W stolicy nie brakowało gospód, a na pewno nie na głównej ulicy przechodzącej przez centrum rynku. Lokale różniły się od siebie nie tylko serwowanymi w nich daniami i trunkami, ale i poziomem. Zwykle im drożej było w karczmie, tym mniej było w niej chamstwa i pijaków, którzy oblegali jedynie tanie bary, które można było spokojnie nazwać spelunami.
Mały ceglany zajazd oferujący nocleg w ulokowanych na piętrze pokojach, znajdował się bardziej na uboczu. Było południe, więc większość stolików była wciąż pusta, a od beżowych ścian przestrzennej sali odbijało się niewiele głosów gości.
Młoda gospodyni w ciemnych spiętych włosach i długiej sukni w kolorze ziaren kawy, podeszła do jednego ze stolików i położyła na nim dzban wody z dwoma szklankami. Życząc dobrego dnia dwóm młodym kobietom, które go zamówiły, powróciła z powrotem za bar.
- Tak właściwie to mam coś dla ciebie. - Rzekła SeungNyang, kładąc na stole płaskie prostokątne pudełeczko.
Yom Feisu, siedząc naprzeciwko, spojrzała na nie ze zaskoczeniem. Obdarowując ją wdzięcznym uśmiechem, powiodła palcami po wieczku, po chwili je otwierając.
- Nie wiem, co mam powiedzieć... - Rzekła, gdy jej oczy ujrzały bransoletę wysadzaną naprzemiennie szmaragdami i jadeitami. - Dziękuję, jest piękna, ale nie mogę tego przyjąć... To jest zbyt drogie.
SeungNyang nawet nie chciała o tym słyszeć.
- I tak to Wang Yoo płacił, a on nawet nie odczuje kosztów, więc tym się nie martw. - Oznajmiła Nyang, w przeciwieństwie do niej wcale się tym nie przejmując.
Yom Feisu zaśmiała się i stykając opuszek palca z jadeitem w kolorze soczystej zieleni, chwilę się zastanowiła.
- Ale... Dlaczego dajesz mi to aż dwa miesiące przed ślubem? - Spytała po chwili zamyślenia. - Może lepiej daj mi to podczas ceremonii... - Dodała i zamykając wieko, odsunęła pudełko od siebie.
SeungNyang pokiwała przecząco głową, oddalając ponownie szkatułkę na drugi kraniec stołu, przy którym siedziała Yom Feisu.
- Wiem, że to prezent ślubny, ale chcę ci go dać teraz. Zresztą kupiłam go godzinę temu, więc po co mam go przetrzymywać w swoich szufladach, skoro i tak widzimy się już dziś?
Yom Feisu nie chciała się z nią wykłócać, więc z grzeczności w końcu się zgodziła. Chowając prezent za ubranie, uśmiechnęła się subtelnie i nalewając sobie szklankę wody, obróciła ją kilkukrotnie wokół własnej osi.
Przy ich stoliku zapanowała cisza, którą przerywało jedynie echo rozmów toczących się po drugiej stronie sali.
Nyang oparła podbródek na dłoni i wyglądając za okno, wpatrzyła się w nostalgię, która zagościła na przedmiejskiej ulicy. Przybierając naturalny wyraz twarzy, prawie nie mrugała, jakby bała się przeoczyć jakąkolwiek scenę z życia toczącego się po drugiej stronie szyby.
- Nie jest ci przykro? - Spytała ni stąd, ni zowąd Yom Feisu, przerywając tym samym jej zadumę.
SeungNyang zdziwiły jej słowa. Wracając na nią wzrokiem, uśmiechnęła się niewinnie, pokręcając przy tym głową.
- Dlaczego ma mi być przykro? Cieszę się, że ty i Tal Tal się zeszliście, bo bałam się, że nigdy nie znajdzie sobie kogoś i podzieli los swojego wuja. - Oznajmiła szczerze.
Yom Feisu spuściła wzrok, wydając się nad czymś myśleć.
- Nie o to mi chodzi... - Rzekła cicho i bez większego przekonania. Spoglądając na nią z neutralną już miną, ostatni raz się zastanowiła. - Nie jest ci przykro, że ja i Tal Tal bierzemy ślub, choć znamy się trochę ponad rok, a ty i Wang Yoo po takim czasie nie jesteście nawet zaręczeni?
CZYTASZ
Pani Ki - Moja historia
Fanfiction(...) Złota brama zamknęła się, gdy lektyka, w której ją usadowili, wjechała na królewski plac. Na próżno można było szukać gdziekolwiek śniegu. Nigdzie nie było nawet śnieżynki. Może to był znak? Symbol, że zima w jej życiu się skończyła, a teraz c...