanawiać. Kiedy w głowie rozważał każde plusy i minusy, poczuł na sobie zimny powiew wiatru. Zdziwiony spojrzał w stronę okna, z którego pochodził owy podmuch. Tak jak myślał... Okno najwyraźniej nie było do końca zamknięte, skoro letni wietrzyk zdołał otworzyć je na oścież. Przy okazji udało mu się także zdmuchnąć wszystkie świeczki, które oświetlały pomieszczenie. Może nie było ich za dużo, ze względu na bliskość z księgami, to jednak zupełnie wystarczały, by zapewnić jasność w pomieszczeniu.

- Stój gdzie stoisz... Pójdę po świece. - Oznajmił, nie wiedząc do końca gdzie się skierować. Robiąc kilka kroków w bok, poczuł za sobą drugi regał, ten, przy którym stała Yom Feisu. Nieświadomie odwrócił się na pięcie, jedną ręką podpierając się półki. Ten ruch spowodował, że znalazł się całkowicie przed nią... Tak blisko, że ich usta się dotknęły. Mężczyzna, gdy zrozumiał, co się stało, wycofał się całkowicie w tył, że aż półka za nim się zachwiała. Wtedy blask podróżującego po niebie księżyca wdarł się do środka, lekko ich oświetlając.

- Ja... - Chciał coś powiedzieć, ale nie do końca wiedział, co powinien zrobić w takiej sytuacji.

- Nic się nie stało... Zapomnijmy... - Oznajmiła, widząc jego zakłopotanie. W głębi serca nie czuła się z tym dobrze, więc wolała szybko opuścić bibliotekę.

***

Dziedziniec, Pałac w Goryeo

Ji-Ho przyszedł dziś do pałacu z nadzieją, że spotka się z Nyang, której nie widział, odkąd wyniosła się z domu Tal Tala. Postanowił poczekać na nią na dziedzińcu, przez który przewija się najwięcej osób. Siadając na kamiennym stopniu, wyczekiwał jej, choć nie miał pewności, że się w ogóle pojawi. Minęły prawie dwie godziny, kiedy między patrolującymi teren strażnikami pojawiła się Ona. Mężczyzna natychmiast poderwał się z ziemi, prawie do niej podbiegając. Kobieta, gdy go tylko spostrzegła, wystawiła dłoń przed siebie, pokazując, że ma się zatrzymać.

Pani Ki - Moja historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz