Rozdział 33

189 11 15
                                    

Minęło dopiero kilka dni od wyjazdu Wanga Yoo do buntującej się prowincji, a dla Nyang było to jak rok. Teraz już nic nie trzymało jej w pałacu. Dlatego na czas jego nieobecności wyprowadziła się do Tal Tala.

Kobieta siedziała na krańcu tarasu, tak że jej nogi opadały na żwirowy plac przed nim. W dłoniach trzymała polny kwiat, który obdzierała z płatków. Pod jej nogami leżało już całe ich usypisko, ale jej to nie przeszkadzało w niszczeniu kolejnych. Ji-Ho, który w przeciwieństwie do niej mieszkał tutaj na stałe, po cichu ją obserwował. Jednak dziś musiał jej coś przekazać, więc niezauważalnie stanął obok niej.

- Za niedługo wyrwiesz wszystkie kwiaty z ogrodu. - Rzekł, siadając obok. Kobieta, rozpoznając jego głos, nawet nie spojrzała na niego. Upuściła łodygę na pozostałe, nie odzywając się ani słowa.

- Co takiego się stało, że tak się zamartwiasz ? - Spytał, dobrze widząc, w jakim jest stanie.

- Pokłóciłam się z nim... Myślisz, że mi wybaczy? - Spytała po chwili ciszy. Żołnierz nie wiedział, o co jej dokładnie chodzi, ale to nie oznaczało, że nie mógł jej pocieszyć.

- Spokojnie... Gdy Cię zostawi, to zawsze możesz wyjść za mnie. - Oznajmił. Nyang podniosła głowę, spoglądając na niego.

- Dziękuję... Uspokoiłeś mnie. - Odpowiedziała sarkastycznie, nie ukrywając, że ją rozśmieszył.

- Tak w ogóle, to mam coś dla Ciebie. - Powiedział, kładąc na jej kolana zwinięty w rulon list. SeungNyang podniosła go, dokładnie mu się przyglądając.

- Nie otworzysz? - Spytał, nie wiedząc, na co czeka, ale ona wolała to przemilczeć. Chłopak głęboko westchnął, podpierając głowę na dłoni.

- Wiesz... Gdy Tal Tal poprosił mnie wtedy, żebym Ci towarzyszył w drodze powrotnej, myślałem, że wyglądasz zwyczajnie... W pięknej sukni niewinnie i uroczo. Nawet nie wiesz, jak mnie wtedy zaskoczyłaś. Może dlatego się do Ciebie na początku nie odzywałem - Oznajmił, zmieniając temat o sto osiemdziesiąt stopni. SeungNyang, gdy to usłyszała, przewróciła oczami.

- Dorosłam w wojsku, więc wiem, że jedyne kobiety, jakie znacie to te z domu publicznego... Dlatego wybaczam Ci. - Odpowiedziała, podnosząc się z desek tarasu i powoli odchodząc w głąb ogrodu.

- Jeszcze nie skończyłem! - Krzyknął, by jego głos dotarł do jej uszu. Jednak Ona wolała udawać, że tak się nie stało. Widząc, że nie zamierza się zatrzymać, podbiegł do niej. SeungNyang przystanęła, mając nadzieję, że to coś choć trochę ważnego.

- Co jeszcze ode mnie chcesz? - Zapytała, chcąc wrócić do swojego pokoju, by móc w spokoju przeczytać doręczony jej list.

- Od Ciebie... Chcę tego... - Rzekł. SeungNyang zmarszczyła brwi, bojąc się, co tym razem przyszło mu do głowy. Wtedy chwycił jej podbródek oburącz i pocałował ją. Kilka sekund później czując, jak uderza go z całej siły w policzek, tak że odskoczył od niej na metr.

- Co Ty sobie wyobrażasz! - Krzyknęła, gdy jeszcze nie do końca do niej dotarło, co się właśnie stało.

- Sama pytałaś, co chcę... - Powiedział, masując bolące miejsce.

- Jesteś chory... - Odpowiedziała, uciekając w stronę swojego pawilonu. Gdy wbiegła do komnaty, oparła się o drzwi i bezsilnie zjechała na podłogę. Zakryła twarz dłońmi, pogrążając się w ciszy i ciemności, jaka tu panowała. W głowie cały czas widziała tę sytuację, jakby wtedy stała obok i wszystko widziała. Ta scena jeszcze długo nie pozwoli jej o sobie zapomnieć. Wtedy usłyszała ciche zgniecenie papieru. Z tego wszystkiego prawie zniszczyła list, który trzymała. Gwałtownie zdarła jego zabezpieczenie, wgłębiając się w jego treść. Wysłał go Wang Yoo... Przepraszał ją w nim, że nie ma go przy niej. Zapewniał, że wróci jak najszybciej i wszystko jej wynagrodzi. Czytając jego słowa, czuła się winna zaistniałej sytuacji z Ji-Ho. Czytała go jeszcze wiele razy. Z każdym kolejnym razem czuła się coraz gorzej. Jego słowa były tak piękne, a Ona nic nie potrafiła dać mu w zamian. Codziennie dostawała nowy list, który nasilał jej poczucie winy. Czytała je wszystkie całymi dniami, w ogóle nie wychodząc z pokoju. Chciała mu odpisać, ale wszystkie próby kończyły się zgnieceniem papieru i rzuceniem go na podłogę.

Pani Ki - Moja historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz